Czy samochody będą jadalne?
Najpierw quiz dla Czytelników – zamieszczone tu zdjęcie przedstawia:
- wnętrze kombajnu ziemniaczanego,
- tajny transport pigw do nalewki ujawniony przez żonę właściciela pojazdu,
- zapas orzechów na zimę przygotowany przez zapobiegliwą wiewiórkę.
Prawidłowa odpowiedź brzmi: na fotografii widać orzechy włoskie uskładane przez wiewiórkę pod maską Chevroleta Avalanche należącego do niejakiego Billy’ego Fischera, mieszkańca Dakoty Północnej.
Produkowany w latach 2001-2013 Chevrolet Avalanche jest skrzyżowaniem pickupa i SUV-a, przystosowanym do przewożenia sporych ładunków. Producent samochodu zachwalał w reklamach pomysłowy system zwany Midgate, który pozwala załadować do chevy’ego pokaźne gabaryty. Ani słowem nie wspomniano jednak, ile orzechów mieści się w komorze silnikowej pojazdu oraz pod blachami nadwozia. Właściciel auta wyciągnął ponad 70 kilogramów orzechów, przy tym nie udało mu się usunąć wszystkich, bowiem mały gryzoń poutykał zapasy również w miejscach, do których dostać się może jedynie wiewiórka. Billy Fischer wyjawił w rozmowie z gazetą „Grand Forks Herald” z Fargo, że gdzieś pod karoserią wciąż turlają mu się orzechy, ale nie da ich się stamtąd wyjąć, przynajmniej bez pomocy wiewiórki.
Amerykańscy dziennikarze spróbowali odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to właśnie Chevroleta wiewiórka upatrzyła sobie na miejsce ulokowania zimowej spiżarni, skoro w pobliżu dorodnego orzecha parkowało również kilka innych samochodów. Początkowo przypisywano wiewiórce uczucia patriotyczne, bo chevy był pośród nich jedynym pojazdem amerykańskiej marki. Bardziej prawdopodobna wydaje się jednak inna hipoteza. Otóż pod maskami parkujących obok „japończyków”, wiewiórce udałoby się schować najwyżej garść orzechów, tak bardzo wszystko jest tam upakowane i powciskane. Co innego Chevrolet! Pod wielgachną maską amerykańskiego pickupa mieści się co prawda olbrzymia widlasta ósemka o pojemności godnej autobusu, ale i tak zostało tam wystarczająco miejsca, by urządzić małe party.
Billy Fischer, wyraził uznanie dla pracowitości wiewiórki, która zgromadziła w jego samochodzie taką stertę orzechów. Dodał też, że jest wdzięczny gryzoniowi, iż nie pogryzł przewodów elektrycznych.
Mało kto zdaje sobie sprawę, do czego zdolne są te sympatyczne skądinąd stworzenia. Pisaliśmy kiedyś o ataku wiewiórki na Hondę Accord należącą do mieszkańca stanu Nowy Jork. Zwierzątko zagustowało w smaku izolacji przewodów elektrycznych, do produkcji której, jak się później okazało, wykorzystano soję.
Swoją drogą ciekawe, że na razie nie ma doniesień na temat aktów wandalizmu, jakich dopuszczałyby się polskie wiewiórki. Winą za obgryzione kable obarcza się kuny. Być może jednak wszystko jeszcze przed nami. Jeśli unijne przepisy zobowiążą producentów samochodów do zastosowania komponentów pochodzenia biologicznego, samochody trzeba będzie zabezpieczać nie tylko przed korozją, ale również gryzoniami i ptactwem, niczym słoneczniki czy czereśnie.