Do przyjaciół Duńczyków, czyli dlaczego przymusowa elektromobilność to poroniony pomysł

26 maj 2021

Lud nie ma chleba? Niech wsuwa ciastka – słowa te przypisywane przez jakobinów Marii Antoninie, austriackiej żonie „ostatniego tyrana” Ludwika XVI powiedziała ponoć Maria Leszczyńska, polska żona poprzedniego Ludwika. Ktokolwiek to powiedział albo i nie powiedział – słowa te stały się symbolem kompletnego braku znajomości realiów, a przypomniały nam się w związku z apelem wystosowanym przez Danię do Komisji Europejskiej.

Otóż duński rząd wzywa Komisję, by ta wprowadziła w 2030 roku całkowity zakaz sprzedaży na terenie UE nowych pojazdów wyposażonych w silniki spalinowe. Zdaniem Duńczyków, klimat nie będzie na nas czekał, trzeba go ratować teraz, sięgając po metody radykalne. Należy całkowicie przestawić transport osobowy na tory elektromobilności. Za dziewięć lat wszyscy w Europie kupowalibyśmy wyłącznie samochody elektryczne i nie emitowalibyśmy dwutlenku węgla – tak kombinują rodacy Hamleta.

Przepraszamy, że zapytamy, a w Krużewnikach byli? No bo najwyraźniej Duńczycy wyobrażają sobie Polskę jako taką nieco większą Danię – kraj płaski, wietrzny, nad Bałtykiem, zamieszkały przez zamożnych, szczęśliwych ludzi, i tylko królowa nie jeździ do sklepu na rowerze.

No więc, drodzy duńscy przyjaciele, my tu ledwo wyrabiamy na chlebek, a wy nam polecacie ciastka. Choćby nawet wietrzysko pozrywało nam wszystkie dachy, nie pobijemy tak jak wy we wrześniu rekordu produkcji prądu z wiatraków, pokrywając całe krajowe zapotrzebowanie i to z 30% zapasem. U nas wiatraki nie obrodziły, a prąd mamy głównie z węgla, więc nawet jak będziemy jeździć na baterię, to i tak CO2 pójdzie w komin.

W dodatku i z tym „brudnym” prądem krucho, bo jak się w Bełchatowie elektrownia zepsuła, musieliśmy od Szweda pożyczać, żeby się nam lodówki nie rozmroziły. W Turowie zabronili nam kopać, bo w Czechach od tego studnie wyschły, więc mamy w perspektywie 20. stopień zasilania latem. Do tego nasze sieci energetyczne to taka nędza, że jakbyśmy wszyscy podłączyli elektryki do gniazdek, toby się za oknem słupy z wrażenia poprzewracały.

No i ze świniami też nam nie wychodzi tak jak wam. U nas to albo świńska górka i w skupie ceny takie, że już lepiej kabana na pastowanego dzika przerobić, albo zaraza i hodowlę szlag trafia. Jakim cudem wy na tym waszym bekonie zarabiacie, pozostanie dla nas na zawsze niezbadaną tajemnicą. Wiadomo za to, że statystyczny Polak zarabia średnio cztery razy mniej niż Duńczyk, a za nowy samochód musi zapłacić tyle samo. Elektryk z salonu zamiast skasowanego pekaesu, to zatem pomysł z baśni Andersena, a te jak wiadomo, na ogół źle się kończą.

1 comments
  1. Przecież premier obiecywał milion polskich samochodów elektrycznych.
    Może nawet emeryci w ramach 15+ dostaliby za darmo lub z bonifikatą.
    A prąd ? Prąd się kupi od Czechów lub Niemców.
    45 mln euro byłoby wsadem do Pierwszej Polskiej Elektrowni Atomowej lub do farmy wiatrowej na Bałtyku.
    Oni już tam za nas myślą. Jak wymyślą projekt przyślą.

Zostaw Komentarz