Dwutlenek prądu

24 paź 2018

Firma Berylls Strategy Advisors zajmująca się doradztwem w branży motoryzacyjnej porównała ilość dwutlenku węgla wyemitowaną przez samochód z silnikiem spalinowym oraz pojazd elektryczny. – Zaraz, zaraz, przecież auto elektryczne polega na tym, że nie emituje żadnego dwutlenku węgla – pomyślą od razu czujni Czytelnicy. No więc okazuje się, że rachunek ekologiczny nie jest taki prosty, ponieważ po pierwsze – samochód, jaki by nie był, musi najpierw zostać wyprodukowany, co pochłania określoną ilość energii. Po drugie, musi być czymś zasilany, a w przypadku samochodu elektrycznego, kluczową sprawą jest to, skąd pochodzi prąd, którym ładowane są akumulatory.

Twórcy raportu wskazują, że większość baterii, które znajdą się w ciągu najbliższych 2-3 lat w samochodach, zostanie wyprodukowana w krajach, które energię czerpią głównie z węgla. Wymienione są tu kraje azjatyckie, ale też Niemcy i Polska, w której 80 procent prądu wytwarza się z węgla. Biorąc to pod uwagę, analitycy porównali ilość dwutlenku węgla wyemitowaną przez samochód elektryczny i spalinowy w ciągu dziesięciu lat. Dokonując obliczeń posłużyli się realiami niemieckimi i wyszło im, że elektryk przyczyni się do nieco większej emisji dwutlenku węgla niż samochód z silnikiem spalinowym. W Polsce, mając na uwadze naszą węglową energetykę, proporcje te byłyby znacznie bardziej niekorzystne dla samochodu elektrycznego.

No i cóż z tymi informacjami począć? Logiczne byłoby zakazanie u nas sprzedaży samochodów elektrycznych, a przynajmniej obłożenie ich jakimś ekopodatkiem, ewentualnie zamknięcie wszystkich elektrowni węglowych na cztery spusty i postawienie siłowni atomowych, miliona wiatraków oraz zapór na Wiśle i Odrze. Jedno i drugie raczej nie wchodzi w grę, zarówno z przyczyn ekonomicznych jak i politycznych. Tak oto po raz kolejny słuszne okazało się nasze narodowe motto: jak się nie obrócić, pupa z tyłu.

1 comments

Zostaw Komentarz