O prestiżu na kółkach, czyli Syrena jak hrabina
Ponieważ wakacje na półmetku, postanowiliśmy sięgnąć po luźniejszy temat z naszego kącika historycznego „Z garażu dziadka Władka”. Sprowokował nas do tego kwiz o motoryzacji w PRL przygotowany przez redakcję popularnego portalu. Z ciekawości zajrzeliśmy, a tam od razu pierwsze pytanie i sensacyjna odpowiedź, z której wynika, że samochodowym symbolem prestiżu w Polsce Ludowej była… Syrena. Najwyraźniej dla redaktora układającego pytania czasy PRL są równie odległe co sanacja i on sobie ten prestiż po prostu wyobraził.
O prestiżu tego jedynego masowo produkowanego samochodu osobowego rodzimej konstrukcji najlepiej świadczy jego ugruntowana pozycja w popkulturze. Syrena była charakterystyczną aktorką komediową, niczym Irena Kwiatkowska i równie pożądana co grana przez nią postać hrabiny Tyłbaczewskiej, którą Starszym Panom podrzucali nieznani sprawcy. Syrena zagrała gagi m.in. w popularnych komediach: „Kochajmy syrenki”, „Nie lubię poniedziałku” i „Brunet wieczorową porą”. Śpiewano o niej piosenki oraz opowiadano liczne kawały. Słowem, o Syrenie można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że miała coś wspólnego z prestiżem.
Gdybyśmy mieli wskazywać prestiżowe samochody w PRL, to byłyby to bez wyjątku modele zagraniczne. Produkowana na radzieckiej licencji Warszawa wcale prestiżowa nie była – ot, taksówkowa gablota. Nieco więcej splendoru miała Wołga M21, ale głównie z powodu legendy o podróżujących nią porywaczach dzieci.
Prestiżowa, panie dzieju, to w Polsce (również Ludowej) zawsze była gwiazda ze Stuttgartu. Mercedesami jeździło całe Biuro Polityczne, łącznie z kostycznym i słynącym z umiarkowania Gomułką. A jeśli już wybierać spośród modeli popularnych, to nieco prestiżu przypisać można Simce Aronde, która była do Polski na przełomie lat 50. i 60. oficjalnie importowana, a jeździli nią prominenci niższego szczebla.
W czasach małego i dużego fiata za prestiżowy uchodził Fiat 131, zwany u nas Mirafiori (choć był to tylko jeden z wariantów modelu). Legenda powiada, że zamiłowanie miały do niego zwłaszcza co lepiej prosperujące pracownice rozrywkowe świadczące usługi klientom z tzw. drugiego obszaru płatniczego. Jeszcze bardziej prestiżowy był Fiat 132, którego upodobały sobie państwowe instytucje ze Służbą Bezpieczeństwa włącznie. Oba Fiaty – 131 i 132 były zresztą formalnie produkowane w FSO. Był to tzw. montaż uproszczony, czyli dokręcano kółka samochodom przywiezionym z Włoch na lawetach.
Na tym kończymy krótki wykład historyczny dla młodzieży, zauważając jednocześnie, że samochód jako taki w coraz mniejszym stopniu jest symbolem prestiżu. Młodzi obywatele powszechnie deklarują, że na co dzień woleliby nie musieć nim jeździć. No i nie ma się co dziwić. Wystarczy spojrzeć na archiwalne zdjęcia polskich miast sprzed pół wieku, by to zjawisko zrozumieć. Widać na nich tłumy na przystankach i nieliczne samochody osobowe na ulicach. Teraz jest odwrotnie: samochody tkwią w korkach, a tramwajem jedzie się nawet przyjemnie.