Kino mechaników

02 maj 2018

Wielka jest siła sentymentu. Pół wieku po premierze fimu „Bullitt” ze Steve’m McQueenem w tytułowej roli, Ford wprowadził na rynek kolejną wersję swojego kultowego muscle cara, tym razem bezpośrednio nawiązującego do filmowej i motoryzacyjnej legendy. No i rzeczywiście, Mustang z roku 2018 przypomina tego z 1968, który gonił Dodge’a Chargera w najsłynniejszej scenie samochodowego pościgu w historii kina.

Tak realistycznych zdjęć pewnie już nikt nie nakręci, głównie z tego powodu, że dziś częściej niż kaskaderów zatrudnia się speców od efektów komputerowych. W 1968 roku komputerów nie było, za to fenomenalni kierowcy owszem. W wielu ujęciach Mustanga prowadził sam McQueen, bez zgody swojego ubezpieczyciela zresztą.

Historia pamięta o reżyserze, aktorach, samochodach, zupełnie zaś zapomniano o tych, dzięki którym udało się spektakularną scenę nakręcić. Mowa oczywiście o mechanikach, którzy przez dwa tygodnie – bo tyle czasu trwało filmowanie tej sekwencji – utrzymywali samochody w stanie używalności. A było to wielkie wyzwanie, ponieważ pościg odbywał się na stromych ulicach San Francisco, gdzie gnające samochody wyskakiwały na hopkach w powietrze niczym wystrzelone z katapulty. Mustang i Charger otrzymały specjalnie wzmocnione zawieszenie, ale i tak były na planie wiele razy naprawiane. A zatem chwała mechanikom samochodowym za ich wkład w rozwój światowej kinematografii.

W filmie wykorzystano po dwa egzemplarze Forda i Dodge’a i nikt nie wie, co po zakończeniu zdjęć stało się z tymi samochodami. Podobno jeden z Mustangów prosto z planu trafił na złom, a drugiego kupił policjant z San Francisco, po czym dość szybko odsprzedał. Samochodu poszukiwał sam Steve McQueen, który chciał go zatrzymać na pamiątkę. Niestety Mustang przepadł jak kamień w wodę.

Zostaw Komentarz