Plusy ujemne

21 sie 2019

Najbardziej klasyczny z klasyków i mistrz paradoksu – Lech Wałęsa powiedział kiedyś, że są plusy dodatnie i ujemne. No i miał rację, co pokazuje przykład Słowacji. Otóż jak donosi prasa, analitycy są zaskoczeni danymi makroekonomicznymi naszych sąsiadów, których gospodarka nagle i dość gwałtownie wyhamowała, a produkcja przemysłowa spadła. Wszystko to spowodowane jest problemami koncernów samochodowych, które odnotowują spadek popytu i zmuszone są ograniczać produkcję.

Na naszych oczach ziszcza się profetyczna wizja tych bardziej dalekowzrocznych ekonomistów, którzy już dawno wskazywali, że Słowacja wybrała bardzo ryzykowny model rozwoju polegający na stworzeniu przemysłowej monokultury samochodowej. Fabryki mają tam PSA – w Trnawie, Hyundai w Żylinie, Volkswagen w Bratysławie oraz Jaguar – Land Rover w Nitrze. Słowacja w cuglach wygrywała konkursy o inwestycje koncernów samochodowych, przebijając ofertę innych ubiegających się krajów (w tym Polski) rozmaitymi udogodnieniami, ulgami podatkowymi, dopłatami itd. W efekcie udział samochodów w całkowitej produkcji przemysłowej na Słowacji osiągnął 44 procent i odpowiada aż za 35 procent eksportu tego małego kraju.

Przemysł samochodowy ma jednak to do siebie, że jest bardzo wrażliwy na wahania koniunktury gospodarczej i jako pierwszy reaguje na rozmaite spowolnienia. Stąd ostre hamowanie słowackiej gospodarki, które może dopiero stanowić nieśmiały wstęp do prawdziwego dramatu, jaki zapewne nadejdzie, kiedy trafi się kolejny światowy kryzys. A że ten się w końcu trafi, jest pewne jak dwa razy dwa równa się cztery.

No i okazuje się teraz, wracając do cytowanego klasyka, że nasze przegrane wyścigi o samochodowe fabryki można zaliczyć do minusów dodatnich, a słowackie zwycięstwa do plusów ujemnych. Zamiast jednej wielkiej montowni samochodów bezpieczniej jest bowiem mieć sto fabryczek proszku, groszku, mydła i powidła, a jeśli chodzi o przemysł motoryzacyjny – dobrze jest produkować części, zwłaszcza te na rynek wtórny, bo cały ten wesoły kramik rozmaitości znacznie lepiej zniesie gospodarcze światowe trzęsienie ziemi niż cztery wielkie montownie samochodowe. Najwymowniejszym przykładem, jaką katastrofą może się to skończyć jest Detroit, zwane niegdyś dumnie Motor City, a dziś znane jako miasto bankrut.

Zostaw Komentarz