Gablota na trudne czasy

08 kwi 2020

Czasy nastały trudne, a nastroje społeczne siadły, tym przyjemniej więc usłyszeć, że są tacy, którzy nie ulegają defetyzmowi i dzielnie opierają się epidemii w myśl zasady business as usual.

Narodowy Bank Polski, o którym jego prezes powiedział niedawno, że ma nieprzebrane zapasy gotówki, postanowił część tej gotówki sensownie wydać, powiększając flotę swoich pojazdów o 38 nowych samochodów. Spośród widniejących na przetargowej liście aut największe zainteresowanie dziennikarzy wzbudził SUV z silnikiem o mocy ponad 330 KM, podgrzewanymi tylnymi siedzeniami, fabrycznie zainstalowaną telewizją i przestrzennym nagłośnieniem, a wszystko to za prawie pół miliona złotych.

Biorąc pod uwagę kwoty, jakimi obraca NBP, jest to oczywiście suma symboliczna, a symbolizuje walkę z kryzysem, którą bez wytchnienia toczy bank centralny i jego prezes, który najprawdopodobniej będzie na ogrzewanym fotelu zasiadał. Pieniądze muszą krążyć w gospodarce – pokazuje własnym przykładem prezes NBP, dając w ten sposób obywatelom dobry przykład.

Jeszcze ciekawsze od specyfikacji technicznej zamówionych samochodów są wymagania stawiane ubezpieczycielowi bankowych samochodów. Otóż polisa ma obejmować nie tylko zdarzenia losowe, ale także zapewniać wypłatę odszkodowania w każdej innej sytuacji, również takiej, kiedy kierowca w rażący sposób złamie przepisy ruchu drogowego, np. zignoruje linię ciągłą, znak stop, przejdzie skrzyżowanie na czerwonym świetle, nie ustąpi pierwszeństwa przejazdu, lub przekroczy dopuszczalną prędkość choćby i trzykrotnie.

Skoro prezes NBP przewiduje tak ostrą jazdę, to znaczy, że jest człowiekiem nieustraszonym. I dobrze, bo tylko taki wódz może prowadzić armię do zwycięstwa w wojnie z kryzysem. Od razu też widać, jak bardzo my nie nadajemy się na prezesów i całe szczęście, że przypadkiem nimi nie zostaliśmy. Albowiem my, zamiast SUV-a z grzałką w siedzeniu i kwadrofonią, zamówilibyśmy dla siebie w czasach epidemii karetkę z respiratorem.

Zostaw Komentarz