Nabity w butelkę

23 wrz 2014

Wydaje się, że powiedzenie „prawo jest po to, aby je łamać” cały czas jest aktualne i powszechnie stosowane. A osoby, które boleśnie odczuwają nieprzestrzeganie obowiązujących przepisów nie mogą liczyć na wsparcie stosownych instytucji.

Zakup samochodu to dopiero początek kosztów związanych z posiadaniem auta. Część z nich można by jednak zredukować, gdyby tylko respektowane było prawo. Mowa tu o wydatkach związanych z serwisowaniem pojazdu.

Rzecz w tym, że zgodnie z rozporządzeniem Komisji Europejskiej 461/2010 o wyłączeniach grupowych w motoryzacji (MV BER/GVO) i wytycznych sektorowych, szczęśliwy posiadacz nowego samochodu, w celu serwisowania auta na gwarancji może korzystać z usług tańszych warsztatów niezależnych (pod pewnymi warunkami, których spełnienie nie stanowi wszakże wielkiego problemu.) Producenci samochodów różnymi sposobami próbują jednak zatrzymać klientów w swoich sieciach naprawczych. Oferują np. przedłużone gwarancje z zapisami o konieczności serwisowania w ASO albo konsekwentnie odmawiają wykonywania napraw gwarancyjnych, gdy wcześniej posiadacz auta korzystał z usług warsztatu niezależnego. To praktyki spotykane w całej Europie z tą różnicą, że w innych krajach podlegają karze, a u nas są milcząco akceptowane. Oto przykłady.

W ostatnim czasie łotewska Rada ds. Konkurencji ogłosiła, że firma KIA Auto, importer pojazdów marki KIA do krajów bałtyckich, nakładała na nabywców pojazdów restrykcyjne wymogi dotyczące napraw gwarancyjnych, wizyt w niezależnych warsztatach oraz wyboru części stosowanych do napraw pojazdów. Wobec powyższego Rada zadecydowała o ukaraniu grzywną w wysokości 134 tys. euro firmy KIA Auto oraz jej spółki matki Tallinna Kaubamaja. Również firmy KIA dotyczył werdykt szwedzkiego Sądu Gospodarczego, który w 2012 r. z podobnych powodów nałożył na nią kary w wysokości 728 tys. euro. Z kolei hiszpański urząd ds. konkurencji ukarał Mazdę grzywną 182 tys. euro za ograniczanie niezależnym warsztatom możliwości oferowania swoich usług, natomiast we Francji za praktyki niezgodne z rozporządzeniem MV BER/GVO nałożono karę finansową na Toyotę.

Tymczasem w Polsce już od ponad roku na wypowiedzenie się stosownego urzędu w sprawie ewidentnego złamania zapisów wspomnianego rozporządzenia przez jednego z importerów czeka pan Sebastian z Bielsko-Białej. Mówiąc w największym skrócie zgłoszona przez niego sprawa dotyczy odmowy przez producenta pojazdu gwarancyjnej wymiany pompki spryskiwacza przedniej szyby. Odmowę uzasadniono tym, że przeglądy samochodu przeprowadzane były nie w ASO, lecz w niezależnym serwisie. Jaki może być związek przyczynowo-skutkowy między między przeglądami, a uszkodzeniem pompki, która im przecież w ogóle nie podlega, gwarant nie chciał już wyjaśnić.

Można zatem powiedzieć, że pan Sebastian, który uwierzył, iż w Polsce obowiązują przepisy, jakie nasz kraj zgodził się respektować, został „nabity w butelkę”. Widać polski konsument nie zasłużył na ochronę przed monopolistycznymi praktykami, Trudno bowiem przypuszczać, by były inne powody, że tak prosta sprawa trwa już tyle czasu.

Na podstawie materiału Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych

2 komentarze
  1. Żadna osobliwość. Tak działa całe „nasze” Państwo, wszystkie jego instytucje. A prawo jest respektowane wtedy, gdy działa na korzyść państwa, instytucji państwowej, urzędu, urzędnika, funkcjonariusza.

    1. Zdziwiony jesteś, Adasiu? A słyszałeś o jakimkolwiek lobbyście, który by reprezentował interes obywatela? Ja niestety nie, natomiast jestem przekonany że ci, którzy reprezentują koncerny samochodowe, mają dość mocny budżet do wykorzystania nie tylko w restauracjach typu „Sowa i przyjaciele”. 🙂

Zostaw Komentarz