Benzyna E10 na stacjach, czyli ściemnianie na zielono

06 gru 2023

Od stycznia na stacjach paliw obowiązkowo ma być dostępna benzyna E10, czyli z maksymalnym 10-procentowym dodatkiem bioetanolu. Zniknie więc Pb95 E5 (z 5% bioetanolu), która teoretycznie nadal będzie mogła być sprzedawana, ale w praktyce nie będzie, bo utrzymywanie osobnych zbiorników na dwa różne rodzaje benzyny 95-oktanowej nie ma sensu ekonomicznego. Z niższym, maksymalnie 5-procentowym dodatkiem bioetanolu nadal dostępna będzie natomiast wysokooktanowa benzyna Pb98.

Zmiana wynika z obowiązku wdrożenia przepisów europejskich, które są rzecz jasna proekologiczne. Stosowanie benzyny E10 ma m.in. ograniczać emisję dwutlenku węgla. Co prawda w niewielkim stopniu, ale zawsze. Tak przynajmniej stwierdzili chórem eksperci odpytywani w telewizorze. „Głównym celem zmian jest ograniczenie negatywnego wpływu sektora transportu na zdrowie ludzi i środowisko naturalne, w tym poprawa jakości powietrza w dużych miastach gdzie transport samochodowy jest głównym emitentem zanieczyszczeń (smogu)” – wyjaśnia w komunikacie Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

No więc, obywatele, czujemy się zobowiązani sprostować te ideologiczne urzędowe bajania i wyjaśnić o co chodzi, a chodzi oczywiście o pieniądze i politykę. Po pierwsze, rzekoma niższa emisyjność benzyny z dodatkiem bioetanolu, nie dość że symboliczna, to wbrew temu co sugerowano w wypowiedziach eksperckich, nie wynika z jej właściwości fizykochemicznych, lecz z tego, że bioetanol uzyskuje się z masy roślinnej, która z kolei powstaje z dwutlenku węgla absorbowanego z atmosfery w okresie wegetacji, zatem wyemitowany w procesie spalania i pochłonięty dwutlenek węgla się bilansuje. Proste? Proste, jeśli nie weźmie się pod uwagę śladu węglowego, który pozostawia uprawa tych roślin, przy czym jeżdżenie po polu traktorem i kombajnem ma tu najmniejsze znaczenie. Chodzi przede wszystkim o stosowanie nawozów azotowych, bez których współczesne rolnictwo nie może się obejść. Nawozy wytwarza się zaś z gazu ziemnego, emitując przy tej okazji kolosalne ilości CO2. A kiedy uwzględni się emisję dwutlenku przypadającą na masę nawozów sztucznych, których w przeliczeniu na hektary zużywa się w Europie na potęgę, cała ta ideologiczno-ekologiczna opowieść rozłazi się w szwach.

No więc, jako się rzekło, chodzi o politykę i pieniądze. Zwiększenie domieszki bioetanolu pozwala zagospodarować część nadwyżek w produkcji rolnej i przynosi zyski sektorowi rolniczemu. I to jest jedyny powód manewrów z biododatkami, a całe gadanie o wynikających z tego korzyściach dla podupadającego klimatu jest klasycznym greenwashingiem, czyli ekościemą  i można je o kant potłuc.

Przy tej okazji warto rzucić okiem na egzotyczny, ale olbrzymi i w globalnej skali ważny rynek brazylijski, gdzie bioetanol stosowany jest od dekad, a większość samochodów przystosowana jest do jazdy na czystym etanolu oraz benzynowo-etanolowych mieszankach o dowolnych proporcjach. Zdaniem brazylijskich ekspertów z telewizora paliwo z trzciny cukrowej jest w pełni ekologiczne, bo emisja i absorpcja dwutlenku w pełni się bilansuje.

Logiczne? Owszem, ale tylko wtedy jeśli nie weźmie się pod uwagę, że tam gdzie rośnie teraz trzcina, nie tak dawno szumiał sobie tropikalny las, który najpierw został wypalony, by zrobić miejsce na uprawy. A jak to się uwzględni w emisyjnym rachunku, trzcinowa logika okazuje się tyle samo warta co nasze ekspertyzy o wyższości E10 nad E5. Zdaniem ekspertów bardziej związanych z przyrodą, a mniej z sektorem paliwowym, dla klimatu zdecydowanie zdrowsza jest dżungla niż trzcina cukrowa.

Zostaw Komentarz