Niewydolność paliwowa

27 kwi 2020

Przyczyny awarii bywają często boleśnie prozaiczne. Często jednak nie tak łatwo można je ustalić, a to właśnie z powodu owej prozaiczności, która bywa tak pospolita, że aż zaskakująca.

Przy okazji opisywania tej oto, jakże prawdziwej, warsztatowej historyjki przypomniała się nam scena z popularnego niegdyś serialu „Czterej pancerni i pies”, w której Janek Kos, chcąc koniecznie dostać się do wojsk pancernych, zastosował kuglarską sztuczkę, mającą zaświadczyć o jego kwalifikacjach mechanika. Najpierw zatkał gałganem rurę wydechową w ciężarówce ZiS kaprala Wichury, a kiedy okazało się, że samochód nie chce zapalić, osobiście sprokurowaną awarię usunął przy pomocy zmyślnego psa Szarika, który odetkał rurę, podczas gdy Janek skupiał na sobie uwagę, udając że majstruje przy silniku.

Nowy samochód, nowe kłopoty

Pan Adam, nauczyciel matematyki, nauczający królowej nauk w jednym z warszawskich liceów, postanowił zmienić samochód. Traf chciał, że znajomy znajomego podjął podobną decyzję, co zaowocowało tym, że Opel Vectra DTH z roku 2006 przeszedł na własność pana Adama. Zacny belfer był zachwycony nabytkiem, bowiem Vectra była duża, dynamiczna, a do tego stosunkowo ekonomiczna, dzięki nowoczesnemu dieslowi pod maską.

Wszystko byłoby dobrze, gdyby pan Adam nie padł ofiarą znanego i opisywanego w literaturze przedmiotu zjawiska polegającego na tym, że samochód dotąd niezawodny i niesprawiający kłopotów swojemu pierwszemu właścicielowi, niczym mongolski wierzchowiec zaczyna się narowić, kiedy trafia w inne ręce. Tak też zaczęła się zachowywać nasza Vectra.

Gaśnie na skrzyżowaniu

Wszystko zaczęło się od gaśnięcia na skrzyżowaniu. Pan Adam, choć miał umysł ścisły, nie znał się kompletnie na samochodowej mechanice i początkowo sądził, że sprawie uda się zaradzić, przedmuchując jakąś dyszę, tak jak to się niegdyś czyniło w „małym fiacie”, jego pierwszym samochodzie, którym jeździł dwadzieścia lat wcześniej. Niemniej odwlekał wizytę w warsztacie, bowiem powoli zaczął się przyzwyczajać do gaśnięcia silnika na jałowych obrotach. I czyniłby to zapewne dalej, gdyby samochód nie stracił mocy. Rad nierad, wybrał się więc pan Adam z Oplem do warsztatu.

Huśtawka nastroju

Tamtejszy mechanik przeprowadził najpierw test komputerowy, który wykazał zapisane w sterowniku błędy: „Zawór regulacji ciśnienia – nieprawidłowe działanie” oraz: „Czujnik ciśnienia paliwa – wartość nieprawidłowa”. Następnie postanowił zacząć, jak to się mówi, od pieca i na dobry początek wymienił wkład filtra paliwa. To najwyraźniej pomogło Vectrze, bo objawy awarii ustały. Niestety poprawa okazała się nietrwała i już kilka dni później niemoc powróciła.

Pan Adam, któremu dopiero co kamień spadł z serca, bowiem obawiał się, że awaria jest poważna i za jej usunięcie słono zapłaci, znów się srodze zafrasował. Samochód powrócił zaś do warsztatu.

Mechanik przeprowadził ponowne badanie komputerowe, a kiedy znalezione błędy były takie same jak poprzednio, zdecydował się wymienić regulator ciśnienia, który uznał za najbardziej prawdopodobnego sprawcę kłopotów. No i rzeczywiście pomogło, ale tylko na jeden dzień. Następnego na desce rozdzielczej Vectry zapaliła się, paskudnym pomarańczowym światełkiem, kontrolka check engine, a jej widok zmroził pana Adama. Vectra zameldowała się zaś w warsztacie po raz trzeci.

Jednak kapitulacja

Powiedzmy sobie od razu, że fachowiec nie był ponownym widokiem Opla i pana Adama zachwycony. Czuł, że sprawa zaczyna wymykać się spod kontroli i diabli wiedzą, jak się to wszystko skończy. Tak czy owak trzeba było coś przedsięwziąć. Tym razem intuicja podpowiadała mechanikowi, że należy wymienić czujnik ciśnienia paliwa. Tak też uczynił, co oczywiście nic a nic nie pomogło. Wówczas zapadła decyzja o wymontowaniu wtryskiwaczy i posłaniu ich do specjalistycznego serwisu dieslowskiego z nadzieją, że ta operacja okaże się zbawienna.

Dwa tygodnie później zregenerowane wtryski wróciły na miejsce. Badanie przelewów wykazało, że są one wzorcowe i wydawało się, że nareszcie nadszedł kres kłopotów. Jednak samochód jeździł dobrze tylko przez dwa dni, po czym objawy awarii zaczęły powracać, podobnie jak zapisy tych samych błędów, co podłamało pana Adama, a przy okazji wpędziło w zrozumiałą frustrację mechanika, który z powodu nieszczęsnej Vectry przestał dobrze sypiać.

Wtedy też mechanik podjął decyzję o kapitulacji. Do głowy nie przychodziły mu już żadne sensowne pomysły, a wymienianie kolejnych elementów układu paliwowego nie dość, że zwiększyłoby i tak już niemałe koszty naprawy, to na dokładkę nie dawało żadnej gwarancji skutecznego usunięcia awarii. Tak oto pan Adam i jego Vectra pojechali do pewnego niezależnego, lecz dobrze wyposażonego warsztatu, poleconego zresztą przez mechanika, który miał pecha trafić na ów samochód jako pierwszy.

Przyczyna odkryta

Pan Adam liczył, że inni fachowcy wniosą do sprawy świeże spojrzenie. Nadzieją tą podzielił się z mechanikami, którzy przezornie niczego klientowi nie obiecali, poza tym, że zrobią co w ich mocy. Sprawa od początku wydawała się niełatwa, bowiem zastosowany w Vectrze boschowski system common rail uznawany jest generalnie za dość trudny do diagnozowania. Układ składa się z pompy CR z zaworem regulacji, rozdzielacza paliwa, listwy zasobnikowej, zaworu regulacji ciśnienia w listwie, czujnika ciśnienia paliwa, przewodów wysokiego ciśnienia oraz wtryskiwaczy.

Najpierw należało ustalić przyczynę gaśnięcia silnika oraz sprawdzić przebieg wartości ciśnienia w listwie. Test komputerowy wartości rzeczywistych pokazał, że po kilkakrotnym, mocnym przegazowaniu ciśnienie paliwa nagle spadało, a wówczas silnik gasł. Aby wykluczyć błąd czujnika ciśnienia paliwa, mechanik podłączył do listwy zewnętrzny miernik ciśnienia w celu porównania wskazań. Okazały się identyczne.

W ten sposób udało się ustalić, że powodem usterki jest nagły spadek ciśnienia paliwa w railu. Co ciekawe, po tym jak silnik gasł, udawało się go bezproblemowo uruchomić ponownie.

Mechanik przeanalizował dotychczasowe ustalenia i sporządził listę podejrzanych, niczym rasowy śledczy. Znalazły się na niej: pompa CR, zawór regulacji ciśnienia, rozdzielacz paliwa, listwa zasobnikowa oraz wtryskiwacze.

Warunkowo z kręgu podejrzanych wykluczony został zawór regulacji, który jak wiemy był całkiem nowy, a także wtryskiwacze, które zostały sprawdzone i wyregulowane w specjalistycznym serwisie dieslowskim.

Doświadczenie podpowiadało mechanikowi, że należy się przyjrzeć dokładnie pompie wysokiego ciśnienia. Jednak zanim zaczął się pompie przyglądać, coś go tknęło. Sprawdził oto jeszcze jedną rzecz i sprawa nagle okazała się jasna jak słońce. Ustalenia mechanika zostały również potwierdzone zeznaniami pana Adama, który został wezwany na przesłuchanie i wzięty w „krzyżowy ogień pytań”. Sprawa znalazła szczęśliwy finał, awaria została trwale usunięta, a pan Adam otrzymał na drogę instrukcje, co robić i czego nie robić, by uniknąć takich przykrych przygód w przyszłości.

Czas zdradzić, co trapiło Opla. Otóż okazało się, że przyczyną był częściowo niedrożny filtr paliwa, przytkany jakąś mazistą substancją. Właściciel samochodu, powodowany źle pojętą oszczędnością, zatankował na jakiejś podejrzanej, niemarkowej stacji. To co wlał do zbiornika być może nadawało się do celów opałowych, ale na pewno nie do zasilania silnika samochodowego. Potwierdziły to przeprowadzone w warsztacie badania polegające na zlaniu odrobiny paliwa do szklanej butelki. Ciecz była mętna i pozostawała po sobie kleisty osad zatykający po kilku godzinach nowy wkład filtra. Zawartość baku została ściągnięta, filtr wymieniony, a właściciela auta przeszkolono, jak i gdzie tankować.

Zostaw Komentarz