Branża przed wyprawą w nieznane

02 lis 2022

Brukselscy decydenci od stanowienia europejskiego prawa obradujący w tzw. trialogu klepnęli projekt regulacji wprowadzającej od 2035 roku zakaz sprzedaży samochodów emitujących CO2. Trudno to uznać za niespodziankę, jednak przy tej okazji wzmogła się dyskusja o przyszłości europejskiego transportu samochodowego. Wszyscy bowiem mają wrażenie, że wyruszamy w rejs w nieznane.

Obecne ceny energii przyprawiają o zawrót głowy, a do tego wydaje się, że brak podaży taniego gazu ze wschodu będzie już trwałą okolicznością, co na przykład wywraca do góry nogami cały niemiecki model energetyczny. Główną rolę miały w nim odgrywać OZE, ale w czasie kiedy nie wieje i nie świeci, uruchamiane byłyby pozostające w odwodzie elektrownie gazowe. Dziś można się już chyba z tym pomysłem czule pożegnać.

My podobno stawiamy na energetykę jądrową. Piszemy „podobno”, bo oglądamy te polskie podejścia do atomu już od 40 lat. A że budowa siłowni nuklearnych trwa długie lata, nie sposób dziś powiedzieć, co z tego wszystkiego wyjdzie i czy w rzekach będzie jeszcze dość wody, by dało się te elektrownie eksploatować.

Zupełnie nie wiemy również, w którą stronę pójdzie technologia bezemisyjnej mobilności. Dziś jedyną realną opcją wydają się samochody bateryjne, ale coraz więcej mówi się o przyszłości czystego wodoru jako nośnika energii. Tanieją elektrolizery, a do tego pojawiły się ciekawe rozwiązania jak np. magazynowanie wodoru w postaci amoniaku, co rozwiązałoby wiele nierozwiązanych jeszcze problemów technicznych. Mówi się nie tylko o zastosowaniu wodoru w ogniwach paliwowych, które obecnie są jeszcze piekielnie drogie, ale również o produkcji tzw. zrównoważonych, syntetycznych paliw, które mogłyby być stosowane w silnikach spalinowych, dzięki czemu stałyby się one klimatycznie neutralne. Ocalenie silników ze spalaniem wewnętrznym zwiększyłoby przy okazji europejską niezależność. CLEPA podaje, że obecnie 60% podaży przetworzonego litu, niezbędnego do produkcji baterii jest w rękach Chin. Chiński smok, niczym tolkienowski Smaug śpiący na górze złota, trzyma również łapę na niemal całym rynku pierwiastków ziem rzadkich. Słowem, postawienie w obecnych warunkach wyłącznie na produkcję pojazdów BEV oznacza dla europejskiego przemysłu uwieszenie się na klamce politbiura w Pekinie. Nie wiemy jak Państwu, ale nam się taka przyszłość nie uśmiecha.

Według danych przedstawionych przez CLEPA, należy się spodziewać, że do 2030 roku sprzedaż pojazdów bateryjnych osiągnie w Europie od 53 do 82%, a w 2035 blisko 100% rynku nowych aut. Jednak w 2040 roku jedynie 18% samochodów w wieku 8 i więcej lat będą stanowiły elektryki. W Polsce będzie ich zapewne jeszcze mniej, więc warsztaty, które chcą pozostać przy obsłudze wyłącznie samochodów spalinowych na razie nie muszą się martwić brakiem zajęcia.

Tak czy siak, wody w stawie będzie powolutku ubywać. CLEPA przewiduje, że do 2040 roku rynek części zamiennych zmniejszy się o 15%, czyli o 6-7 mld euro, co wynika z faktu, że zapotrzebowanie samochodów elektrycznych na te elementy jest o 30% mniejsze niż  samochodów spalinowych. Rozwijać ma się za to branża regenerowania baterii i elementów do samochodów elektrycznych oraz tzw. logistyka zwrotna. Warsztaty niezależne, które chcą wskoczyć do tego pociągu i zająć miejsce przy oknie, będą musiały postawić na szkolenia i zdobywanie zupełnie nowych kompetencji. Ci właściciele warsztatów, którzy marzą o tym, by kiedyś przekazać interes potomnym, powinni to mieć nie tylko w tyle głowy, ale i przed oczami.

Zostaw Komentarz