Automat pana Karola

24 wrz 2019

 

Z awariami jest czasem jak z kryminałami. Zwrot w śledztwie sprawia, że wydawałoby się oczywisty podejrzany zostaje oczyszczony z zarzutów, a sprawcą okazuje się ktoś, kto do tej pory skrywał się w cieniu.

 

Pewnego dnia pan Karol, urzędnik ministerialny nieco mniej niż średniego szczebla za to w wieku nieco więcej niż średnim, dojrzał do decyzji zastąpienia starego, wysłużonego Lanosa jakimś mniej steranym autem. W tym dojrzewaniu pomogła mu żona, która od pewnego czasu doznawała uczucia dyskomfortu, kiedy mąż podwoził ją tym niezbyt szykownym autem. Uczucie to pogłębiło się po tym, jak z boków samochodu poodłaziły jedna po drugiej gumowe listwy, skutkiem czego Lanos wyglądał jeszcze mniej powabnie. Dodać też należy, że choć pochodzący z Żerania wehikuł jeździł w sumie niezawodnie, to jednak żonę pana Karola irytowały kolejne drobne usterki, takie jak choćby samoczynnie opadająca osłona przeciwsłoneczna czy też zepsuta korbka do opuszczania szyby.

Dyrektorska gablota

Wszystko zmieniło się, kiedy pan Karol dowiedział się, że jedna z ministerialnych agend sprzedaje używane samochody służbowe. – Serwisowane, dobrze utrzymane, z pewnego źródła – klarował żonie, która w tematyce motoryzacyjnej miała słabe rozeznanie.

Wśród tych pojazdów był zaś rarytas prawdziwy – Volkswagen Passat 2.0 TDI z 2007 roku z automatyczną skrzynią biegów, którym jeździł jeden z dyrektorów. Pan Karol uznał, że możliwość kupienia takiego auta z niezafałszowanym życiorysem, to okazja jaka się więcej nie powtórzy, więc rozochocony zadzwonił czym prędzej do szefa odpowiedniej ministerialnej komórki i zaklepał auto.

Rozsądek podpowiedział panu Karolowi, by po sfinalizowaniu transakcji od razu odstawić auto do warsztatu na wymianę filtrów i oleju, a także obsługę układu klimatyzacji. Nowy właściciel chciał bowiem mieć pewność, że samochód będzie w pełni gotowy do urlopowej podróży, która miała nastąpić za kilka tygodni.

Trzy biegi i koniec

Parę dni później doszło jednak do nieprzyjemnego zdarzenia. Samochód zaczął znienacka szarpać, a sześciobiegowa automatyczna skrzynia postanowiła nie przełączać się powyżej trzeciego biegu. Niestety owa niemoc nie chciała przejść sama z siebie, więc pan Karol zmuszony został do ponownej wizyty w warsztacie.

I tu użytkownik Passata został nieprzyjemnie zaskoczony po raz drugi, bowiem pan Marek, mechanik z sąsiedztwa, który przez ostatnie 15 lat czuwał nad stanem panakarolowego Lanosa, wydał oświadczenie, z którego wynikało, że w aucie zepsuła się automatyczna skrzynia biegów, a on z założenia takich rzeczy nie dotyka.

Poczuł się również w obowiązku poinformować pana Karola, że naprawy automatycznych skrzyń biegów kosztują zupełnie obłąkane pieniądze, dając przy tym do zrozumienia, że pan Karol popełnił katastrofalny błąd, decydując się na auto z automatem. – Bo co prawda fajnie się tym jeździ, ale jak już się coś spieprzy, to trzymaj się pan za portfel – podsumował ze swadą mechanik. Zacny fachowiec nie pozostawił jednak pana Karola całkiem bez niczego, bowiem wskazał mu adres, pod którym mieścił się warsztat wyspecjalizowany w automatycznych przekładniach oraz polecił się na niego, pana Marka, powołać.

Wymiana oleju nie pomaga

W pana Karola jakby piorun strzelił. Już widział oczami wyobraźni jak składa w banku wniosek o niemały kredyt w celu wypłacenia się za naprawę przeklętej skrzyni biegów. Tu trzeba powiedzieć, że dżentelmen ów był z natury człowiekiem ostrożnym i sama myśl o zaciąganiu finansowych zobowiązań przyprawiała go o zawrót głowy. „A żeby szlag trafił tę dyrektorską furę” – przeklinał pan Karol pod nosem. Ale też zamiast beztroskiego urlopu zapowiadała mu się warsztatowa przygoda opiewająca na kwotę, za którą można by już było pojechać nie tylko do Dąbek czy Dębek, ale nawet gdzieś na wyspy na Oceanie Indyjskim.

Miał pan Karol ochotę jechać do przekładniowych fachowców jak pies na lizanie miotły. Nie było jednak wyjścia. Ślubna megiera domagała się jak najszybszego naprawienia auta, „bo przecież nie po to na nie tyle wydaliśmy, żeby na urlop jechać pociągiem”. Rad nie rad doturlał się więc pan Karol swym Passatem pod wskazany adres.

Tam specjaliści wlali w serce pana Karola nieco otuchy, bowiem po krótkiej weryfikacji zaproponowano mu wymianę oleju w skrzyni biegów, tusząc, że to pomoże. – Na ogół w takich przypadkach pomaga. A jak nie, to trzeba będzie wyjąć skrzynię i zobaczyć, co dalej – zastrzegł specjalista od skrzyń.

Ekspert od automatów zauważył przy okazji, że na desce rozdzielczej świeci się kontrolka „check engine”. Ponieważ jednak dysponował jedynie testerem do skrzyń, skierował klienta do innego warsztatu na test komputerowy.

Trzeba powiedzieć, że wizja mniej pomyślnego rozwoju wypadków, czyli ewentualna konieczność naprawy skrzyni, wystraszyła ministerialnego urzędnika nie na żarty, bo sama wymiana oleju w przekładni wyniosła tyle, że już więcej mu nie było trzeba. Wtedy też pan Karol posłał ciepłe wspomnienie swojemu poczciwemu Lanosowi, którego sprzedał (w cenie średniej klasy roweru) chłopakowi z sąsiedztwa, co właśnie zrobił prawo jazdy i za zebrane po rodzinie pieniądze chciał nabyć swój pierwszy samochód. Pewnie gdyby pan Karol mógł, anulowałby obie transakcje, to znaczy sprzedaży Lanosa i kupna Passata, ale jak to mówią: co z wozu spadło, to przepadło.

Niestety obawy pana Karola potwierdziły się. Wymiana oleju w skrzyni nic bowiem nie dała i auto dalej szwankowało. Zgodnie z poleceniem mechanika od skrzyń pechowy właściciel Passata postanowił wybrać się na test komputerowy. Tak oto pan Karol i jego pojazd trafili do pewnego niezależnego, lecz dobrze wyposażonego warsztatu.

Ubywający olej

Zlecenie wykonano od ręki. W pamięci sterownika znaleziono błąd – zbyt niskie ciśnienie doładowania. Poprawiono wtyczki zaworu regulacji turbosprężarki, co sprawiło, że błąd przestał się pojawiać, niemniej jednak sytuacja zasadniczo się nie zmieniła, bowiem samochód nadal nie chciał jeździć na wyższych biegach. Przeprowadzono zatem test komputerowy automatycznej skrzyni biegów, ale żadnych błędów nie znaleziono.

– Rzeczywiście wygląda to na uszkodzenie skrzyni – stwierdził elektromechanik, a usłyszawszy to pan Karol zrobił się bladziutki jak śledź ulik. Wtedy jednak do oględzin Passata dołączył Marcin, kolega ze zmiany znany w warsztacie z tego, że jest żądny wiedzy i najchętniej z całego personelu zgłasza się na szkolenia. Wyciągnął on otóż bagnet z silnika, stwierdzając zbyt niski poziom oleju – umoczona była tylko końcówka bagnetu. Było to znamienne, bo jak zapewniał pan Karol, olej niedawno był zmieniany i on sam sprawdzał po wymianie jego poziom.

No dobrze, ale co to ma wspólnego ze skrzynią? – zapytał kolegę elektromechanik.

Może mieć, jednak żeby to stwierdzić, przeprowadzimy jazdę próbna i popatrzmy na wartości rzeczywiste ze sterownika skrzyni. Ty prowadzisz, a ja trzymam komputer – wyjaśnił Marcin.

Jak uradzono, tak zrobiono. Jazda próbna potwierdziła przypuszczenia Marcina – nie trzeba było naprawiać skrzyni, bowiem była ona całkiem sprawna. Po powrocie do warsztatu mechanik zajrzał jeszcze w jedno miejsce, a wynik tej inspekcji ostatecznie potwierdził jego przypuszczenie.

Historia zakończyła się happy endem, przeprowadzono skuteczną naprawę. Nadmienić tu jednak trzeba, że pan Karol, choć poniósł zauważalny uszczerbek finansowy, był mimo wszystko szczęśliwy, bo zapłacił wielokrotnie mniej, niż by musiał, gdyby automatyczna skrzynia rzeczywiście okazała się zepsuta. Dodajmy również, że podróż nad morze i z powrotem przebiegła bez żadnych perturbacji, nie licząc korków za Trójmiastem, ale na to, jak wiadomo, nie pomoże nawet najlepszy samochód.

Pora powiedzieć, co trapiło Passata. Otóż sprawdzenie poziomu oleju w silniku było przełomowym momentem w całej historii. Należało tylko znaleźć przyczynę jego ubywania.

Wszystko stało się jasne, kiedy mechanik zajrzał do filtra paliwa. Okazało się, że jest tam pełno oleju silnikowego. Dalsze badanie wykazało, że olej przedostawał się do układu paliwowego przez uszkodzoną pompę wysokiego ciśnienia smarowaną olejem z obiegu. Olej zatykał filtr, co sprawiało, że układ nie mógł dostarczyć do komory spalania odpowiednio dużej dawki paliwa. Moc silnika była w ten sposób ograniczona, dlatego sterownik skrzyni biegów nie pozwalał włączyć wyższego przełożenia, co było widać podczas badania wartości rzeczywistych w czasie jazdy próbnej. Mówiac inaczej, moment obrotowy przekazywany przez silnik nie osiągał wielkości, która pozwoliłaby zmienić przełożenie w skrzyni.

Naprawa samochodu polegała na wymianie pompy wysokiego ciśnienia.

Wojciech Słojewski, Wocar

Zostaw Komentarz