Piraci w warsztacie

22 sty 2014

Problem korzystania z nielegalnego oprogramowania dotyczy nie tylko biur, ale również warsztatów samochodowych. Proceder ten jest jednak coraz energiczniej ścigany, a winni ponoszą surowe konsekwencje.

Jak wiadomo, nowoczesne wyposażenie diagnostyczne jest dziś w warsztacie równie niezbędne jak klucze i bez niego po prostu nie da się już prowadzić usług serwisowych. O ile jednak wszyscy zdają sobie sprawę, że tzw. twarde narzędzia trzeba kupić, a nie ukraść, o tyle obowiązek zapłacenia za oprogramowanie diagnostyczne nie jest już dla wszystkich oczywistością.

 Co za to grozi

Niestety problem pirackiego oprogramowania nie ominął również branży usług warsztatowych. Być może nie wszyscy użytkownicy „nielegali” zdają sobie jednak sprawę, że w ten sposób popełniają przestępstwo i może ich za to spotkać naprawdę dotkliwa kara.

Przepisy mówią jednoznacznie, że przedsiębiorca, który korzysta, nawet nieświadomie, z nielegalnego oprogramowania może ponieść odpowiedzialność odszkodowawczą, a nawet karną. Tak więc w przypadku naruszenia autorskich praw majątkowych do programu komputerowego, uprawniony, którego prawa zostały naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła te prawa naprawienia wyrządzonej szkody, np. poprzez zapłatę sumy równej dwukrotności, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione, trzykrotności kosztu licencji. Ponadto sprawca naruszenia autorskich praw majątkowych może być zmuszony do wydania uzyskanych korzyści, czyli zwrotu pieniędzy, które zarobił wykorzystując w pracy nielegalne oprogramowanie.

Niezależnie od tych roszczeń uprawniony może się domagać także: jednokrotnego albo wielokrotnego ogłoszenia w prasie oświadczenia odpowiedniej treści lub podania do publicznej wiadomości części albo całości orzeczenia sądu wydanego w rozpatrywanej sprawie, zapłaty przez sprawcę odpowiedniej sumy na rzecz Funduszu Promocji Twórczości.

Krótko mówiąc złapanie warsztatu na korzystaniu z nielegalnego oprogramowania może się skończyć jego finansową katastrofą i zmuszeniem właściciela do zamknięcia interesu.

Oprócz tych nieprzyjemności, które mogą być zasądzone w postępowaniu cywilnym, winnemu naruszeniu autorskich praw majątkowych grozi również sankcja karna, czyli grzywna, kara ograniczenia wolności, a nawet kara pozbawienia wolności do 5 lat.

 Dwa przykłady

Warto również powiedzieć, że prawo chroniące własność intelektualną przestało już być martwe i ci, którzy je naruszają musza liczyć się z konsekwencjami. Oto przykłady z jednego tylko województwa opolskiego. W trzech głubczyckich warsztatach samochodowych policja wykryła nielegalne oprogramowanie wartości 150 tys. złotych. Znajdowało się m.in. w specjalistycznym sprzęcie do diagnostyki. Policja nie informuje, ile osób jest zamieszanych w sprawę. Wiadomo za to, że grozi im do 5 lat więzienia. Wartość zarekwirowanego oprogramowania, zapisanego na 70 płytach i dwóch twardych dyskach, została wstępnie oszacowana na 150 tys. zł.

Z kolei w Olesnie kontrolę w jednym z zakładów mechaniki pojazdowej przeprowadzili wspólnie miejscowi policjanci oraz funkcjonariusze Wydziału do walki z Przestępczością Gospodarczą KWP w Opolu. Na terenie warsztatu w powiecie oleskim ujawniono nielegalne programy komputerowe, służące m.in. do diagnostyki samochodów różnych marek. Funkcjonariusze zabezpieczyli dysk twardy, laptop z interfejsem diagnostycznym oraz płyty z pirackim oprogramowaniem. Straty jakie ponieśli autorzy programów komputerowych szacowane są na około 20 tysięcy złotych.

Przy realizacji tej sprawy policjanci współpracowali z przedstawicielem firmy Lege-Artis-Service z Warszawy, zajmującej się ochroną praw autorskich i znaków towarowych, która reprezentuje pokrzywdzonych.

Nieuczciwa konkurencja

Niestety nie wszyscy uważają korzystanie z pirackiego oprogramowania za kradzież. Do wniosku tego można dojść choćby po lekturze niektórych wpisów na rozmaitych forach internetowych. Pojawiają się argumenty o tym, że ci którzy ścigają piratów sami zapewne mają na odtwarzaczach mp3 muzykę ściągniętą z internetu, itd. itp.

Oczywiście można długo tłumaczyć, że stworzenie odpowiedniego oprogramowania diagnostycznego to praca wielu ludzi, koszty itd. Nie do wszystkich te argumenty trafiają. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zakrzyknie: łapcie lepiej złodziei w rządzie, którzy okradają biednych ludzi, a nie uczciwie pracujących.

Otóż wypada zadać sobie pytanie, czy mechanik, który bierze od klienta stówę za komputerową diagnozę, a sam używa skradzionego programu jest rzeczywiście uczciwy. Czy konkurując z warsztatem, który poniósł określone koszty na zakup legalnego urządzenia i oprogramowania diagnostycznego, robi to naprawdę uczciwie? – Mówiąc o piractwie w warsztatach wspomina się głównie o okradaniu firmy dostarczającą sprzęt diagnostyczny. To jednak tylko jeden aspekt całej sprawy. Drugi polega na tym, że warsztat, który legalnie użytkuje sprzęt, nie może konkurować na tych samych warunkach z tymi, którzy zapłacili za nielegalne oprogramowanie. My mamy na przykład trzy testery diagnostyczne dobrych firm, za które zapłaciliśmy niemałe pieniądze i dalej płacimy za aktualizacje. To są nasze stałe koszty. Tymczasem są warsztaty, często działające w szarej strefie, które nie tylko unikają podatków, ale również nie płacą za dostęp do danych diagnostycznych. Jeśli tacy ludzie będą mogli nieuczciwie prowadzić biznes, bez strachu, że poniosą poważne konsekwencje, to będzie to oznaczało, że państwo traktuje mnie jak frajera pompkę – mówi z goryczą właściciel niezależnego serwisu średniej wielkości.

 

 

5 komentarzy
  1. Popieram takie kontrole ,powinny być częściej to by wymiotło wielu cwaniaków z branży.Działam od 20lat zatrudniam
    legalnie pracowników,podnośniki zgłoszone do UDT,komputery serwisowe
    licencjonowane śpię spokojnie.Jak wjeżdza jakiś samochód na teren warsztatu nie mam strachu w oczach.
    Klienta traktuje poważnie a nie jak dojną krowę

  2. Dobrze zeby ktos naprawde sie za to wziął, nie tylko jednorazowa akcja która nic nie zmieni u mnie podłączenie kompa 50Pln za płotem 30Pln ja płace za programy i podatki za płotem wiadomo czas z tym skonczyc.

  3. Jak miło słyszeć, że ktoś coś robi w tej kwestii bo już zaczynałem wątpić w sens łożenia grubej kasy w legalny sprzęt i oprogramowanie.

  4. Najgorsze jest to że większości klientów nie interesuje ile kosztuje aktualizacja testera- MA BYĆ TANIO.Jak nie, to za rogiem jest taniej. Ciekawi mnie czy gość „za płotem za 30zł odczyta i pokasuje błędy(te co się dadzą )czy może – prócz wydruku- powie również co się zepsuło.. bo z tych co znam to mało kto diagnozę postawi bez googla i elektrody, ew forum danego pojazdu 🙂

Zostaw Komentarz