Cudowne rozmnożenie ładowarek do elektryków, czyli ostrożne plany na przyszłość

30 lis 2022

Pisaliśmy już, jak fascynującą przygodą jest w polskich warunkach podróżowanie elektrycznym samochodem na dalekich trasach. Wszystko z powodu rzadziutkiej i rachitycznej sieci szybkich ładowarek, co zmusza kierowców do zaplanowania podróży niczym przeprawy przez pustynię na grzbiecie wielbłąda. A pamiętajmy, że na razie wszystkie jeżdżące po polskich drogach samochody elektryczne pewnie zmieściłyby się na parkingu przed większym centrum handlowym. Co będzie za parę lat, jeśli tempo rozwoju infrastruktury pozostanie na obecnym poziomie – trudno sobie nawet wyobrazić.

Generalnie nie jest z tym dobrze w całej UE. Sprawozdawca Parlamentu Europejskiego podaje, że w krajach unijnych czynnych jest dwa razy mniej stacji do ładowania, niż miało ich być zgodnie z podjętymi przez rządy zobowiązaniami. W Polsce to w ogóle bryndza, bo jak podaje Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych, liczba elektrycznych samochodów przypadających na jeden punkt ładowania stale rośnie. W 2019 roku na stację przypadało 6 pojazdów, a już na koniec tego roku ma ich być około 15. 

Obowiązek rozwoju infrastruktury przeznaczonej do szybkiego ładowania określa unijne rozporządzenie AFIR. Z grubsza przypadać ma 1 kW na każdy nowo zarejestrowany samochód całkowicie elektryczny (BEV) i 0,66 kW na każdą nowo zarejestrowaną hybrydę typu plug-in (PHEV). Tymczasem w polskich warunkach nie ma mowy o tym, by dało się te normy spełnić, nawet dla tak mikrego parku samochodów elektrycznych, jaki mamy. PSPA prognozuje, że do 2035 roku trzeba będzie dostępną moc ładowania podwyższyć, uwaga obywatele, złapcie się czegoś – 34 razy!

No więc jak? Czym? PSPA wymienia przeszkody, wskazując m.in. archaiczne przepisy, które hamują rozwój, a także problemy techniczne związane z niedostatkami naszych sieci przesyłowych. No więc w tym sęk! Rząd ględzi o elektromobilności i demonstruje nieustanny urzędowy entuzjazm, kreśląc (w powerpointcie) niesłychanie ambitne wizje i plany, a jednocześnie nie zrobił w ciągu ostatnich lat nic, aby przygotować kraj do wprowadzenia elektromobilności. Prądu mamy za mało, jest on zbyt brudny, bo w miksie energetycznym dominujący udział ma węgiel, a linie przesyłowe już teraz robią bokami. W obecnej sytuacji spełnienie unijnych standardów dotyczących infrastruktury wygląda równie realistycznie jak plany zdobycia mundialowego pucharu przez polską szkołę futbolu.

Tymczasem spółka ElectroMobility Poland podała datę uruchomienia fabryki samochodów elektrycznych Izera w Jaworznie. Otworzą w grudniu, po południu, za trzy lata. Koszt budowy – 6 miliardów.

W mediach ruszyła też kampania mająca na celu przekonać ludność do energetyki jądrowej. Rodzina Atomickich wyjaśnia, że elektrownia atomowa jest bezpieczna i produkuje czysty prąd – hip, hip, hurra!

Nas przekonali. Kiedy otwarcie?

Zostaw Komentarz