Hamowanie z zarzucaniem

25 sty 2021

Czasem nawet banalne naprawy popularnych i znanych każdemu samochodów potrafią przysporzyć problemów i zmusić mechanika do wnikliwego przeanalizowania symptomów oraz wyciągnięcia wniosków.

 

W rozmaitości modeli i wersji samochodów obecnych na polskich drogach trudno się już połapać. Praca w niezależnym, wielomarkowym warsztacie to trudny kawałek chleba, bo każde auto ma swoje tajemnice, narowy i cechy szczególne.

Jeśli jednak o jakimś samochodzie można napisać, że jest doskonale znany we wszystkich warsztatach, to jest nim Fiat Seicento, pojazd, który nie tak dawno królował na polskich ulicach, ale dziś jest już stosunkowo rzadko spotykany. Samochód ten odznacza się prostą konstrukcją i wydaje się, że nie ma żadnych tajemnic.

Ale, jak mówi porzekadło, „mała mysz, a ma tyż”. Któregoś bowiem dnia, do niezależnego, lecz dobrze wyposażonego warsztatu trafiło Seicento, które zostanie zapamiętane na dłużej.

Prawie samostój

Czerwoną „sześćsetką” przyjechała pani Lidia. Jak się potem okazało, samochód należał do jej ojca emeryta, który przejeżdżał rocznie swoim Seicento nie więcej niż tysiąc kilometrów. Pani Lidia pożyczyła od starszego pana samochód i przy tej okazji zorientowała się, że pojazd źle hamuje. Przy mocniejszym naciśnięciu pedału hamulca auto próbowało się obrócić i wpaść w poślizg. Było to wielce nieprzyjemne na suchej nawierzchni, na mokrej zaś groziło poważnym wypadkiem. Prawie 80-letni użytkownik, nie zorientował się, że coś jest nie tak, bo po pierwsze zdążył się już do tego przyzwyczaić, po wtóre zaś jeździł rzadko, praktycznie tylko wtedy, kiedy warunki drogowe były idealne, a do tego wszystkiego jeszcze – powoli.

Wstępna weryfikacja spostrzeżeń pani Lidii potwierdziła opisaną usterkę – prawe koło hamowało bardziej. Samochód trafił na podnośnik, a po zdjęciu kół mechanik stwierdził, że zaciski hamulcowe i rozpieracze szczęk są mocno skorodowane, co zapewne było skutkiem bardzo ekstensywnej eksploatacji Seicento.

Wyczyszczone, wymienione

Zaciski, prowadnice, rozpieracze szczęk hamulcowych zostały oczyszczone, ale niewiele to pomogło. Autem podczas hamowania wciąż zarzucało.

Mechanik uznał, że przyczyną tej przypadłości może być zepsuty korektor siły hamowania. Wnioskowanie to było logiczne, bowiem w trakcie kontroli na rolkach hamujących wyszło na jaw, że najpierw hamowała tylna oś, a potem przednia.

Problem polegał jednak na tym, że nowy korektor (a w Seicento były dwa) kosztował blisko 400 zł. Decyzja o wymianie była więc trudna, bowiem cena naprawy zaczęłaby się zbliżać do rynkowej wartości leciwego pojazdu. W trosce o emerycki portfel użytkownika samochodu, mechanik postanowił na razie tylko wyczyścić korektory, a przy okazji wymienić płyn hamulcowy, który najprawdopodobniej wlany został jeszcze w fabryce w Tychach. Kolorem zbliżony był do atramentu, a pomiar jego temperatury wrzenia wskazał 120 stopni Celsjusza.

Wszyscy w warsztacie byli święcie przekonani, że dzięki tej operacji kłopoty z hamowaniem znikną. Mechanik wybrał się na jazdę próbną. Wrócił jednak z niezbyt zadowoloną miną. Owszem, było o wiele lepiej – hamowały już wszystkie koła, jednak tylna oś nadal czyniła to jako pierwsza i auto miało tendencję do zarzucania.

Przyczyna odnaleziona

Seicento znów wróciło na stanowisko warsztatowe. Tym razem mechanik nie miał sprecyzowanych przypuszczeń, co do przyczyny nieprawidłowego działania układu hamulcowego. Trzeba było zatem ponownie wszystko przeanalizować, by odnaleźć przyczynę awarii. Samochód powędrował więc w górę na podnośniku, a mechanik przystąpił do poszukiwań. Koledzy podpowiadali rozwiązania: wymienić pompę hamulcową, założyć nowe korektory i cześć. Mechanik, mając jednak na względzie możliwości finansowe klienta, nie poddawał się jeszcze. No i nastąpił przełom, bo kiedy jeszcze raz przyjrzał się uważnie hamulcom, coś zauważył. – Nie, to chyba niemożliwe – powiedział sam do siebie, a zaintrygowani koledzy zaczęli mu się przyglądać z uwagą. Mechanik coś tam pomanipulował, a następnie opuścił samochód i pojechał jeszcze raz na jazdę próbną. Kiedy wrócił, na jego twarzy malowała się satysfakcja. Tym razem wszystko było w porządku. Seicento hamowało już bez zarzutu.

Pora wyjaśnić na czym polegał problem. Otóż cała sprawa była dość banalna. Mechanik zauważył otóż, że szczęki hamulcowe są odwrotnie zamontowanie. Ktoś najwyraźniej popełnił błąd podczas poprzedniej naprawy, a przy czyszczeniu to przeoczono. Aby przywrócić pełną sprawność układu hamulcowego, wystarczyło zamienić miejscami szczękę współbieżną i przeciwbieżną. Po tej operacji wszelkie kłopoty z hamowaniem odeszły jak ręką odjął.

Wojciech Słojewski, Wocar

Zostaw Komentarz