Gulaszowa – żurek 3:0

01 sie 2018

Media poinformowały, że koncern BMW zbuduje w Debreczynie na Węgrzech wielką fabrykę za miliard euro. Wcześniej zakłady ulokowały w tym kraju Mercedes i Audi. Za każdym razem kiedy koncerny samochodowe ogłaszały plany nowych inwestycji, łudziliśmy się, że może my wreszcie wygramy konkurs piękności i jakaś nowa fabryka samochodów powstanie w Polsce. Niestety, wszystkie przeszły nam koło nosa i trafiły na Węgry, Słowację lub do Czech. Tradycyjnie zajmujemy więc w tym wyszehradzkim wyścigu miejsce tuż za podium, konkretnie zaś – ostatnie.

Ciekawe, co tak nęci niemieckich inwestorów samochodowych na Węgrzech. Może puszta? Chyba nie – sami Węgrzy się dziwią, że są chętni do oglądania płaskiego jak naleśnik pustkowia. To może słynna węgierska kuchnia? Co prawda sami lubimy tokaja i gulyasleves, ale nie wydaje nam się, żeby to starczyło na przynętę. Może zatem dostęp do wykwalifikowanej siły roboczej? Eksperci mówią, że na Węgrzech jest z tym marnie i może się okazać, że pracowników zatrudnionych w nowej fabryce trzeba będzie szukać na pobliskiej Ukrainie. To może węgierski rząd obiecał BMW jakieś dopłaty i ulgi podatkowe? Tego raczej się nie dowiemy, bo to strategiczna tajemnica handlowa.

Specjaliści od ekonomii twierdzą jednak, że Węgrzy za dużo jajec wkładają do jednego koszyka, kiedy bowiem nowa fabryka zacznie produkować pełną parą, aż 40 procent węgierskiego eksportu stanowić będą samochody. Jak na rynku tąpnie, a kiedyś tąpnąć musi, to Madziarzy leżą. Niby ekonomiści mają rację, ale mimo wszystko lepiej mieć u siebie fabrykę BMW, niż nie mieć.

Czy nam zostaje coś na pociechę? Może to, że jakieś komponenty do produkowanych na Węgrzech samochodów pochodzą z Polski. Będziemy mieli w tej bawarsko-węgierskiej zupie gulaszowej własną wkładkę.

Zostaw Komentarz