Picasso z narowami

05 gru 2022

Są takie awarie, którym nie da się przeciwstawić najnowocześniejszym nawet wyposażeniem, ale jedynie doświadczeniem i godnością osobistą.

Pewnego dnia do niezależnego, lecz dobrze wyposażonego warsztatu przyjechał Citroen C3 Picasso z silnikiem benzynowym 1.4. Ściślej rzecz ujmując dowieziony został na grzbiecie lawety, bo jak się okazało, zmogła go niemoc, która sprawiła, że zdany był wyłącznie na cudze siły.

Wraz z Citroenem lawetą podjechała również właścicielka samochodu, która została od razu przesłuchana celem przeprowadzenia wywiadu środowiskowego. Dama owa zeznała, że samochód owszem zapala, ale nie jeździ, bo przy próbie ruszenia natychmiast gaśnie.

Objawy awarii podane przez właścicielkę w pełni się potwierdziły. Samochód gasł, kiedy tylko próbowano nim ruszyć, a do tego silnik wydawał jakieś wielce podejrzane odgłosy. Słychać też było hałas z okolic sprzęgła.

Najpierw standardowo

Mechanik rozpoczął swoje dociekania na temat przyczyn takiego stanu rzeczy standardowo – od podłączenia testera diagnostycznego. Niestety, badanie nie rzuciło żadnego światła na sprawę, albowiem pamięć sterownika okazała się być czysta jak łza.

Kolejny krok był również standardowy, choć stanowił wkroczenie na ścieżkę diagnostyki nieco pogłębionej. Mechanik postanowił bowiem poobserwować wartości rzeczywiste parametrów pracy silnika, zwracając szczególnie uwagę na zmienne fazy rozrządu. Na wolnych obrotach parametry powinny być stabilne, zaś po dodaniu gazu kąty wychylenia wałków winny ulec zmianie.

Ponieważ jednak w tym przypadku po dodaniu gazu silnik gasł, można było jedynie coś tam podejrzeć na biegu jałowym. Dociekliwy fachowiec od razu jednak zauważył, że nawet na biegu jałowym wychylenia wałków są dziwnie duże. To nasunęło mu podejrzenie, że przyczyna zamieszania mogła się ulokować w rozrządzie. Postanowił więc to sprawdzić, tym bardziej, że wydawało mu się, iż to stamtąd dochodzą jakieś hałasy.

Rozciągnięty łańcuch

Po zdjęciu pokryw i oględzinach okazało się, że łańcuch rozrządu jest bardzo rozciągnięty, napinacz wysunięty do końca, a ślizgi mocno zużyte i dociśnięte do krańcowego położenia. – No to mamy przyczynę kłopotów – zawyrokował mechanik. – Niech pani łaskawie zobaczy, jak się łańcuch wyciągnął – zachęcał nieco skonfudowaną właścicielkę samochodu do naocznego przekonania się, jaki jest stan rozrządu.

Tak więc rozrząd został wymieniony na nowy, a mechanik usiadł za kierownicą samochodu podekscytowany chwilą, kiedy to, jak oczekiwał, samochód zapali i ruszy bez najmniejszych narowów.

Raz zapala, a raz nie

Jakież jednak było jego rozczarowanie, kiedy okazało się, że Citroen nie tylko nie jedzie, ale w ogóle nie chce zapalić! Pierwsza myśl, jaka przyszła do głowy mechanikowi, była taka, że pewnie popełnił jakiś błąd podczas montażu nowego rozrządu. – No cóż, może się to zdarzyć każdemu – westchnął. Po czym zapiął blokady, by sprawdzić poprawność ustawienia. O dziwo, okazało się, że wszystko jest w najlepszym porządku. Oczywiście badanie testerem znów nic nie wykazało. Pamięć sterownika wciąż była czysta.

Kolejnym podejrzanym stało się sprzęgło. Dobiegający z niego hałas skojarzył się bowiem mechanikowi z uszkodzeniem czujnika obrotów wału korbowego, który to czujnik się tam znajduje.

Po wyjęciu czujnika okazało się, że jest on pokryty opiłkami i drobnymi kawałkami metalu. Jak ustalono w toku śledztwa, pochodziły one z rozpadającego się łożyska wyciskowego sprzęgła.

Wymieniono zatem sprzęgło. Silnik wreszcie zapalił, ale chwilę później już nie chciał tego wyczynu powtórzyć. Potem raz zapalał, a raz nie.

Warsztatowa mądrość zbiorowa

Mechanik zaczął już powoli pogrążać się we frustracji, bo po prostu zaczęły mu się kończyć pomysły, a jest to jak wiadomo uczucie przykre i deprymujące. Dzielny nasz fachowiec postanowił zatem, jakże roztropnie, skorzystać z mądrości zbiorowej kolegów z warsztatu. Zebrało się więc małe konsylium, które po krótkiej burzy mózgów uradziło, że zastosowany zostanie jeszcze jeden sposób na sprawdzenie układu rozrządu. Mechanik miał powoli obracać wałem korbowym, aby dało się skontrolować, co naprawdę się dzieje z wałkami, fazami i tzw. regulatorem wzniosu zaworów.

I właśnie to badanie przyniosło jednoznaczną odpowiedź na pytanie, co było przyczyną awarii. Okazało się, że zacinają się zawory w prowadnicach i raz domykają się, a raz nie. Prawdopodobnie przyczyną usterki była notoryczna jazda na krótkich odcinkach i zbyt rzadkie wymiany oleju. Po wyczyszczeniu i rozruszaniu zaworów silnik zaczął pracować bez zarzutu.

Wojciech Słojewski, Wocar

 

 

 

Zostaw Komentarz