Moc szpinaku – Eugene the Jeep z Tychów
Rzecznik rządu zapewnił, że trwają intensywne prace nad naszym narodowym samochodem elektrycznym Izera. – Ale gdzie? – dociekał złośliwy dziennikarz z radia. – W Górach Izerskich – wypalił rzecznik, wprowadzając w osłupienie interlokutora. Internetowi memiarze natychmiast rzucili się na ministra, tworząc całą galerię poświęconą tej jakże istotnej informacji. Skoro rzecznik rządu lokuje sztandarowy projekt rządowy w Sudetach, to być może wiewiórki i dzięcioły spod Jaworzna mogą już odetchnąć z ulgą i nie obawiać się, że drzewołupy wykarczują im lasek.
Wypowiedź rzecznika i nas setnie ubawiła, a przy tym można ją wykorzystać jako eksponat do wykazania ciekawego paradoksu. Otóż wszystkie konferencje na temat rządowego elektrycznego samochodu-widma odbijały się szerokim echem, tymczasem bez wielkiego zadęcia w Tychach ruszyła produkcja Jeepa Avengera, elektrycznego samochodu ze stajni koncernu Stellantis. Tyska fabryka będzie produkowała to auto jako jedyna na świecie, a Avenger jest pierwszym modelem z elektrycznym napędem w historii marki. Jak twierdzą znawcy gustów europejskich nabywców, z myślą o których auto zostało zaprojektowane, nowy Jeep ma wielkie szanse osiągnąć sukces komercyjny, a to przywróciłoby śląskiemu zakładowi dawną rangę i znaczenie na motoryzacyjnej mapie. Bardzo temu przedsięwzięciu kibicujemy i mamy nadzieję, że w Polsce będzie się produkowało coraz więcej samochodów, nawet jeśli ostatnie wieści o rozwiewającej się na górskim wietrze Izerze będą miały sudeckie muflony.
A wracając do Jeepa, warto wspomnieć, że ta marka również narodziła się jako owoc rządowego projektu, tyle że zrealizowanego. Przodkiem Jeepa był Willys MB wojskowy samochód, produkowany w czasie II wojny światowej przez kilka amerykańskich fabryk, a stanowiący hybrydę rozwiązań opracowanych przez specjalistów z firm Bantam American Cars, Willys-Overland i Ford. Pojazd ten przeszedł do legendy i służył we wszystkich alianckich armiach. Generał i późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych Dwight Eisenhower zaliczył Willysa do trzech najważniejszych maszyn (obok samolotu Dakota i barki desantowej), które przyczyniły się do zwycięstwa.
Nazwa Jeep była początkowo nieformalnym przydomkiem Willysa, którego pochodzenia nie udało się jednoznacznie wyjaśnić, choć istnieje kilka teorii na ten temat. Nam najbardziej podoba się ta, że tak nazwali go amerykańscy technicy, fani kreskówki o marynarzu Popeye’u. Jedną z postaci tej słynnej serii był bowiem Eugene the Jeep, sympatyczne zwierzątko o niezwykłych zdolnościach. Takież zdolności miał również i wojskowy „jeep”, który wsławił się dzielnością na wszystkich frontach.
Po wojnie marka przechodziła z rąk do rąk, aż wreszcie trafiła do Chryslera, a wraz z nim jako wiano – do małżeństwa z Fiatem, zaś po połączeniu z PSA stała się perłą w koronie koncernu Stellantis.
Życzymy tyskiemu Avengerowi powodzenia nie mniejszego od tego, jakim cieszył się uzdolniony przyjaciel Popeye’a, zaś panu rzecznikowi zalecamy krajoznawcze wycieczki – nie tylko w Góry Izerskie, a także jedzenie szpinaku, od czego, jak zapewniał marynarz Popeye, sił przybywa.