Elektryczny (zimny) prysznic
Zwolennikom brexitu, którzy obiecywali sobie wielkie korzyści z dwustronnej umowy handlowej ze Stanami Zjednoczonymi, przyszło wziąć przymusowy zimny prysznic. Elon Musk zapowiedział bowiem, że wielka europejska fabryka Tesli powstanie nie w Wielkiej Brytanii, jak to pierwotnie zapowiadano, ale pod Berlinem. Znów sprawdził się klasyczny bon mot Garry’ego Linekera, który stwierdził kiedyś, że futbol to gra polegająca na tym, że 22 facetów ugania się za jedną piłką, a na koniec i tak wygrywają Niemcy.
Brytyjscy eurosceptycy uznawali obietnice Muska, który początkowo bagatelizował brexit, za dowód na to, że decyzja o wyjściu Zjednoczonego Królestwa z UE była słuszna. Teraz będą musieli zjeść nadmuchaną przez siebie żabę, bo Musk powiedział, że brexitowy chaos jest większy niż się spodziewał, więc nie ma co ryzykować. A poza tym w inżynierii motoryzacyjnej Niemcy nie mają sobie równych. Tak oto inwestycja za 4 miliardy euro przeszła Brytyjczykom koło nosa. Nie tylko im zresztą, bo zabiegało o nią parę krajów, w tym – tradycyjnie już – nasz kraj. Z naszych starań tradycyjne wyszły nici.
Podejrzewamy jednak, że wątek polski pojawi się jeszcze w całym przedsięwzięciu i w podberlińskiej fabryce Tesli pracować będą również (a może nawet głównie) Polacy. Jak wiadomo, w Berlinie urzędują głównie artyści i hipsterzy, którzy raczej o pracy w fabryce nie marzą, tymczasem z Kostrzyna, Słubic, czy nawet Szczecina do stolicy Niemiec blisko jak przez sień. Nie chciała Tesla do Polski, to Polska pofatyguje się do Tesli.