Naprawy powypadkowe – równowaga na razie utrzymana

16 lip 2019

Rząd krytycznie ocenił senacki projekt ustawy, który ustanawia zakaz cesji wierzytelności wynikających z czynów niedozwolonych. Jego wprowadzenie oznaczałoby koniec powypadkowych napraw bezgotówkowych. Zgodnie z postulatem branży decydenci uznali, że rozwiązanie takie byłoby niekorzystne dla poszkodowanych kierowców, a artykuł 9. przewidujący zakaz cesji nie ma uzasadnienia. Czy to zatem koniec senackiego projektu?

Likwidacja szkód komunikacyjnych to obszar, na którym ściera się kilka grup interesów. Należy przy tym pamiętać, że interesy te są różne. Klienci firm ubezpieczeniowych chcieliby jak najmniej płacić za polisy, a jednocześnie, w razie kolizji, oczekują szybko i sprawnie przeprowadzonej naprawy, która przywróci pełną sprawność pojazdu. Warsztaty samochodowe, co zrozumiałe, są zainteresowane możliwie wysoką opłacalnością świadczonych przez nie usług, natomiast ubezpieczycielom zależy na jak najwyższej rentowności ich działalności, co oznacza utrzymanie wysokich cen polis i jak najmniejszych kosztów likwidacji szkód.

Trójkąt (na razie) nienaruszony

W tym rynkowym trójkącie panuje pewna, z trudem wypracowana stabilizacja, a żadna ze stron pomimo znacznych różnic w wielkości nie może zdominować pozostałych. Jeśli jednak proponowane przez Senat regulacje weszłyby w życie, ta krucha równowaga zostałaby zaburzona, z korzyścią dla wielkich firm ubezpieczeniowych.

Szczęśliwie jednak rząd, popierając stanowisko prezentowane m.in. przez Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych, wskazał, że określony w art. 9. projektu ustawy zakaz przenoszenia wierzytelności z tytułu czynów niedozwolonych nie znajduje uzasadnienia i powinien zostać usunięty z projektu ustawy.

– W przesłanym Marszałkowi Sejmu stanowisku rząd słusznie wskazuje, że proponowany w art. 9. projektu zakaz cesji byłby niekorzystny dla poszkodowanych, którym przysługuje roszczenie odszkodowawcze, wynikające na przykład ze szkody komunikacyjnej likwidowanej z polisy OC. Niezwykle cieszymy się z takiej oceny tego szkodliwego zapisu. W obecnym modelu możliwych napraw „bezgotówkowych” kierowcy nie muszą wykładać własnych środków pieniężnych, a dochodzeniem roszczeń od zakładu ubezpieczeń zajmuje się np. warsztat, który naprawia auto. Cała transakcja odbywa się bezgotówkowo, a koszty naprawy są pokrywane z polisy OC sprawcy szkody. Takie rozwiązanie jest dla kierowcy i warsztatu bardziej korzystne niż naprawa według wyceny – mówi Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.

Według wyceny czy bezgotówkowo?

W przypadku wprowadzenia w życie zapisu o zakazie cesji sytuacja kierowców, których pojazdy wzięły udział w kolizji, a także warsztatów dokonujących napraw bezgotówkowych uległaby drastycznemu pogorszeniu. Poszkodowany, chcąc naprawić samochód uszkodzony nie z jego winy, musiałby z własnej kieszeni pokryć koszty naprawy oraz ewentualnie wynajmu auta zastępczego, a następnie dochodzić wypłaty odszkodowania od ubezpieczyciela. Chyba, że zgodziłby się wcześniej na likwidację szkody według wyceny.

Jeśli kierowca decyduje się na rozliczenie gotówkowe, nie ma nawet obowiązku udowadniania, że pojazd naprawiał. Z reguły jednak za otrzymaną kwotę nie można doprowadzić pojazdu do stanu sprzed kolizji. Zazwyczaj bowiem bezsporna kwota jaką ubezpieczyciel skłonny jest szybko wypłacić, jest znacznie mniejsza niż to konieczne do profesjonalnej naprawy przez wykwalifikowany warsztat. Prowadzi to do tego, że uszkodzone pojazdy albo nie są w ogóle naprawiane, albo naprawiane metodami chałupniczymi przez nielegalne punkty napraw, przy użyciu części używanych. Powiększa to szarą strefę i prowadzi do pogarszania się stanu technicznego pojazdów poruszających się po naszych drogach. Skutkuje to także tym, że profesjonalne i legalnie działające warsztaty samochodowe tracą klientów, bo nie są w stanie naprawić pojazdu za kwotę z likwidacji szkody według wyceny.

– Obecne stanowisko rządu pozwala mniemać, że niekorzystny przepis zaproponowany przez Senat nie wejdzie w życie i zostanie przez Sejm usunięty w dalszym etapie procesu legislacyjnego. Rząd to wręcz rekomenduje. Jednak oczywiście w miejsce senackiego projektu może wejść inne „kompromisowe” rozwiązanie, dlatego należy przyglądać się dalszemu rozwojowi wypadków w tym temacie. Dopóki ustawa w brzmieniu „neutralnym” dla naszej branży nie wejdzie w życie, dopóty nie można być niczego pewnym – dodaje Alfred Franke.

Zostaw Komentarz