Ciało obce

28 gru 2021

Czasem w naprawianych samochodach można znaleźć wynalazki rozmaitych McGyverów lub innych pomysłowych Dobromirów. Niektóre widać od razu, inne zaś tkwią ukryte niczym podsłuch założony przez tajne służby. I zanim się je znajdzie, potrafią przysporzyć kłopotów.

Któregoś dnia do niezależnego, lecz dobrze wyposażonego warsztatu przyjechał Fiat Punto 1.3 JTD przyprowadzony przez sympatyczną panią Magdę. Właścicielka wyłuszczyła, że kupiła ów samochód z drugiej ręki, Fiat sprawował się dobrze przez rok z okładem, ale na panelu kontrolek rozbłysła niedawno pomarańczowa lampka z „kranikiem”. Pani Magda wiedziała, że samochód manifestuje w ten sposób konieczność wizyty u mechanika i dlatego się stawiła. Wyraziła przy tym nadzieję, że autu nic poważnego nie dolega.

Jest błąd

Mechanik wprowadził Fiata na stanowisko i podłączył tester diagnostyczny. Odczytane błędy wskazywały na uszkodzenie zaworu EGR. Według wskazań licznika, samochód miał już blisko 200 tysięcy kilometrów przebiegu, a zawór rzeczywiście uwalany był nagarem i nie dał się poruszyć. Mechanik poinformował klientkę, że element jest do wymiany i udzielił odpowiedzi na dwa pytania: ile to mniej więcej będzie kosztowało oraz po kiego grzyba ten zawór, skoro samochód i tak jeździ. Co do drugiego pytania to i mechanik miał pewne egzystencjalne rozterki. – Cóż począć, wymyślili toto, to się psuje. Nie psuje się tylko to, czego nie ma – wetchnął sentencjonalnie.

Jeszcze tego samego dnia EGR został wymieniony. Jazda próbna przebiegła pomyślnie, lampka check engine nie zapalała się już. Samochód wydano właścicielce.

Lampka znów świeci

Następnego dnia pani Magda zadzwoniła do warsztatu z informacją, że lampka znów zaczęła świecić. Ostrzegawcza lampka zapaliła się również w głowie mechanika. Przeczuwał, że właśnie trafił mu się tzw. nietypowy przypadek, który może skończyć się diagnostycznym ślęczeniem, czego nie lubi chyba żaden mechanik na świecie. Nie pozostało jednak nic innego, jak zaprosić klientkę ponownie. Punto znów trafiło na stanowisko, gdzie zbadano je testerem diagnostycznym.

Okazało się, że w pamięci sterownika znów zapisany jest błąd wskazujący na uszkodzenie EGR. – Jak to? Od razu się zepsuł? Może to jakiś bubel – dała wyraz swojemu zaniepokojeniu pani Magda. – Stawiam dolary przeciw orzechom, że zawór jest dobry. Pewnie coś innego szwankuje – odparł mechanik, któremu klientka lekko weszła na ambicję. I aby nie być gołosłownym, przystąpił do diagnostyki inkryminowanego elementu, głównie po to, by wykluczyć jego awarię, która rzeczywiście była raczej mało prawdopodobna. W istocie zawór pracował prawidłowo, pomyślnie przeszedł testy wykonawcze, pomiary oporności i napięć w instalacji elektrycznej. Mechanik postanowił jeszcze raz przeprowadzić adaptację zaworu, po czym udał się na jazdę próbną. Już zaczął się cieszyć, że problem został rozwiązany, gdy tuż przed dojechaniem do warsztatu kontrolka zapaliła się po raz kolejny.

Znalezisko

Stało się jasne, że sytuacja wymaga bardziej radykalnych działań. Mechanik poinformował klientkę, że prosta na pozór sprawa okazała się być kłopotliwa. Wyjaśnił, że zmuszony jest zdemontować kolektory – dolotowy i wydechowy, a następnie porządnie je wyczyścić, w czym upatruje szansy na przywrócenie im sprawności. Zaznaczył, że być może konieczna będzie wymiana któregoś elementu. Pani Magda była rozwojem wydarzeń wyraźnie przybita. Żegnając się, poprosiła o informowanie na bieżąco o postępie prac, oraz przewidywanych kosztach naprawy.

Na szczęście dla pani Magdy, sprawa znalazła rozwiązanie dość szybko i nie trzeba było nic więcej wymieniać. Oto bowiem kiedy mechanik zdemontował kolektor dolotowy, znalazł coś dziwnego. – A, takie buty! – zakrzyknął, budząc zainteresowanie kolegów z warsztatu. Obiektem, który wywołał tę żywą reakcję było „ciało obce”. Wystarczyło je usunąć i oczyścić kolektor, by samochód odzyskał sprawność, a lampka check engine przestała się wreszcie zapalać. Oddając samochód klientce, mechanik uroczyście jej wręczył, oprócz kluczyków, również swe znalezisko, a także wytłumaczył osłupiałej pani Magdzie, na czym polegał problem.

Przyczyną awarii była otóż blaszana podkładka, którą jakiś „pomysłowy Dobromir” zamontował w kolektorze dolotowym. Redukowała ona ilość spalin doprowadzanych przez EGR, co miało być patentem na niesprawny zawór. Po wymontowaniu owej podkładki i wyczyszczeniu kolektorów lampka w aucie przestała świecić.

Wojciech Słojewski, Wocar

Zostaw Komentarz