Syrena nad Tamizą

29 paź 2013

Twórcy słynnego programu „Fani czterech kółek”, jednego z przebojów telewizji Discovery, wzięli na warsztat naszą poczciwą Syrenę 105. Tym, którzy nie oglądali ani jednego odcinka tej sympatycznej serii, wyjaśniamy, że ideą programu jest przywracanie świetności starym samochodom, które następnie są z zyskiem odsprzedawane.

Kiedy dowiedziałem się, że Syrena, auto poza Polską praktycznie nieznane, trafi w ręce synów Albionu, bałem się, że Mike Brewer i Ed China będą się nad naszą bidusią „skarpetą” pastwić, tak jak Clarkson z „Top Gear” nad Polonezem, o którym usłyszeliśmy, że jest solidny i trwały jak erekcja emeryta.

Syrena 1Tymczasem miłe zaskoczenie – Syrena została otoczona czułością, a obowiązkowa angielska ironia była ciepła i serdeczna. Owszem, jak stwierdził Brewster, jego czajnik szybciej gotuje wodę, niż samochodzina osiąga setkę, ale za to pod względem oryginalności „skarpeta” wygrywa z Lotusem. W jednej z finałowych scen dwaj sympatyczni Angole mkną odpicowaną jak bombka „syrenką” po londyńskich ulicach, a towarzyszą im zaciekawione spojrzenia przechodniów.

Syrena to rzeczywiście pojazd ze wszech miar oryginalny. Przede wszystkim to jedyny seryjnie wytwarzany samochód osobowy będący w pełni wytworem polskiej myśli technicznej. Los tej konstrukcji jest historią walki motoryzacyjnych zapaleńców z przeciwnościami. Bo Syrena była na przekór – polityce, technologicznej nędzy i absurdalnej socjalistycznej ekonomii. Oczywiście, nasz wehikuł nie stanowił cudu techniki. O ile w latach 50. jeszcze jakoś przystawał do ówczesnych trendów w motoryzacji, to już pod koniec produkcji Syrena była skamieliną. Ciekawe, że ten bezpretensjonalny samochodzik, który w połowie lat 80. wydawał się skrajnym obciachem i niebywałym brzydactwem, dziś zachwyca młodych wielbicieli zabytkowych pojazdów, którzy odnajdują w nim nostalgiczny urok retro. Moją szczerą sympatię budzą ci, którzy przygarniają stare „syrenki” gnijące gdzieś jeszcze na podwórzach i przywracają im blask, jakiego nie miały nawet w dniu opuszczenia fabryki. Nasza historia motoryzacji nie jest tak bogata jak niemiecka, francuska, czy brytyjska, ale mimo wszystko mamy swój dorobek, który warto ocalić od zapomnienia.

Grzegorz Kacalski

 

1 comments
  1. Clarkson, czyli buc nadęty, bez krzty pojęcia o czymkolwiek, a na pewno o motoryzacji nie powinien się odzywać. Jest głąbem, który nie zauważył, że „wspaniała” motoryzacja w GB składa się z kilku licencyjnych wynalazków, zresztą źle wykonywanych i kilku własnych wozów drabiniastych. I jego krytyka czegokolwiek jest niezasadna i pozbawiona jakichkolwiek podstaw.

Zostaw Komentarz