Czipów zabrakło, samochodów mniej – czyli o tym, jak motoryzacja stała się zakładnikiem elektroniki

24 mar 2021

Dawno temu, kiedy po wprowadzeniu stanu wojennego Polska została objęta sankcjami gospodarczymi Zachodu, Fabryka Samochodów Osobowych zaczęła odczuwać bolesne problemy z brakiem dostaw różnych rzeczy z tzw. drugiego obszaru płatniczego. Problem dotyczył przede wszystkim tworzyw sztucznych. Robiono zatem samochody niekompletne, a następnie stawiano na przyfabrycznym placu, gdzie czekały na uzupełnienie odpowiednich elementów.

Wydawałoby się, że takie kłopoty mogą się pojawić tylko w rzeczywistości polityczno-gospodarczej tzw. realnego socjalizmu, ale okazuje się, że i kapitalizm nie jest na nie impregnowany. Światowe media donoszą, że fabryki samochodów w Europie i Stanach Zjednoczonych wstrzymują produkcję, ponieważ brakuje, uwaga: nie blachy głęboko tłocznej, ale mikroczipów. Z tego powodu przemysł samochodowy może odnotować w tym roku dodatkowe 60 miliardów dolarów strat, a globalna produkcja spadnie o kolejne 10%.

Skąd akurat teraz wziął się ten problem? Ano oczywiście winna jest pandemia. Tak się bowiem składa, że producenci samochodów, celem ograniczenia kosztów, nie trzymają potrzebnych komponentów w magazynach, tylko zamawiają dostawy „just-in-time”. Dokładnie w wyznaczonym czasie pod fabryczną rampę podjeżdżają tiry z towarem, następuje rozładunek, elementy od razu trafiają na linię i do widzenia. Metoda ta sprawdzała się w normalnych warunkach, ale w czasach pandemii przestała. Lockdowny wprowadzane w poszczególnych krajach sprawiły, że długie łańcuchy dostaw oplatające świat zostały pozrywane i cały skomplikowany mechanizm się zaciął.

Czytelnik może zadać pytanie, jakim cudem może brakować czipów, skoro znaleźć je dziś można niemal we wszystkim, nawet w droższych szczotkach do zębów. Otóż okazuje się, że czipy stosowane w motoryzacji są specyficzne, zaś ich produkcją zajmuje się kilku światowych potentatów. Oni sami też zaś mają swoich dostawców, którzy się nie wyrabiają.

Do tego wszystkiego czipów potrzeba coraz więcej, bo samochody są coraz bardziej naładowane elektroniką, tak że koła i silnik stają się powoli dodatkiem do komputerów.

Jak sobie koncerny motoryzacyjne poradzą z tym pasztetem? Tego jeszcze nie wiadomo, ale być może przemysł motoryzacyjny wróci do starych sprawdzonych metod trzymania zapasów i polegania na bardziej lokalnej produkcji zamiast ściągania różnych części z drugiego końca świata.

Czy te doniesienia mają się jakoś do warsztatów? Bezpośrednio może i mają się nijak, ale pamiętać należy, że te wszystkie czipy trafią kiedyś do niezależnych serwisów i trzeba się będzie orientować, który jest do czego. Być może więc w warsztacie potrzebny będzie już nie tylko elektryk i mechatronik, ale również elektronik.

Zostaw Komentarz