Aluminiowe seppuku

11 paź 2017

Japońska produkcja metalurgiczna zawsze kojarzyła się nam przede wszystkim z katanami – samurajskimi mieczami słynącymi z niezrównanej jakości. Zanim gotowe miecze trafiły na rynek, przechodziły drobiazgową kontrolę jakościową, polegającą m.in. na krajaniu nimi skazańców, już to martwych, już to jeszcze całkiem żywych. Wyniki prób wybijano zaś na klindze. Gdyby japoński płatnerz coś przy okazji zełgał i „podrasował” deklarowaną jakość swojego wyrobu, nie tylko zostałby wykopany z cechu na zbity pysk, ale wszyscy oczekiwaliby również, że okryty hańbą popełni seppuku.

To wszystko jednak stare dzieje. Dziś na całym świecie, włącznie z Krajem Kwitnącej Wiśni, obowiązują całkiem inne standardy. Producenci chachmęcą, na jaw wychodzą kolejne szwindle, ale nikt nie ma zamiaru nie tylko popełniać seppuku, ale nawet podawać się do dymisji.

Światowa motoryzacja boryka się właśnie z kolejną aferą. Firma Kobe Steel dostarczająca blachy japońskim koncernom samochodowym przyznała oto, że fałszowała wyniki testów dotyczących produktów z miedzi i aluminium. Zarząd firmy twierdzi, że to nie jego wina, bo fałszerstw sami z siebie dokonywali pracownicy, poddawani nieustannej presji odbiorców.

Wychodzi na to, że XIX-wieczny japoński cesarz pochopnie zabronił poddanym noszenia katan. Gdyby bowiem prezes Kobe Steel, zamiast zrzucać winę na podwładnych, postąpił jak nakazuje w takich razach busido, czyli zbiór zasad etycznych samurajów, być może wartość akcji metalurgicznego potentata nie spadłaby na tokijskiej giełdzie o 20%.

1 comments

Zostaw Komentarz