Ładowarek do elektryków brakuje, w Ameryce kradną kable

25 maj 2022

No więc paliwo jak drożało, tak drożeje, a pewna pani w telewizji, podpisana jako specjalistka od rynku paliw płynnych powiedziała, że drożeć przestanie, jak nas na paliwo nie będzie już stać, skutkiem czego przestaniemy je kupować. No proszę, w zasadach wolnego rynku też można znaleźć jakąś pociechę.

Przeczytawszy to zapewne wielu Czytelników skieruje myśli w stronę elektromobilności. Prąd też co prawda coraz droższy, ale może postawią wiatraki na Bałtyku, jak obiecali, i będzie taniej. Według Licznika Elektromobilności po polskich drogach jeździ obecnie niespełna 45 tysięcy samochodów elektrycznych, w tym mniej niż połowa aut BEV, czyli w pełni elektrycznych. Reszta to pojazdy PHEV – hybrydy ładowane z sieci. Jak widać, jest tych elektrycznych pojazdów w Polsce tyle co kot napłakał i jedyne, co w tej materii odniosło u nas sukces to hulajnogi na baterię.

Jeśli chodzi o stacje ładowania, to mamy ich w naszym kraju niecałe 2,2 tysiąca, czyli za mało nawet na tę homeopatyczną dawkę elektrycznych samochodów kupionych przez polskich użytkowników. Z kolei stacji ładowania przeznaczonych do elektrycznych ciężarówek nie ma w ogóle i nie bardzo widać, by szybko miały powstać. Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego twierdzi, że odbije się to na polskich firmach transportowych, które pozbawione możliwości korzystania z elektrycznych samochodów ciężarowych nie będą mogły utrzymać swojej pozycji na europejskich rynkach.

Krótko mówiąc, marzenia o ucieczce od benzyny i oleju napędowego pozostają na razie marzeniami ściętej głowy. Nasze rafinerie wciąż mogą zacierać rączki z zadowolenia i liczyć zyski, które być może jeszcze wzrosną po fuzji Orlenu z Lotosem i zniknięciu tej symbolicznej, minimalnej, ale mimo wszystko jakiejś konkurencji na rynku paliw.

Wracając jeszcze do elektromobilności, dziwne i niepokojące wieści napływają zza Wielkiej Wody. Otóż stacje Tesla Supercharger coraz częściej padają łupem wandali, którzy odcinają kabel ładujący. Tu trzeba powiedzieć, że taki kabel jest gruby jak grasujący po bagnach Florydy pyton birmański, ma ileś tam przewodów i mocną izolację, więc nie da się go udydolić ot tak, byle czym. Należący do Tesli portal Teslarati zastanawia się, co owymi wandalami powoduje – niechęć do elektromobilności w ogóle, Elona Muska w szczególności, czy może po prostu do kierowców, których na Teslę stać?

Być może jakiś trop wskazałaby amerykańskim dziennikarzom lektura komunikatów polskiej policji. I tak na przykład dzielni stróże prawa z posterunku w Przewozie (województwo lubuskie) zdybali sprawców kradzieży kabli telekomunikacyjnych na trasie Tuplice-Łazy. Sprawcy co prawda dali drapaka do lasu, ale policjantom szybko udało się pojmać 27-letnią kobietę, młodszego o trzy lata mężczyznę, który próbował salwować się ucieczką na rowerze, a następnego dnia skompletowano na dołku całą szajkę, którą uzupełnił 44-latek. Straty spowodowane przez kablowych złodziejaszków oszacowano na 100 tysięcy złotych.

Amerykańskiej policji należałoby więc polecić odwiedzenie tamtejszych skupów metali kolorowych. Może właśnie tam trafiły oberżnięte teslowe kable.

Zostaw Komentarz