Wakacje w mieście, czyli o zaletach niewyjeżdżania na urlop

23 cze 2021

– Kolego Kowalski, chciałem was zapytać, czy lubicie korki do bramek na autostradzie?
– Skąd, panie dyrektorze!
A kolejki w Dębkach czy Dąbkach po smażoną flądrę grubości gazety, z czego większość to panierka, w towarzystwie pięciu frytek, za 40 złotych porcja?
… okropne!
A to może chcielibyście potrenować MMA, wdając się bójkę o miejsce na parkingu przy drodze do Morskiego Oka?
No co pan, panie dyrektorze!
W takim razie Kowalski, sami chcieliście. Dostaniecie urlop w listopadzie.

Ten brodaty kawał, trochę tylko przez nas uwspółcześniony, niesie pewną życiową prawdę – wakacje w lipcu i sierpniu to udręka. Obywatele chcą od siebie odpocząć, w związku z tym wszyscy jak na komendę wsiadają w co tam kto może i jadą to nad morze, to w góry, to nad jezioro, żeby znów się spotkać na miejscu i męczyć swoim towarzystwem jeszcze intensywniej.

Tymczasem kiedy na plażach trwają terytorialne walki o grajdoł z dostępem do wody, ryby nie biorą, a w lesie rozmaite latające krwiopijce pożerają człowieka żywcem, w mieście robi się całkiem przyjemnie. Da się wreszcie normalnie jeździć, w autobusach są nawet miejsca siedzące, no i śpi się lepiej, kiedy w pobliżu nie ma wakacyjnej tancbudy i dudniącej dyskoteki. A jeszcze jak wyjadą na wakacje wszyscy podopieczni, można porządnie odpocząć, nawet jak się samemu chodzi do roboty.

A skoro o robocie mowa, to nasz znajomy młody doradca serwisowy z niezależnego, ale dobrze wyposażonego warsztatu, o którego perypetiach niedawno pisaliśmy, donosi nam, że upały sprawiły, iż użytkownicy aut przypomnieli sobie o klimatyzacji w samochodach. Jak to mówią, rychło w czas, czyli np. tuż przed wyjazdem do Chorwacji ze ślubną megierą, dwójką dzieci i psem yorkiem. Młody doradca ma bardzo niewdzięczne zadanie, bo musi odmawiać przyjęcia samochodów większości klienteli, pozostając nieczułym na błaganie, pokazywanie zdjęć nieletnich latorośli, którym przyjdzie jechać 1200 kilometrów samochodem z niedziałającą klimą, obietnice zrobienia sobie krzywdy i inne próby szantażu emocjonalnego. Młody doradca już nieco okrzepł na swoim trudnym i odpowiedzialnym odcinku i nabył asertywności. – Nie mamy terminów, choć się powieś. Maszyna serwisowa jest tylko jedna, na każde auto trzeba liczyć co najmniej godzinę, o ile rzecz jasna coś nie będzie wymagało naprawy, a często wymaga – wyjaśnia, radząc na przyszłość, by o klimatyzację zatroszczyć się już w kwietniu.

Nasz doradca, podobnie jak kolega Kowalski z kawału, który zasunęliśmy na wstępie, planował wziąć urlop w listopadzie. Myślał co prawda raczej nie o snuciu się po opustoszałych bałtyckich plażach tylko jakimś kurorcie nad Morzem Czerwonym, gdzie teraz można całkiem tanio pojechać. Szef warsztatu ściągnął go jednak na ziemię, wyjaśniając, że w listopadzie jest sezon na zmianę opon, więc młody doradca będzie potrzebny tu na miejscu.

Zostaw Komentarz