Stuk, puk laską w podłogę, Sejm nie wyraża zgody – czyli jak uratowano rynek kamperów

31 mar 2021

Kiedy tak zwany „ustawodawca”, czyli grupa nie całkiem zorientowanych, a często w ogóle zdezorientowanych posłów oderwanych od ciekawszych zajęć, przegłosuje jakąś ustawę, często okazuje się, że marszałkowską laską obrywają po głowie ci, o których autorzy zmian w ogóle nie pamiętali, a może nawet nie wiedzieli.

Niewiele brakowało, a doszłoby do tego przy okazji próby nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym. Projekt zmian wprowadzał nowy przedmiot opodatkowania akcyzą w przypadku samochodów osobowych. Opodatkowaniu miało podlegać „dokonanie w pojeździe samochodowym innym niż samochód osobowy, zarejestrowanym na terytorium kraju zgodnie z przepisami o ruchu drogowym, zmian konstrukcyjnych zmieniających rodzaj tego samochodu na samochód osobowy” – tak nieco zawile napisało Ministerstwo Finansów.

Projekt wymierzony był w tych, którzy kiwają państwo w ten sposób, że rejestrują samochody osobowe jako ciężarówki, płacąc niższy podatek, po czym przerejestrowują je z powrotem na osobówki i jeżdżą sobie nimi jak gdyby nigdy nic.

Trudno nie zgodzić się, że rejestrowanie Mercedesa S-klasy jako holownika pomocy drogowej, by miesiąc później przerejestrować go na normalny samochód osobowy, to patologia i coś należy z tym zrobić. „Ustawodawca” jednakowoż nie przewidział, że zamachując się fiskalnym batem w zamiarze chłośnięcia różnych wydrwigroszy, przy okazji przyłoży Bogu ducha winnym legalnym przedsiębiorcom budującym kampery. Tak bowiem skonstruowany podatek uderzyłby również ich. Prężnie rozwijający się segment rynku motoryzacyjnego mógł w ten sposób zostać upupiony, a działający na nim przedsiębiorcy zasililiby rzeszę właścicieli firm oczekujących od państwa finansowej kroplówki. Bez sensu? Tak nam się wydaje i na szczęście dla kamperów tak sądziła również sejmowa większość, która odrzuciła projekt zmian.

Cała ta historia pokazuje, jak ważne są rzetelnie prowadzone konsultacje społeczne, kiedy wszyscy zainteresowani projektem zmian mają okazje wtrącić do debaty swoje trzy grosze, aby ministerialni urzędnicy wiedzieli, co projektują, a posłowie – nad czym głosują w przerwie między przechadzaniem się po kuluarach, a obiadkiem w sejmowej restauracji. Bez czujności różnych stowarzyszeń i organizacji pozarządowych, na przykład SDCM, „ustawodawca” nie raz uszyłby nam takie buty, żebyśmy się ze śmiechu nie pozbierali.

Zostaw Komentarz