Pozwana obywatelka wiewiórka, czyli kto zapłaci za sojowe kable

21 lip 2021

Sezon ogórkowy w pełni, co widać również w prasowych doniesieniach z branży motoryzacyjnej. I tak na przykład nowojorski tabloid „New York Post” straszy hordami szczurów-wandali, które grasują po amerykańskiej metropolii i masowo dewastują nowe samochody, szczególne upodobanie znajdując w autach Tesli, choć bezpieczna nie jest żadna marka.

Niejaka Sarah Williams, lekarka z Manhattanu przeżyła chwile grozy, kiedy to ogromne szczurzysko wyskoczyło na nią ze schowka przed siedzeniem pasażera. Ponoć to szczur wyszedł na tym najgorzej, jako że został przez lekarkę sprawnie ukatrupiony. Zanim jednak wyzionął był ducha, zdążył obeżreć kable z izolacji, doprowadzając w ten sposób do szkód, których usunięcie oszacowano na ponad 5 tysięcy dolarów.

Dlaczego problem szczurzych napaści na samochody stał się tak palący właśnie teraz, skoro te wszędobylskie gryzonie rezydują w Nowym Jorku od początków jego istnienia? Ano dlatego, że we współczesnych samochodach – jak informuje „NYP” – stosuje się okablowanie z ekologiczną izolacją, w której jednym z zastosowanych komponentów jest soja, która bardzo smakuje gryzoniom.

Ponieważ, jak już wspomnieliśmy, „New York Post” to bulwarówka i nikt uznaje tej gazety za poważne źródło informacji, postanowiliśmy sprawdzić, na ile informacja o jadalnych kablach jest wiarygodna. No i znaleźliśmy doniesienia, które ukazały się już trzy lata temu w poważnym amerykańskim piśmie motoryzacyjnym „Car and Driver”. Periodyk opisuje przygodę niejakiego Leo Horowitza, który kupił nową Hondę Accord. Któregoś dnia nie mógł uruchomić samochodu, więc otworzył maskę, by sprawdzić, co może być tego przyczyną. Jakież było jego zdumienie, kiedy pod maską ujrzał wiewiórkę, która siedziała wśród obgryzionych kabli, spoglądając, proszę sobie wyobrazić – obelżywie. Rachunek za naprawę dopiero co kupionego auta opiewał na prawie 4 tysiące dolarów. Leo Horowitz nie był w ciemię bity i amerykańskim zwyczajem od razu postanowił kogoś pozwać. W pierwszym odruchu chciał nasłać swojego prawnika na wiewórkę, ale ten wyjaśnił mu, że to bez sensu, bo gryzoń jest niezbyt wypłacalny. Pozew dostała zatem Honda, która ostatecznie pokryła naprawę w 99%, przyznając tym samym, że zastosowanie kabli z sojową izolacją sprowokowało wiewiórkę.

Z tego płynie pewna nauka również dla polskich kierowców. Jak wiadomo i u nas zwierz wszelaki zakrada się nocami do zaparkowanych samochodów i obżera kable. Być może ma to związek ze składem mieszanki zastosowanej do produkcji izolacji, która zawiera jakiś jadalny składnik. Może więc i u nas dałoby się pozwać za to producenta samochodu?

Już słyszymy śmiech naszych Czytelników – tu nie Ameryka, tu się w sądzie nie fika. Dość powiedzieć, że w Stanach suma odszkodowań, które wypłacił Volkswagen za „Dieselgate” wyniosła niemal 10 miliardów dolarów, w Niemczech znacznie mniej, bo jedynie miliard. A w Polsce… A w Polsce dziękuję, wszyscy zdrowi.

 

Zostaw Komentarz