Paragrafem w licznik

01 lut 2017

Pewna posłanka zwróciła się w grudniu ubiegłego roku z interpelacją do ministra sprawiedliwości w sprawie cofania samochodowych liczników, postulując wprowadzenie przepisu, który będzie ten niecny proceder penalizował. Ministerium coś tam odpowiedziało, ale mętnie i właściwie nie wiadomo, jak się do postulatu odnosi.

Ponoć cztery na pięć sprowadzonych zza granicy samochodów ma cofnięte liczniki. Żadna to sensacja. Wszyscy znają teksty: „Niemiec płakał, jak sprzedawał” albo „auto po starszym panu, który jeździł nim tylko w niedzielę do kościoła”, sugerujące, że nasi zachodni sąsiedzi to ludzie nie tylko niezwykle sentymentalni, ale także głęboko religijni. Wszyscy też wiedzą, że podawane przez oferentów przebiegi należy traktować najwyżej jako deklarację stanu technicznego auta. Krótko mówiąc, jedni liczniki cofają, drudzy udają, że w podane przebiegi wierzą.

W sumie ostrożne stanowisko ministerstwa jest zrozumiałe. Po co tworzyć kolejny martwy przepis. Jak udowodnić komuś, że manipulował przy liczniku? Nawet jeśli jakimś biegłym udałoby się wykazać, że licznik został cofnięty, to przecież zaraz padnie tłumaczenie, iż samochód z takim przebiegiem stał już w autohausie pana Mustafy, zanim handlarz Mirek zabrał go (samochód, nie pana Mustafę) na lawetę. Zatem dolary przeciw orzechom, że po ewentualnym wprowadzeniu stosownego przepisu i tak nikt za cofnięcie licznika nie zostanie skazany.

Zostaw Komentarz