Dyskrecja góry lodowej
Z Alfredem Franke, prezesem Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych oraz Krzysztofem Soszyńskim, członkiem zarządu SDCM rozmawiają Grzegorz Kacalski i Krzysztof Rybarski.
Niedawno dowiedzieliśmy się, że w połowie przyszłego roku, stery SDCM zostaną przekazane w ręce młodszego pokolenia. To dobra okazja, by powiedzieć nieco więcej, czym zajmuje się Stowarzyszenie. Na początek zapytamy prowokacyjnie: komu to służy i kto za tym stoi?
Alfred Franke: SDCM reprezentuje interesy firm, które zajmują się handlem częściami motoryzacyjnymi, produkcją części i komponentów, a także prowadzeniem sieci warsztatowych. Co ciekawe naszymi członkami są podmioty niejednokrotnie konkurujące ze sobą na rynku. Dobrze jednak, że pomimo tego mają one świadomość, że ponad rynkową rywalizacją toczą się procesy, przede wszystkim legislacyjne, mogące uderzyć skuteczniej niż konkurencja.
Jesteśmy też, co warto podkreślić, jedynym polskim przedstawicielem tych branż w Europie jako członek FIGIEFA – europejskiej organizacji zrzeszającej firmy handlowe działające na niezależnym rynku motoryzacyjnym i CLEPA, które skupia przedsiębiorstwa działające w sektorze przemysłowym. W sumie reprezentujemy segment gospodarki, który zapewnia w Polsce 330 tysięcy miejsc pracy. Mówiąc najkrócej, Stowarzyszenie służy szeroko pojętemu niezależnemu rynkowi motoryzacyjnemu, stoją zaś za nami nasi członkowie, czyli wspomniane firmy, które również finansują SDCM. Jesteśmy organizacją pozarządową i utrzymujemy się wyłącznie ze składek.
A tak konkretnie – na czym polega reprezentowanie niezależnego rynku motoryzacyjnego?
Alfred Franke: Przede wszystkim uczestniczymy, w ramach konsultacji, w procesach legislacyjnych dotyczących przepisów regulujących funkcjonowanie przemysłu i rynku motoryzacyjnego. Działamy równolegle na dwóch płaszczyznach – krajowej i europejskiej. Przygotowujemy rozmaite raporty i prezentacje, wydajemy opinie. Trafiają one do ministerstw, komisji sejmowych i senackich, członków Rady Dialogu Społecznego, wszędzie tam, gdzie głos naszej branży musi wybrzmieć. O stanowisku SDCM w różnych kwestiach można przeczytać w przygotowywanych przez nas komunikatach, które trafiają do mediów.
Działalność takich organizacji jak nasza można jednak porównać do góry lodowej – to co wystaje nad powierzchnię wody, czyli jest widoczne, to zaledwie niewielki jej fragment. Reszta znajduje się pod wodą. To, co okryte jest dyskrecją, to przede wszystkim bezpośrednie spotkania z osobami, od których zależą decyzje wpływające na kształt przepisów. Wszystkie spotkania są w pełni legalne, wewnętrznie raportowane, część z nich ma charakter oficjalny, kiedy na przykład jesteśmy zapraszani do udziału w spotkaniach różnych grup roboczych w ministerstwach czy też uczestniczymy w posiedzeniach parlamentarnych komisji, a część ma charakter mniej formalny, kuluarowy, kiedy możemy przedstawić nasze argumenty w mniej oficjalnej atmosferze, ale podkreślam zawsze zgodnie z prawem.
Krzysztof Soszyński: Wejdę Alfredowi w słowo i podam taki oto pierwszy z brzegu przykład. Jakiś czas temu weszła w życie ustawa regulująca transport towarów „wrażliwych”. Przepisy wymagają teraz zgłaszania do elektronicznego systemu SENT każdorazowego transportu m.in. olejów silnikowych. Musi to robić sprzedawca, odbiorca i przewoźnik, co stanowi znaczną komplikację logistyczną. Pierwotny projekt ustawy zakładał, że obowiązkowemu zgłoszeniu podlegać będzie na przykład każdy transport oleju o objętości większej niż 11 litrów „niezależnie od liczby opakowań”. Gdyby ustawa przeszła w takim kształcie, byłby to koszmar dla dystrybutorów, sklepów i warsztatów. Na szczęście zdołaliśmy wytłumaczyć to decydentom, wprowadzone zostały poprawki do niejasnego artykułu 3., a limit niepodlegający zgłoszeniu do SENT udało się podnieść do racjonalnej objętości 500 litrów. Warto przy tym wspomnieć, że SDCM było jedyną organizacją z branży motoryzacyjnej, która zabrała głos na posiedzeniu senackiej Komisji Gospodarki Narodowej i Innowacyjności, zaś Alfred rzeczowo i wyczerpująco przedstawił nasze racje, co ostatecznie skłoniło senatorów do wprowadzenia stosownych poprawek, zaakceptowanych następnie przez Sejm. Tak właśnie wygląda praca SDCM od kulis.
My z kolei pamiętamy jak przed wielu laty prezes Franke oprowadzał po branżowych targach wicepremiera i ministra gospodarki zarazem.
Alfred Franke: Tak było. Wtedy po raz pierwszy ówczesny minister odpowiadający za polską gospodarkę z bliska zobaczył jak wygląda niezależny rynek motoryzacyjny w Polsce – w jaki sposób zorganizowana jest dystrybucja części, ile zakładów produkcyjnych działa w naszym kraju, ile wśród firm motoryzacyjnych jest przedsiębiorstw z rodzimym kapitałem. Był to pewien przełom, bo wcześniej w kontekście przemysłu motoryzacyjnego mówiło się tylko o montowniach samochodów. Podczas następnej konferencji prasowej poświęconej motoryzacji, którą zresztą wspólnie z ministerstwem przygotowało SDCM, ów minister mówił już o Polsce jako europejskim „zagłębiu produkcji części motoryzacyjnych”.
Krzysztof Soszyński: Warto też przypomnieć jak to na jednym z pierwszych kongresów przemysłu i rynku motoryzacyjnego gościli posłowie z sejmowej Komisji Gospodarki. Alfred przygotował dla nich małą niespodziankę: wręczył posłom kilka pudełek z klockami hamulcowymi i poprosił o wybranie tych, które zdaniem posłów są najlepsze. Wśród eksponatów było kilka produktów pierwszomontażowych marek doskonale znanych profesjonalistom. Posłowie szczerze przyznali się do braku orientacji w tym asortymencie, a większość z nich uznała, że najbardziej wiarygodnie prezentują się klocki marki „Power Brake”.
Alfred Franke: Była to zupełnie nieznana marka przede wszystkim z tego powodu, że dopiero co sami ją stworzyliśmy na potrzeby tej konferencji (śmiech). Po prostu zleciliśmy zaprojektowanie bardzo atrakcyjnego opakowania, a do środka włożyliśmy przypadkowe klocki hamulcowe jakie były w biurze. Nie sądziliśmy, że na kongresie ta nasza marka klocków odniesie taki sukces marketingowy. Szef jednej z firm dystrybucyjnych zażartował, że ją od nas kupi (śmiech). A mówiąc zupełnie poważnie, ta anegdotka pokazuje jak wielki postęp nastąpił w ciągu ostatnich kilkunastu lat w postrzeganiu niezależnego rynku motoryzacyjnego przez rozmaite gremia decydentów, ale również opinię publiczną. Dziś decydenci zdają sobie sprawę, że za słowem motoryzacja stoją nie tylko producenci samochodów oraz wiedzą, kto produkuje części, z których składają się samochody. Wieloletnia działalność edukacyjna, którą prowadzimy, przyniosła korzyści wszystkim uczestnikom niezależnego rynku: producentom, dystrybutorom, warsztatom i sklepom.
Anegdotka rzeczywiście pyszna. Skoro konieczna jest taka edukacja u podstaw to może warto bardziej nagłaśniać działania SDCM?
Alfred Franke: Pamiętajmy, że SDCM nie jest jedyną organizacją, która stara się wpłynąć na określony kształt rozmaitych przepisów. Mamy przecież swoich oponentów, którzy reprezentują interesy przeciwne i są zainteresowani wprowadzeniem rozwiązań korzystnych dla siebie. Informowanie o szczegółach naszych działań, np. komu przedstawiliśmy raport i z kim się spotkaliśmy, byłoby podawaniem piłki naszym przeciwnikom. Ci zaś bywają bezwzględni, i nieraz posuwają się nawet do manipulacji. Przykładem może być „raport” o zamiennikach części zewnętrznych przygotowany na podstawie pokazu montażu elementów pochodzących od dealerów i niezależnych dystrybutorów. Był on skrajnie tendencyjny, dlatego po pierwszym pokazie uznaliśmy, że nie skorzystamy z zaproszenia na następny. Tymczasem w drugim raporcie napisano, że do udziału w pokazie zaproszono m.in. SDCM, a w badaniu wzięli udział również przedstawiciele jednego z dystrybutorów. Napisano przy tym, że wszyscy uczestnicy mieli możliwość obserwacji oraz komentowania. Wszystko to sugerowało, że Stowarzyszenie wzięło udział w tym spotkaniu i w pewnym sensie firmuje to przedsięwzięcie. Tak więc musimy być ostrożni, by nie ułatwiać zadania przeciwnikom. Pewne rzeczy, takie jak konferencje, czy doroczny Kongres Przemysłu i Rynku Motoryzacyjnego urządzamy z przytupem, natomiast działaniami lobbingowymi zajmujemy się bez niepotrzebnego szumu.
Lobbing to słowo, którego wielu lobbystów unika, tak jakby było ono wręcz nieprzyzwoite.
Alfred Franke: Sam znam pewnego lobbystę reprezentującego pewną grupę interesariuszy, który nigdy nie przyzna, że lobbuje, twierdzi natomiast, że opiniuje. A przecież w lobbingu nie ma nic złego, to normalny sposób docierania z rozmaitymi argumentami i wiedzą ekspercką do decydentów odpowiedzialnych za stanowienie prawa, co jest praktykowane w całym demokratycznym świecie. Doskonale to widać choćby w Parlamencie Europejskim, gdzie spotkać można wielu przedstawicieli reprezentujących różne branże. Zaprezentowanie różnych punktów widzenia, często wynikających ze sprzecznych interesów, pozwala ostatecznie wypracować kompromis.
Niektórzy mogliby zapytać, jaki wpływ na europejską legislację ma SDCM, skoro w Brukseli obecne są organizacje o zasięgu międzynarodowym – FIGIEFA i CLEPA.
Krzysztof Soszyński: Zajmujemy się częścią zadań w ramach działalności obydwu organizacji. Trzeba pamiętać, że spośród 705 europosłów, 52 to deputowani z Polski. Nam jest zdecydowanie łatwiej do nich dotrzeć. Ale oczywiście nasza działalność w Brukseli jest znacznie szersza. W Parlamencie Europejskim działa szereg komisji, które zajmują się rozmaitymi zagadnieniami. Jedne są w danej sprawie komisjami wiodącymi, a kilka innych przedstawia swoją opinię. Do zasiadających w nich posłów trzeba dotrzeć z argumentami, przygotowanymi raportami, danymi itd. Wszystko to wymaga mrówczej pracy, w którą SDCM jest zaangażowane, a od 15 lat najbardziej osobiście Alfred.
Czy w tych działaniach SDCM ma jakieś wsparcie instytucjonalne w Polsce?
Krzysztof Soszyński: Rzeczywiście, współpraca z ministerstwami układa się bardzo dobrze i możemy liczyć na wsparcie. Tu od razu chciałbym zastrzec, że SDCM jest organizacją apolityczną i współpracujemy nie z tym czy innym rządem, ale z instytucjami państwa polskiego. Ministrowie się zmieniają, urzędnicy również, ale to poparcie jest stałe i jesteśmy z tego bardzo zadowoleni.
Czy SDCM może odgrywać jakąś rolę w mediacjach między poszczególnymi członkami? Sporo się mówiło, jak niekorzystny wpływ na rynek mają wojny cenowe.
Alfred Franke: Jak wspominałem wcześniej, członkowie Stowarzyszenia na co dzień ze sobą konkurują. Nasza organizacja zajmuje się więc tylko tymi kwestiami, które są wspólne dla wszystkich i stoją ponad codzienną aktywnością. Właśnie dlatego współpraca tylu podmiotów się udaje, że na forum SDCM nigdy nie poruszamy tematu polityki handlowej poszczególnych firm, w tym – cen i marży, rabatów, promocji, wykorzystywanych kanałów sprzedaży czy jakichkolwiek stref wpływów. My nie tylko nie chcemy, ale wręcz nie możemy się tym zajmować, bo byłoby to działaniem, które mogłoby zostać uznane za zmowę kartelową, co jest i w naszym kraju i w Unii Europejskiej praktyką niezgodną z prawem i surowo karaną.
Na koniec chcielibyśmy zapytać o to, czym aktualnie zajmuje się SDCM?
Alfred Franke: Lista tematów jest bardzo długa, ponieważ żyjemy w przełomowych czasach i to nie tylko z uwagi na to jak nasz świat zmienia się i jak będzie wyglądał ostatecznie po opanowaniu pandemii koronawirusa. Nawet bez wywołanych wirusem zmian, w zasadzie obserwujemy koniec motoryzacji jaką znamy. Coraz surowsze normy emisji CO2, walka ze zmianami klimatycznymi, wpływają na coraz większe zaawansowanie techniczne samochodów, jak również zmierzają do elektromobilności. Dochodzi do tego coraz większa cyfryzacja. W tym wszystkim też ważne jest zapewnienie aftermarketowi dostępu do danych generowanych przez pojazd poprzez otwartą telematykę. Inne tematy, na które poświęcamy dużo czasu, to na przykład nowelizacja przepisów wprowadzająca opłatę depozytową przy sprzedaży olejów, przedłużenie wygasającego GVO/MVBER, zmiany prawne w kwestii napraw powypadkowych, nielegalny handel używanymi częściami samochodowymi etc.
Poprzestańmy na tych przykładach, a o szczegółach będzie można dowiedzieć się w kolejnych materiałach prasowych, które będziemy już wkrótce upubliczniać.
Dziękujemy za rozmowę.