Cena głęboko mrożona, czyli opłata za badanie techniczne po staremu

26 sty 2022

Mogłoby się wydawać, że dookoła podrożało wszystko, nie tylko groszek, proszek, bób i drób, ale nawet szyny kolejowe i nity do zakuwania na gorąco luzem, a inflacja zapuściła nam do kieszeni nie jeden, a klika drenów. Jest jednak usługa, której cena nie drgnęła od prawie 20 lat i w najbliższym czasie najprawdopodobniej dalej nie drgnie. Mowa o opłatach za okresowe badania techniczne wykonywane przez stacje kontroli pojazdów.

Skąd taki opór przed waloryzacją, pozostaje dla nas zagadką. Wśród tylu różnych podwyżek, które przeżyliśmy w ciągu tych 18 lat, zwiększenia opłaty, którą uiszcza się raz w roku, pewnie nikt by nie zauważył. Tymczasem ministerstwo broni się przed tym, jakby to był kluczowy czynnik inflacyjny

W grudniu organizacje branżowe w piśmie skierowanym do Prezesa Rady Ministrów wyczerpująco uzasadniły konieczność podwyższenia opłat za badanie w SKP. Pismo odbiło się od kancelarii premiera, po czym trafiło do Ministerstwa Infastruktury, które z kolei odpowiedziało, że teraz jest zajęte implementacją, wdrażaniem, sprawdzaniem, ocenianiem, więc cen na razie podwyższać nie będzie, a potem się zobaczy. Co się zobaczy i kiedy, oczywiście nie wiadomo.

Jedno wiadomo z całą pewnością – kontrola stanu technicznego pojazdów w Polsce nie przystaje do europejskich standardów. Mały przykład: w Niemczech, aż 23 proc samochodów nie przechodzi okresowych badań technicznych. W Polsce udział negatywnych wyników nie przekracza kilku procent. Nie wiem jak Państwo, ale my uwierzymy w to, że stan techniczny pojazdów w Polsce jest o niebo lepszy niż w Niemczech dopiero wtedy, kiedy strumień importu używanych samochodów zmieni kierunek, a niemieccy laweciarze zaczną grasować po polskich komisach i wywozić stamtąd wszelkie samochodowe truchła, które na niemieckich portalach aukcyjnych wystawiane będą pod hasłem: igła po polskim emerycie, który autem jeździł tylko do kirchy, wróć, kościoła.

O tym, że polski system kontroli stanu technicznego aut trapią rozmaite patologie, pisze się od dawna. Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka – choćby puszczenie przed wielu laty branży SKP „na żywioł”, czyli potraktowanie kontroli pojazdów jak zwyczajnej działalności gospodarczej, niczym handlu pietruszką. Stacje zakładał, kto chciał i gdzie chciał, przez co bujnie powyrastały rozmaite kwiatki, jak np. trzy „okręgowe” SKP ulokowane przy jednej ulicy. Pobłażliwe traktowanie stało się jednym ze sposobów na utrzymanie konkurencyjności. Policja zatrzymywała zaś samochody zostawiające za sobą cztery ślady, ale za to z aktualną pieczątką w dowodzie rejestracyjnym. Zamrożenie na całe pokolenie ceny badania technicznego jest oczywistym absurdem, który do takich patologii się przyczynia.

Jeszcze jeden porównawczy rzut oka na statystyki. Otóż w Niemczech nieodpowiedni stan techniczny pojazdów jest oficjalnie przyczyną 7% wypadków. W Polsce ten wskaźnik jeszcze niedawno wynosił, uwaga, 0,1%, choć w anonimowych ankietach policjanci podawali, że ich zdaniem co dziesiąty wypadek był konsekwencją złego stanu technicznego pojazdu. Dla naszego wspólnego bezpieczeństwa warto wreszcie zerwać z tą fikcją, przewietrzyć te opary absurdu i urządzić ten system tak, żeby wreszcie był normalny.

1 comments

Zostaw Komentarz