Chwała fiaciorowi – 30 lat temu zakończono produkcję „dużego fiata”

30 cze 2021

Dziś na chwilę powraca nasz kącik historyczny, a to dlatego, że 30 lat temu zakończona została produkcja FSO 1500, którego „starsi i zaawansowani” pamiętają jako „dużego fiata”. Polski Fiat 125p to kawał historii naszej motoryzacji, nie tylko dlatego, że produkowany był przez ćwierć wieku. Przyczynił się on również do rozwoju całego polskiego przemysłu motoryzacyjnego, bo dzięki niemu w kraju powstały zakłady wytwarzające rozmaite komponenty. W nowych warunkach ekonomicznych fabryki te stały się zalążkiem branży produkcji części motoryzacyjnych, która dziś jest jednym z filarów polskiej gospodarki. I choć FSO zarasta chaszczami, a niedługo pewnie do terenu dawnej fabryki dobiorą się deweloperzy, to w takich na przykład Gorzycach wciąż produkuje się tłoki, w Krośnie – amortyzatory, a w Ostrowie – chłodnice.

Warto powiedzieć parę słów o tym, jak to się stało, że Fiat znów pojawił się nad Wisłą.

W latach 60. pozyskanie zachodniej licencji i zakup nowoczesnej linii produkcyjnej było jedyną szansą na wyciągnięcie FSO z technologicznego skansenu, jakim była produkcja Warszawy na radzieckiej licencji Pobiedy. Wystarczy wspomnieć, że silnik tego wehikułu stanowił skrócony o dwa cylindry motor z amerykańskiego Dodge’a D5, konstrukcji z lat 20.

Choć dzierżący ster władzy kostyczny Władysław Gomułka niechętnie odnosił się do pomysłu zakupu licencji z Zachodu, w kręgach partyjnych utworzyło się motoryzacyjne lobby, które na to naciskało. Ostatecznie Gomułka uległ i po chichu rozpoczęto negocjacje z Włochami.

Umowa została zatwierdzona przez Radę Ministrów w kwietniu 1966 roku. Warto powiedzieć, że stronę włoską reprezentował w rozmowach Armando Fiorelli, ten sam, który przed wojną uruchamiał produkcję Fiata 508 w zakładach PZInż. na warszawskim Kamionku.

Fabryka Samochodów Osobowych uzyskała dokumentację konstrukcyjną i techniczną, projekty modernizacji fabryki niezbędnej do uruchomienia produkcji nowego modelu samochodu, a także podzespoły potrzebne w fazie technologicznego rozruchu.

Umowa była skonstruowana bardzo korzystnie dla Polski. Uzyskano np. prawo do wykorzystywania części Fiata do produkcji samochodów pochodnych oraz innych aut wytwarzanych w Polsce. Strona polska mogła też bez ograniczeń eksportować wytwarzane na licencji samochody na wszystkie rynki świata, z wyjątkiem Włoch i krajów, w których już produkowano samochody na licencji Fiata. Włosi przekazali też Polsce prawo wykorzystywania 90 patentów dotyczących różnych urządzeń i mechanizmów.

Co ciekawe, umowa zawierała klauzulę mówiącą o tym, że 10% sumy, za którą strona PRL kupowała urządzenia w koncernie FIAT, bądź w innej włoskiej firmie, będzie każdorazowo odliczane od kwoty należnej za licencję. Włosi nie zastrzegli przy tym górnego limitu tych odpisów, co było ewidentnym niedopatrzeniem z ich strony. Tymczasem strona polska robiła we Włoszech zakupy nie tylko na potrzeby samej FSO, ale całego przemysłu, więc w pewnym momencie doszło do sytuacji, w której wartość odpisów przekroczyła sumę należną na licencję. Zgodnie z umową Włosi powinni zatem dopłacać do licencji Polskiego Fiata 125p. Włoscy partnerzy poprosili więc o renegocjacje umowy. Stanęło na tym, że strona polska zrezygnowała z odpisów, a w zamian Fiat przekazał bezpłatnie licencję na most napędowy Fiata 132, który wykorzystano do produkcji samochodów pochodnych.

Oczywiście nie należy sądzić, że kapitaliści z Turynu dołożyli do interesu z socjalistyczną Polską. Co prawda włoski koncern nie zarobił na samej licencji, ale za to sprzedał masę wyposażenia fabrycznego, rozmaitych urządzeń, a także świadczył odpłatną pomoc fabryczną. Tak czy owak Polska bardzo na tym wszystkim skorzystała i w pewnym sensie korzysta nadal. Zatem chwała „fiaciorowi”!

 

 

Zostaw Komentarz