Burza przeszła bokiem – OBD zostaje!

30 kwi 2018

19 kwietnia 2018 roku to ważna data z punktu widzenia wszystkich warsztatów motoryzacyjnych. Tego dnia Parlament Europejski przyjął rozporządzenie gwarantujące konsumentom prawo wolnego wyboru punktu, w którym będą serwisować i naprawiać swoje auta. Gdyby przepisy weszły w życie w pierwotnie proponowanej formie – o prawidłowej diagnostyce samochodów poza autoryzowanymi serwisami moglibyśmy praktycznie zapomnieć.

Niewiele brakowało, aby producenci samochodów zyskali skuteczne narzędzie do wyeliminowania z rynku niezależnych warsztatów. W europejskim projekcie rozporządzenia, które mówiąc w uproszczeniu definiuje to, z jakich części mają być zbudowane nowe samochody, nie było zapisów dotyczących obowiązku wyposażania pojazdów w złącza diagnostyczne OBD. Ta, wydawałoby się niewielka, zmiana mogłaby jednak spowodować opłakane skutki dla warsztatów. Gniazdo OBD jest jedyną drogą komunikacji z jednostką centralną pojazdu. Jego obecność w samochodach gwarantuje także pewien standard.

Brak zapisów o OBD w rozporządzeniu oznaczałoby nie tylko to, że znane każdemu mechanikowi złącze OBD fizycznie nie byłoby już obecne w samochodzie, ale także skutkowałoby rezygnacją z ogólnie obowiązującego standardu komunikacji ze sterownikami samochodu. Od tej pory każdy producent samochodu mógłby wprowadzać swoje własne rozwiązania, w jaki sposób łączyć się z autem, aby dokonać jego diagnostyki (np. metodą bezprzewodową za pośrednictwem centrali producenta auta). Sytuacja wyglądałaby więc tak, jakby różne samochody, różnych marek potrzebowałyby przykładowo dedykowanych „pistoletów” do tankowania. Pół biedy jeszcze, gdyby różniły się one tylko rozmiarami i kształtami. Gorzej, gdyby nowoczesny samochód wyposażony w system telematyczny wymagał jeszcze autoryzacji online, że paliwo zostało wlane, gdyż inaczej komputer pokładowy twierdziłby, że auto nie zostało zatankowane.

Ktoś może powiedzieć, że szybko znalazłby się podmioty, które skopiowałyby „oryginalne” pistolety i każdy mógłby je sobie kupić w internecie. Zapewne tak, ale wciąż pozostałby problem z zalogowaniem się do systemu producenta samochodu, żeby autoryzować tankowanie. W takiej sytuacji nie pomógłby nawet markowy „pistolet” od renomowanego producenta. Bez możliwości autoryzacji skazani bylibyśmy na jedno słuszne rozwiązanie – proponowane przez producenta samochodu.

Oczywiście przykład z tankowaniem należy postrzegać w formie żartu. Producenci samochodów pewnie nie planują budowania sieci swoich stacji paliw, ale warsztaty z ich autoryzacją jak najbardziej działają. Można więc sobie wyobrazić, że diagnostyka samochodu przebiegałaby zgodnie z opisanym scenariuszem, tym bardziej, że wszystko odbywałoby się w zgodzie z prawem.

Zwyciężył rozsądek, ale łatwo nie było…

W obronę warsztatów niezależnych mocno zaangażowało się polskie Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM), które wspólnie z międzynarodową organizacją FIGIEFA i siostrzanymi organizacjami z innych krajów zabiegało o korzystne dla branży zmiany w prawie. Po pozytywnym rozstrzygnięciu sprawy w Europarlamencie prezes SDCM Alfred Franke nie krył swojego zadowolenia: – Bardzo się cieszę, że kilka lat ciężkiej pracy SDCM, dziesiątki spotkań i setki godzin poświęconych temu tematowi przyniosły pożądane efekty. Możemy dziś świętować wielki sukces, ponieważ odpowiednie zapisy zostały w porę dodane do projektu unijnego rozporządzenia. Poprawki, które uzupełniły rozporządzenie przyniosą wiele korzyści dla zdrowej konkurencji w Europie i całego sektora motoryzacyjnego, w tym setek tysięcy małych i średnich przedsiębiorstw. Prace nad rozporządzeniem pokazały, iż zjednoczona branża może zdziałać wiele dobrego.

Wizja zagrożenia, że projekt rozporządzenia wraz z poprawkami dotyczącymi serwisowania i napraw pojazdów mógłby nie zostać przyjęty, bardzo poruszyła i zjednoczyła branżę motoryzacyjną. W ciągu 11 dni przed terminem, kiedy w Parlamencie Europejskim miało odbyć się finalne głosowanie nad przyjęciem rozporządzenia zawierającego zapisy gwarantujące dalsze niezakłócone funkcjonowanie rynku napraw i serwisowania samochodów, za pośrednictwem portali Grupy MotoFocus zorganizowano zbieranie podpisów poparcia. Pod wnioskiem podpisało się prawie 6000 osób. Podpisy zostały przekazane członkom Parlamentu Europejskiego przez prezesa SDCM.

Warsztaty niezależne wyjdą bez szwanku, a nawet zyskają

Ostatecznie warsztaty niezależne wyjdą obronną ręką z zamieszania wokół złącza OBD. Dalej będą mogły rozwijać się i inwestować, bez obaw o to, że skuteczna diagnostyka zostanie im „odgórnie” utrudniona.

Przy okazji branży udało się wywalczyć także inne korzystne dla niezależnego rynku motoryzacyjnego rozwiązania. W rozporządzeniu pojawiły się między innymi zapisy gwarantujące, że za pośrednictwem OBD można będzie w sposób ciągły pozyskiwać informacje, zarówno gdy pojazd znajduje się na postoju, jak i w czasie ruchu. Jest to istotne, ponieważ pozwala między innymi na stosowanie coraz bardziej popularnych wtyczek OBD, które umożliwiają zdalne odczytywanie błędów i parametrów jazdy.

Kolejna wygrana bitwa o serwisowanie samochodów

Warto zauważyć, że to nie pierwszy raz, gdy warsztaty samochodowe i cały niezależny segment rynku uciekły spod topora niekorzystnych regulacji prawnych. Przypomnijmy chociażby sprawy związane z GVO oraz Klauzulą Napraw. Gdyby te dwie sprawy obróciły się na niekorzyść warsztatów, dzisiaj rynek napraw wyglądałby zupełnie inaczej. Można zaryzykować stwierdzenie, że w przypadku złącza OBD sprawa była nawet jeszcze większej wagi.

Tak oto segment niezależny wygrał kolejną bitwę, ale wojna o serwisowanie samochodów wciąż trwa w najlepsze. Na horyzoncie widać już kolejne wyzwania – telematykę, elektromobilność, pojazdy autonomiczne oraz wiele innych obszarów, które wymagają odpowiednich przepisów.

Zostaw Komentarz