Dwutlenek węgla na eksport

03 paź 2018

To że coś trzeba zrobić z globalnym ociepleniem jest oczywiste. Polityka ograniczania emisji CO2 jest sprawą najwyższej wagi i nie mamy zamiaru dołączać do klimatycznych negacjonistów. Postulujemy tylko, by przy ograniczaniu emisji, brać pod uwagę wszystkie czynniki, by nie narobić większych szkód.

W Brukseli radzą, proponują, przedkładają, a niedługo będą głosować. Jeśli uchwalone zostaną regulacje w najbardziej restrykcyjnej wersji, nasz przemysł motoryzacyjny zostanie trafiony klimatyczną torpedą i zacznie nabierać wody. Wprowadzona na siłę elektromobilność spowoduje bowiem, że fabryki, które wytwarzają części związane z silnikami spalinowymi (od tłoków po tłumiki) zaczną tracić rynek zbytu, a zwolnieni pracownicy będą ograniczać wydzielanie CO2 na zielonej trawce.

W klimatyczno-gospodarczej grze sporo jest lobbingu i partykularnych interesów. Pojawia się bowiem okazja do rewizji udziałów w rynku pojazdów oraz motoryzacyjnych komponentów.

I tu przykład spoza branży motoryzacyjnej, który jednak doskonale pokazuje, że pomiędzy szlachetnymi deklaracjami a rzeczywistością często pojawia się rozdźwięk. Parę lat temu, w trosce o klimat, zamknięto we Francji kilka dużych cementowni, bo jak wiadomo produkcja cementu wiąże się z ogromną emisją dwutlenku węgla. Zużycie tego towaru nad Sekwaną wcale jednak nie spadło – beton wciąż leje się strumieniami. Tyle że cement sprowadza się zza granicy, zazwyczaj z krajów, które nie podpisały protokołu z Kioto i w ogóle nie zawracają sobie głowę dwutlenkiem. Najciekawsze jest to, że większość tego cementu wytwarzana jest w zakładach należących do francuskiego koncernu, który zamknął zakłady we Francji. Krótko mówiąc, cement się importuje, a emisja CO2 poszła na eksport. Ot, taka klimatyczno-handlowa wymiana międzynarodowa.

Zostaw Komentarz