Jak wytrzymać bez jeżdżenia

06 maj 2020

W czasie światowej kwarantanny rodzice nie jeżdżą samochodami, a dzieci nudzą się jak mopsy. A kiedy milusińscy się nudzą, może z tego wyjść jakaś chryja. Na przykład wtedy, kiedy zostawi się na wierzchu kluczyki do auta.

Światowe media donoszą, że w amerykańskim stanie Utah stróże prawa zatrzymali na autostradzie samochód. Początkowo myśleli, że pojazd sam nawiał swoim właścicielom, już to dlatego że dziwnie wężykował, nie trzymając się pasa ruchu, już to że fotel kierowcy wydawał się pusty. To rzeczywiście się tylko wydawało, bo kiedy policjanci włączyli „dyskotekę” i samochód zjechał na pobocze, osłupiali szeryfowie z Utah ujrzeli za kierownicą pięcioletniego chłopczyka. Nieletni kierowca nie miał przy sobie prawa jazdy, ani nawet znaczka z przedszkola. Udzielił jednak policjantom obszernych wyjaśnień, informując, że auto podprowadził mamie, albowiem miał zamiar pojechać do Kalifornii.

Zastanawiamy się, czy bardziej obawiać się na drodze pięciolatka bez prawa jazdy, czy może stulatka z prawem jazdy. Oto doniesienie z zeszłego roku: w brytyjskim hrabstwie Norfolk policja została wezwana do kolizji, do której doszło na drodze szybkiego ruchu. Okazało się, że sprawcą jest 97-letni książę Filip, mąż miłościwie panującej królowej Elżbiety II. Po kraksie Jego Wysokość łaskawie zrzekł się prawa jazdy, co uczynił oczywiście pod pręgierzem opinii publicznej. Obecnie książę ogranicza się do jeżdżenia po dobrach Windsorów i uważać na niego muszą już tylko królewscy ogrodnicy, gajowi i zające.

Swoją drogą dobrze, że ludzie chcą jeździć, bo to daje nadzieję, że kiedy już przeciwepidemiczne obostrzenia zostaną zniesione, drogi znów będą pełne samochodów, a wtedy klienci wrócą do warsztatów. Tym bardziej, że wielu z tych, którzy planowali zakup nowego samochodu, odłoży to na lepsze czasy. Będą musieli zatem włożyć parę złotych w stare auto, żeby nie rozkraczyło się do czasu powrotu dobrej koniunktury.

Zostaw Komentarz