Kto bogatemu zabroni, a biednego zmusi?

31 sty 2018

Znów powrócił temat importu używanych samochodów, czyli lament dziennikarski pod hasłem „sprowadzają złom”. No cóż, sprawa rozwałkowana jest już jak ciasto na kołduny, ale widać trzeba jeszcze raz przypomnieć oczywiste, wydawałoby się, kwestie. 

Po pierwsze, dopóki poziom dochodów w Polsce nie zbliży się do tego z Europy Zachodniej, wciąż będziemy importować używki, bo takie są realia ekonomiczne.

Po drugie, import samochodów używanych nie obniża poziomu bezpieczeństwa na drodze. Kiedy 11-letni Golf zastępuje 17-letniego, należy odnotować to z satysfakcją, a nie ze zgrozą, że dotychczasowy właściciel niemal pełnoletniego pojazdu nie kupił nowego auta w salonie.

Po trzecie, skuteczniej zadbamy o bezpieczeństwo i ekologię podnosząc jakość obowiązkowych badań w stacjach kontroli pojazdów. System jest reformowany, ale jakoś niespiesznie i wciąż pozostaje wiele do zrobienia. Może z czasem uda się doprowadzić do sytuacji, kiedy każdy samochód, który wyjeżdża z SKP z pieczątką w dowodzie, rzeczywiście hamuje, nie ma centymetrowych luzów w zawieszeniu, a także nie dymi jak parowóz na paradzie w Wolsztynie.

A po czwarte, i trochę z innej beczki, oto w tej samej lamentującej gazecie pojawiła się kilka dni temu informacja o śmierci Ingvara Kamprada, słynnego szwedzkiego przedsiębiorcy, założyciela firmy IKEA. Ekscentryczny miliarder do końca życia jeździł ponoć swoim starym Volvo 240, z czego autorzy tekstu robili cnotę protestanckiej skromności i bezpretensjonalności. Czyli co? Nam każą kupować nowe z salonu, a Kamprad mógł sobie jeździć 30-letnią landarą? No pewnie! Kto bogatemu zabroni.

1 comments
  1. Popieram w 100% waszą wypowiedź. Lamentujący dziennikarzyna zarabiający kilka średnich krajowych wzwyż jest ostatnia osobą, która się powinna na ten temat wypowiadać. To. że jego stać, nie znaczy, że wszyscy są w tej samej sytuacji.
    Wracając do meritum.
    Po piąte – często samochody 10-15 letnie są w lepszym stanie niż ich generację bądź dwie młodsi następcy, którzy po przejechaniu kilkudziesięciu tysięcy kilometrów zaczynają samoczynnie ulegać „biodegradacji”. I nie są w stanie zrobić nawet 1/4 przebiegu ich starszych braci bez poważnych interwencji serwisowych.

Zostaw Komentarz