Kto zapłaci za kulejący recykling
Unia Europejska od 1 stycznia 2021 roku chce narzucić państwom członkowskim nową „opłatę” – tym razem za plastik niepoddany recyklingowi. Konkretnie 800 euro za tonę. Polska nawet po ewentualnej korekcie, wynikającej z faktu, że jesteśmy biedniejszym krajem, będzie jednym z państw, które zapłacą najwięcej, bo z recyklingiem mamy duży problem. Zapłaci państwo, ale zapewne będzie starać się odzyskać pieniądze poprzez nowy podatek.
Podczas niedawnego posiedzenia Rady Europejskiej przyjęto budżet Wieloletnich Ram Finansowych i Funduszu Odbudowy po pandemii koronawirusa (tzw. Next Generation EU). Przyjęty pakiet finansowy wynosić ma ponad 1,8 biliona euro. W celu jego sfinansowania w najbliższych latach Unia Europejska będzie pracować nad reformą systemu zasobów własnych oraz wprowadzeniem nowych podatków, a wśród nich opłaty za opakowania z tworzyw sztucznych niepoddane recyklingowi, cło węglowe i podatek cyfrowy.
Opłata jak podatek
Już wkrótce, bo od stycznia 2021 r., ma zacząć obowiązywać pierwszy z nich. Choć teoretycznie nie jest to podatek, ponieważ „opłata” jest płacona na poziomie państwa, a nie przez osoby fizyczne lub firmy, to jasnym jest, że niektóre kraje członkowskie UE będą starały się skompensować koszt tej „opłaty”. Unia Europejska nie zaproponowała żadnych uregulowań w tym zakresie, poszczególne kraje mogą więc swobodnie przyjmować różne podejścia i starać się odzyskać pieniądze wydane na opłaty z różnych części łańcucha dostaw, co doprowadzi do potencjalnych rozbieżności regulacyjnych pomiędzy członkami UE.
– Reakcje na zamiar wprowadzenia omawianej „opłaty” są oczywiście zróżnicowane. Niektóre środowiska się cieszą, inne narzekają, wskazując mankamenty tej regulacji. Warto zauważyć, że jeżeli w Polsce koszty zostaną przerzucone np. na producentów opakowań z tworzyw sztucznych, to finalnie w kraju zapłaci za to konsument. W przypadku eksportu przewaga konkurencyjna firm z Polski zmaleje lub wręcz zniknie – ich koszty będą wyższe, przez co oferowane przez nie produkty staną się mniej konkurencyjne w stosunku do wyrobów firm z krajów, które nie będą szukały zwrotu zapłaconej opłaty na rynku.
Opisana sytuacja dotknęłaby także firmy z branży motoryzacyjnej. Mamy więc nadzieję, że gdy Polska zmuszona zostanie do zapłaty nowej daniny, to nie będzie sięgać do kieszeni firm, które w obecnej chwili przez pandemię koronawirusa są w trudnej sytuacji – mówi Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych SDCM
Może to być jednak trudne, bowiem wbrew pierwotnym ustaleniom, zgodnie z którymi niektóre państwa byłyby uprawnione do rabatu (w przypadku Polski miało to być ponad 100 milionów euro), Parlament Europejski wezwał do rezygnacji z rabatów. Jeśli zaś Polska będzie zmuszona do uiszczania opłaty w pełnym zakresie (0,8 € za każdy kilogram niepoddanych recyklingowi odpadów opakowaniowych z tworzyw sztucznych), to z naszego budżetu co rok wypływało będzie około 500 milionów euro.
Dziecko wylane z kąpielą
Przeciwdziałanie powstawaniu odpadów niepoddanych recyklingowi jest z założenia słuszne. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Pojawia się wiele głosów, że nowa opłata w niewielkim stopniu przyczynia się do złagodzenia niedoborów infrastruktury, co ogranicza zdolność rynku do zwiększenia ilości materiałów pochodzących z recyklingu. Dodatkowo konieczność zapłaty ewentualnego podatku przez firmy spowoduje, że będą one mniej skłonne (lub zupełnie zrezygnują) do inwestycji w innowacyjne rozwiązania związane z recyklingiem plastiku. Nie pomaga także czas, w którym przepisy mają wejść w życie. Jest on tak krótki, że nie pozwoli krajom członkowskim na poprawę sytuacji z recyklingiem czy też ewentualne przemyślane wprowadzenie przepisów mających „zrekompensować” uiszczoną opłatę. Zwiększa to prawdopodobieństwo, że opłata zostanie przeniesiona na konsumenta, tymczasem zdolność nabywcza polskich konsumentów jest zdecydowanie niższa niż konsumentów z krajów wysoko rozwiniętych. W efekcie wprowadzenie opłaty, która nie jest kalkulowana w oparciu o dochód narodowy brutto czy związana ze zdolnością nabywczą konsumentów, mocno przełoży się na zwiększenie dysproporcji pomiędzy państwami członkowskimi UE. W interesie nie tylko naszego kraju, ale też firm w nim działających oraz konsumentów jest zatem, by Polska mocno zabiegała o uwzględnienie różnic ekonomicznych pomiędzy państwami, które będą ponosić opłatę.
– W lepszej sytuacji znajdą się kraje, w których recykling tworzyw sztucznych stoi na wyższym poziomie, co pogłębić może dysproporcje między rozwiniętymi krajami ( np. Niemcy) a ciągle goniącej liderów Polską. Mamy więc nadzieję, że polscy decydenci nie dopuszczą do nałożenia na firmy nowej daniny. Apel w tej sprawie SDCM skierowało już do wicepremier J. Emilewicz i ministra Michała Kurtyki – dodaje Alfred Franke.