Niemiecki rząd staje okoniem
– vielen Dank!

29 cze 2022

Wciąż nie milkną echa głosowania w Parlamencie Europejskim, w którym deputowani przyjęli propozycję Komisji Europejskiej, by od 2035 roku na rynku mogły być sprzedawane wyłącznie osobowe i lekkie dostawcze auta bezemisyjne, czyli na obecnym etapie rozwoju technologicznego – samochody elektryczne.

Wydawało się, że wszystko dalej pójdzie gładko, i po tak zwanym trialogu, czyli całkowicie niejawnych i w ogóle dość tajemniczych negocjacjach przedstawicieli Komisji, Parlamentu i Rady UE sprawa zostanie klepnięta i będziemy się już mogli spokojnie zastanawiać, czy kupić wypasioną Teslę, czy może budżetową elektryczną Dacię o zasięgu hulajnogi. Tymczasem przyszli Niemcy i tak pociągnęli za obrus, że brukselska zastawa wylądowała na podłodze.
Oto minister finansów Republiki Federalnej Christian Lindner zapowiedział, że Niemcy nie poprą planów Unii Europejskiej, które przewidują zakaz sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi do 2035 roku. A zrobił to podczas spotkania zorganizowanego przez niemieckie zrzeszenie przemysłu Bundesverband der Deutschen Industrie (BDI). Pan minister stwierdził, że także po 2035 roku będą istniały nisze dla silników spalinowych, więc zakaz jest błędem. Stwierdził również, że niemiecki rząd nie zgodzi się na takie ustawodawstwo unijne. Minister Lindner dodał przy tym, że Niemcy będą nadal wiodącym rynkiem dla pojazdów elektrycznych, więc nie chodzi o odwrócenie rynkowego trendu upowszechniania się elektromobilności.

No więc brawo minister, brawo ten pan! Identyczne stanowisko zajmują przecież organizacje reprezentujące przemysł motoryzacyjny, który dostarcza komponenty potrzebne by samochody złożyć do kupy. Niech się elektromobilność rozwija jak najszybciej, ale nie zarzynajmy z dnia na dzień samochodów spalinowych, one też mogą przyczynić się do zmniejszenia emisji.

Można śmiało powiedzieć, trawestując klasyka, że stanowisko rządu Niemiec jest nie tylko „für Deutschland”, ale i „für Polen”. W końcu u nas już prawie nie produkuje się samochodów, za to części do nich owszem. Klątwa nałożona na silniki cieplne oznaczać będzie, że tysiące ludzi pójdzie na zieloną trawkę, a do budżetowego gara będzie wpływać ileś miliardów mniej.

Ciekawe, czy polski rząd poprze niemieckich kolegów. Do tej pory ustawiał się bowiem w awangardzie elektromobilnego postępu, akceptując z entuzjazmem najbardziej karkołomne pomysły zrodzone w Brukseli. Obiecywał też milion elektrycznych samochodów, polską fabrykę tychże i w ogóle elektromobilną ekspansję polskiego przemysłu i myśli technicznej.

Na razie jednak z tych zapowiedzi wyszły tylko kary za Turów i brak stacji do ładowania elektryków przy głównych drogach, skutkiem czego w koszty podróży należy wkalkulować również przewóz lawetą. A lasek w Jaworznie dalej rośnie zdrowo.

No więc chcemy uroczyście podziękować panu ministrowi Lindnerowi. Vielen Dank, Herr Bundesminister!

 

Zostaw Komentarz