Oszczędzić młodym zawodu

20 sty 2016

Przyglądając się młodzieży gimnazjalnej, można odnieść wrażenie, że znaczna jej część wiąże przyszłość z takimi specjalnościami jak „trendsetter” czy też „wegańska blogerka modowa”. Jak inaczej bowiem wytłumaczyć nikłą chęć gimnazjalistów do nauki zawodu w szkołach – zawodowych właśnie. Olbrzymia większość „gimbazy” wybiera liceaa, również ci, którym nauka trygonometrii i czytanie dzieł wieszczów sprawia wręcz ból dojmujący. Czy oni naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, że ich szanse na dostanie się na dobrą uczelnię są znikome i pozostanie im jedynie oferta rozmaitych „wyższych szkół” zaangażowania w dni wolne od pracy, na których jedni udają, że uczą, a drudzy – że się uczą?

Refleksja przychodzi na ogół lekko poniewczasie, kiedy okazuje się np., że dyplom spawacza, czy elektrotechnika jest znacznie więcej wart na rynku pracy niż licencjat z zarządzania zasobami ludzkimi.

Może dojrzejemy wreszcie do tego, by uznać, że konieczny jest renesans szkolnictwa zawodowego, niemal całkiem zaoranego po przemianach ustrojowych. Współpraca szkół z firmami działającymi na rynku, to przecież najsensowniejszy sposób na zaoferowanie młodym ludziom realnych kwalifikacji, a przedsiębiorstwom zapewnienie dopływu kompetentnych pracowników.

Zostaw Komentarz