Zmiana warty w SDCM

29 lip 2020

Największa organizacja w Polsce reprezentująca interesy przemysłu i rynku motoryzacyjnego wartego 150 mld zł i tworzącego blisko 330 tys. miejsc pracy, zapowiada zmiany. Alfred Franke, prezes SDCM, rozpoczął przygotowania do bezpiecznego przekazania sterów, zapewniając jednocześnie, że nadal będzie wspierał działalność Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.

O powodach tej decyzji i przyszłości SDCM z Alfredem Franke rozmawiają Grzegorz Kacalski i Krzysztof Rybarski.

Zacznijmy od najważniejszego tematu: usuwa się Pan w cień, wycofując się z funkcji prezesa Stowarzyszenia, z którym od początku jego istnienia jest Pan związany. Wielu ludzi z branży ma skojarzenie: SDCM to Franke, a Franke to SDCM.

– Chciałbym zaoponować przeciw robieniu ze mnie chodzącej instytucji. SDCM to wspaniały zespół ludzi, wiele grup roboczych, z którymi mam przyjemność współpracować, a bez których Stowarzyszenie nie mogłoby działać. A poza tym, nie do końca usuwam się w cień.
Powody zmiany są prozaiczne, a nawet były do przewidzenia. Po trzydziestu latach intensywnej pracy, postanowiłem po prostu zwolnić tempo i zajmować się sprawami SDCM w trochę inny sposób. Operacyjne zaangażowanie w SDCM wymaga ode mnie całkowitego poświęcenia, niestety, często kosztem życia prywatnego. Jak widać, nie da się tego robić przez całe życie, więc uznałem, że nadszedł czas, aby młodsza osoba dalej ciągnęła ten wózek, jak wierzę, z nie mniejszą energią, a i z moją pomocą.

– Niektórzy pewnie westchną – bez Alfreda to nie będzie to samo…

– Przede wszystkim chcę zapewnić, że nie znikam. Nadal będę wspierał branżę motoryzacyjną, tyle że nieco inaczej niż dotychczas. Chcę przekazać obowiązki związane z codzienną pracą operacyjną, ale jednocześnie służyć swoim doświadczeniem. Takie rozwiązanie daje możliwość szerszego spojrzenia i pozwala jeszcze lepiej zauważyć pewne sprawy, które być może byłyby niewidoczne w codziennym zabieganiu. Z całą pewnością nie wyłączam telefonu i nie porzucam Stowarzyszenia.

– Kto zatem przejmie pańskie obowiązki i kiedy poznamy nowego prezesa?

– Wraz z zarządem SDCM zdecydowaliśmy o wprowadzeniu pewnych zmian organizacyjnych. Codzienne zarządzanie Stowarzyszeniem przejmie Tomasz Bęben, dotychczasowy dyrektor ds. Prawnych i Przemysłu, który obejmie nowe stanowisko – Dyrektora Generalnego. Nowy prezes zostanie natomiast wyłoniony podczas kolejnego Walnego Zebrania. Doszliśmy w gronie zarządu SDCM do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli prezes będzie wybierany na jednokrotną kadencję, co zapewni mu maksymalną koncyliacyjność. Zmieni się również jego rola. Prezes nadal będzie czuwał nad strategią działań SDCM, ale nie będzie zaangażowany w bieżącą działalność naszego biura. Zarządzanie operacyjne będzie już tylko domeną nowo powołanego dyrektora.

– Powiedzmy zatem parę słów o nowym Dyrektorze Generalnym, zanim sam zaprezentuje się w nowej roli.

– Tomasz Bęben to człowiek zdolny – nie czytaj tego Tomku – znakomicie przygotowany do tej pracy ze względu na prawnicze wykształcenie i kompetencje radcy prawnego, przy tym młody, energiczny i pełen entuzjazmu, a ponadto dzięki temu, że przeszedł moją szkołę (śmiech), jest bardzo dobrze przysposobiony do przejęcia obowiązków w SDCM.

– Słowem, sam Pan wychował następcę.

– Zawsze byłem otwarty na dzielenie się wiedzą i doświadczeniem, a ponieważ z Tomkiem pracujemy już kilka lat, zatem przekazanie obowiązków będzie dla nas jak przekazanie pałeczki w sztafecie. Jak wiadomo, należy to zrobić w pełnym biegu i jestem przekonany, że tak właśnie będzie. Tomek zaangażowany jest w większość spraw, którymi zajmuje się Stowarzyszenie, zatem wdrożenie nie będzie długotrwałe i trudne. Stowarzyszenie z całą pewnością nie zwolni tempa nawet na chwilę.

– Czy planowana jest jakaś uroczysta „zmiana warty”?

– Pewnie spotkamy się w wąskim gronie, raczej aby uczcić start Tomasza w nowej roli, niż celebrować moje wyhamowanie, ale z pewnością będzie to spotkanie bez zadęcia, gdyż to zupełnie nie w naszym stylu. Ponadto, dziś jest za wcześnie, aby o tym myśleć, a tym bardziej mówić. Przed zmianą czeka nas jeszcze wiele miesięcy intensywnej pracy w nowej pandemicznej rzeczywistości.

– Ale pomimo niechęci do celebry jest pewnie coś, co chciałby Pan powiedzieć członkom SDCM, a może też podkreślić jakiś szczególny sukces.

– Z pewnością mogę powiedzieć, że mam olbrzymią satysfakcję z tego, że przyczyniłem się do zbudowania organizacji, która stała się głosem przemysłu i rynku motoryzacyjnego oraz rzecznikiem jego interesów. I to nie tylko w kraju, ale i na forum europejskim, w co angażowałem się, działając tam jako członek zarządu organizacji FIGIEFA i CLEPA. Chciałbym też dodać, że zawsze wielką radością była dla mnie praca w ramach SDCM ze wspaniałymi ludźmi, którzy przez te lata stali się moimi przyjaciółmi i zawsze rozumieli potrzebę współdziałania.
Gdybym zaś miał wskazać mój największy sukces, jaki odniosłem jako prezes SDCM, to nie jest nim żadna zmiana legislacyjna, do której udało się doprowadzić, tylko przekonanie tak wielu osób i firm, na co dzień twardo ze sobą konkurujących, że istnieje płaszczyzna, na której wszyscy mogą się spotkać i wspólnie działać dla dobra całej branży. Trochę przedwcześnie, ale wykorzystując okazję, już dziś dziękuję członkom Stowarzyszenia za okazane zaufanie i tę wielką przygodę, jaką była i jest dla mnie praca z Wami wszystkimi. No i zachęcam producentów i dystrybutorów, którzy nie są jeszcze członkami tej naszej grupy, do przystąpienia do SDCM. Doświadczenia zmian legislacyjnych w czasach pandemii pokazują jeszcze bardziej potrzebę wspierania działań SDCM, które przecież mają wpływ na wszystkich graczy rynkowych.

– Widać, że faktycznie nie potrafi Pan odciąć się od spraw SDCM. Czy już Pan wie, co zrobi z nadwyżką wolnego czasu?

– Nadwyżka czasu ma się pojawić dopiero w przyszłości, gdyż przed członkami zarządu zobowiązałem się pełnić funkcję prezesa jeszcze przez rok. A marzeń do realizacji i pomysłów do wypełnienia czasu nigdy mi nie brakowało, ale za wcześnie jest, by o nich mówić. Mogę tylko powiedzieć, że nie planuję na stałe przeprowadzić się w Bieszczady lub zająć się wyplataniem wiklinowych koszy (śmiech). Moim naturalnym środowiskiem jest motoryzacja, więc nigdzie nie odjeżdżam i tak długo jak będzie potrzeba oraz zdrowie mi pozwoli, będę wspierał Stowarzyszenie i oczywiście dalszy rozwój Grupy Medialnej MotoFocus.

– Dziękujemy za rozmowę.

Zostaw Komentarz