Co wykryje procedura

05 wrz 2018

Déjà vu to wrażenie, że przeżywana sytuacja wydarzyła się już kiedyś, w nieokreślonej przeszłości, połączone z pewnością, że to niemożliwe – tak twierdzą źródła encyklopedyczne. Nie możemy zatem powiedzieć, że odczuwamy déjà vu, kolejny raz słysząc o tym, że rząd postanowił zwalczyć proceder usuwania z samochodów filtrów DPF. Nie tylko bowiem sądzimy, że to możliwe, iż już o tym kiedyś słyszeliśmy, ale wręcz jesteśmy tego całkowicie pewni. Temat ten niczym kometa regularnie się do nas przybliża, po czym znów oddala, wywołując ogólne poruszenie, a u niektórych przekonanie o rychłym i nieodwołalnym końcu świata. My obserwujemy owe komety niczym astronomowie, więc wiemy, że jeszcze się kiedyś pojawią, a końca świata nie będzie – przynajmniej teraz.

– Resort infrastruktury podjął działania legislacyjne dotyczące uzupełnienia toku okresowego badania technicznego o procedurę wykrywającą usunięcie z pojazdu filtra cząstek stałych możliwą do zastosowania w stacjach kontroli pojazdów. Przedmiotowa procedura została włączona do prac legislacyjnych nad projektem ustawy o zmianie ustawy Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw – poinformował wiceminister infrastruktury Marek Chodkiewicz, cytowany przez „Gazetę Prawną”.

Minister nie zdradził niestety szczegółów, jaką metodą usunięcie DPF ma być wykrywane. Jeśli bowiem miał na myśli badanie dymomierzem, to spokojnie jak na wojnie. Nieobciążony diesel, z filtrem czy bez (o ile rzecz jasna nie jest jakimś truchłem, w którym leją wtryskiwacze albo cieknie turbina) przechodzi to badanie śpiewająco. Dymi dopiero wtedy, kiedy się go obciąży, czyli depnie na drodze, albo hamowni, a więc w warunkach na SKP niedostępnych.

A może zatem zacząć ścigać warsztaty, które świadczą usługę wycinania zapchanych filtrów? I tu nie mamy złudzeń. Proceder będzie trwał nadal, tyle że spokątnieje, a chętni będą szukać anonsów typu: „Aaaaaaaby udrożnić zapchany DPF…”

 

Zostaw Komentarz