Podejrzane hybrydy plug-in, czyli unijne wylewanie dziecka z kąpielą

09 lut 2022

Komisja Europejska, o czym już tu pisaliśmy, wyznaje doktrynę ekologiczną, wedle której jedynie słuszne są samochody elektryczne, zaś wszystko co zawiera napęd spalinowy jest z gruntu nieczyste. Klimatycznie natchnieni urzędnicy brukselscy najwyraźniej mają zamiar wpisać na listę samochodów wyklętych również hybrydy PHEV, czyli te z możliwością ładowania z sieci.

Jak zapowiada Komisja Europejska, przyjrzy się ona tym pojazdom dokładniej dzięki nowym testom. Teraz będzie wiadomo, czy hybrydy plug-in rzeczywiście spalają tyle paliwa, ile deklarują producenci. Trwają właśnie dyskusje nad nowelizacją przepisów wykonawczych dotyczących normy Euro 6, która wprowadzi metodologię testowania zwaną Worldwide Light Vehicles Testing Procedure.

Unijni urzędnicy podejrzewają, że pojazdy PHEV są mniej ekologiczne, niż się je dotąd przedstawiało. Jeśli badania to potwierdzą, wówczas polityka wprowadzania zachęt służących upowszechnieniu elektryfikacji transportu samochodowego zostanie odpowiednio zmodyfikowana i hybrydy plug-in będą tak samo traktowane jak samochody wyposażone wyłącznie w napęd konwencjonalny.

Nieufność Komisji Europejskiej do hybryd z wtyczką zasiały wyniki badań przeprowadzonych przez organizacje takie jak ICTT (Międzynarodowa Rada ds. Czystego Transportu), które wskazują, że samochody te jeżdżą niemal dwa razy więcej na silniku spalinowym, niżby to wynikało z dotychczas wykonywanych testów. W praktyce bowiem pojazdy PHEV są ładowane przez użytkowników dwa razy rzadziej, niż zakładano. Według ICCT dotyczy to zwłaszcza samochodów służbowych, których użytkownicy nie płacą za paliwo z własnej kieszeni.

Oczywiście, nie ma co podważać wyników badań przeprowadzonych przez ICTT, zwłaszcza że to ta organizacja doprowadziła do ujawnienia afery „Dieselgate”, czyli procederu chachmęcenia przez koncerny samochodowe przy testach toksyczności spalin. Obawiamy się jednak, że Unia wyleje dziecko z kąpielą i hybrydy plug-in zostaną objęte ekologiczną infamią zupełnie bez sensu.

Dość powiedzieć, że władze Kalifornii, która jest stanem, gdzie obowiązują najostrzejsze normy emisji w USA, planują włączyć samochody PHEV do działań mających na celu osiągnięcie neutralności klimatycznej transportu samochodowego. Mają się do tego przyczynić pojazdy, które będą miały zasięg zapewniany przez napęd elektryczny wystarczający do codziennej jazdy po mieście. Pozwoli to zminimalizować emisję CO2, a jednocześnie ocalić technologię silników spalinowych przed skazaniem na śmierć. Tymczasem Unia Europejska wydała taki wyrok, nie biorąc w ogóle pod uwagę kosztów gospodarczych i społecznych.

My niżej podpisani oczekujemy, że jakaś niezależna organizacja wreszcie zbada realny ślad węglowy pozostawiany przez samochody elektryczne, włączywszy w to pozyskiwanie litu i różnych innych pierwiastków wydobywanych w dalekich krajach, a w Europie produkcję prądu służącego do ładowania elektryków. Bo kiedy słyszymy, że Komisja Europejska postuluje uznanie gazu ziemnego za zielone źródło energii, to przypomina się nam kultowy dialog z „Rossmówek” Tadeusza Rossa i Piotra Fronczewskiego:

– Dwa razy dwa?

– Cztery!

– Za dokładnie.

– To niech pan zapyta jeszcze raz.

Zostaw Komentarz