Podwyżka akcyzy na pojazdy używane wraca jak bumerang

25 wrz 2020

Rozważamy powrót do regulacji, która podnosi akcyzę na samochody używane – powiedziała wicepremier Jadwiga Emilewicz podczas konferencji prasowej poświęconej ekosystemowi dla elektromobilności. – Ma ona sprawić, by takich aut nie opłacało się do Polski sprowadzać – podkreśliła. Dodała, że trwają rozmowy z Ministerstwem Finansów i Ministerstwem Klimatu dotyczące „konieczności normalizacji rynku”.

Co jakiś czas niczym bumerang wraca temat podwyżki akcyzy na używane pojazdy. Tym razem argumentacja została rozszerzona. Chodzi już nie tylko o bezpieczeństwo na drogach czy ochronę środowiska, ale przede wszystkim o zwiększenie popytu na elektryczne samochody. Dodatkowo argumenty te wspierane są tak przedstawionymi statystykami parku samochodowego, aby wydawało się, że mamy najstarszy park samochodowy w Europie, który oczywiście należy gruntownie odmłodzić. Jednocześnie środowiska mające w tym swój interes, podkreślają z pełną powagą, że Polacy zasługują (to prawda) na nowe samochody i ich na to stać (to oczywiście nieprawda – zdecydowanej większości nie stać).

Na elektryki na razie nas nie stać

Warto więc powiedzieć uczciwie: Polacy nie rzucą się szturmem na salony samochodowe, gdy akcyza na pojazdy używane drastycznie wzrośnie. Dla Polek i Polaków, których jak pokazują dane stać zwykle na zakup i eksploatację pojazdu do 20 tysięcy złotych, zakup nowego pojazdu, którego średnia wartość przekroczyła już dawno 100 tysięcy złotych, nie była, nie jest i niestety długo jeszcze nie będzie alternatywą. Nie zaobserwowano znacznego wzrostu liczby kupowanych pojazdów elektrycznych, kiedy te objęte zostały „zerową akcyzą” i z pewnością nie zaobserwujemy wzrostu popytu na nie, gdy Kowalskiemu utrudnimy wymianę pojazdu używanego na nowszy – też używany. Być może zmieni się to w 2023 roku, gdy z taśmy produkcyjnej zjechać ma pierwszy polski „elektryk”, choć wiele osób wątpi zarówno w ewentualną zmianę nastawienia do aut na prąd, jak i sam termin produkcji Izery.

W przypadku zmiany akcyzy, która jak podkreśliła Premier Emilewicz, miałaby sprawić, że nie będzie opłacało się sprowadzać samochodów używanych do Polski, pojazdy dotychczas poruszające się po naszych drogach będą dłużej eksploatowane ze wszelkimi konsekwencjami takiego stanu. Import pojazdów używanych spadnie, co przełoży się na zmniejszenie wpływów do budżetu. Ucierpią przez to oczywiście tysiące osób zajmujących się importem pojazdów zza granicy. Nie wolno także zapominać, że obecny park samochodowy daje pracę ponad 145 tysiącom mechaników i wielu innym specjalistom, czyli całemu sektorowi usług związanych z eksploatacją pojazdów. Z usług niezależnych warsztatów motoryzacyjnych korzysta blisko 90% kierowców z blisko 18 milionami pojazdów jeżdżących po naszych drogach. Dobra kondycja warsztatów gwarantuje ciągłość funkcjonowania całego łańcucha produkcji i dystrybucji części motoryzacyjnych zatrudniającego łącznie prawie 190 tys. osób. Ewentualne ograniczenie rynku samochodów używanych uderzy mocno w cały ten segment – mówi Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych

Powrót do starych, niesprawdzonych pomysłów

Z wypowiedzi wicepremier Emilewicz wynika, że rząd zamierza powrócić do regulacji opracowywanej za poprzedniej kadencji parlamentu, a więc do projektu, który w 2016 zelektryzował nie tylko szeroko pojętą branżę motoryzacyjną, ale i opinię publiczną. Jego finalna wersja proponowała stawkę akcyzy w zależności od normy czystości spalin i jednocześnie pojemności silnika. Tak wyliczona kwota akcyzy miała być obniżana zgodnie ze współczynnikiem deprecjacji rosnącym wraz z wiekiem pojazdu. Ostatecznie, z różnych powodów nie zdecydowano się na zmiany.

Z doniesień medialnych wynika, że nie każdy w rządzie uważa podnoszenie akcyzy na używane auta za dobry pomysł. Widać więc, że nie ma w tej sprawie konsensusu. Również Ogólnopolska Komisja Rzemiosł Motoryzacyjnych Związku Rzemiosła Polskiego podkreśla, że zwiększona akcyza uderzy kilkadziesiąt tysięcy zakładów motoryzacyjnych zatrudniających kilkaset tysięcy pracowników.

Oczywiście uważamy, że te najstarsze pojazdy sprowadzane z zagranicy zatruwające środowisko powinny być eliminowane z rynku europejskiego, jednak zwiększona akcyza nie może spowodować zatrzymania importu aut do Polski, ponieważ spowoduje to ograniczenie pracy w zakładach motoryzacyjnych, a tym samym przyczyni się do likwidacji tysięcy stanowisk, a także spowoduje zniknięcie zakładów, które wnoszą ogromny wkład w tworzenie budżetu. Dlatego uważam, że ograniczenie sprowadzania do Polski pojazdów zatruwających środowisko można wyeliminować stosując inne rozwiązania – mówi Andrzej Duch, przewodniczący OKRM Związku Rzemiosła Polskiego.

Należy mieć nadzieję, że kiedy projekt się ostatecznie pojawi, to zaproponowana zostanie w nim zmiana podatku akcyzowego w stopniu akceptowalnym dla kierowców, a satysfakcjonującym dla szeroko rozumianej branży i budżetu państwa, a dzięki temu powracający bumerang nikomu nie zrobi krzywdy.

Lepsze rzetelne kontrole techniczne

Obecnie w czasie pandemii koronawirusa własny pojazd to dla wielu osób gwarancja większego bezpieczeństwa. Jednocześnie w związku z trudnościami ekonomicznymi już wywołanymi, lub obawami przed nimi, Polacy nie będą chcieli lub nie będą mogli ponosić większych kosztów związanych z zakupem pojazdu używanego. Wydaje się, że polscy decydenci powinni rozważyć inne środki mające na celu poprawę bezpieczeństwa na drogach czy też środowiska naturalnego, a także korzystne z punktu widzenia budżetu państwa.

SDCM nie popiera sprowadzania pojazdów niesprawnych technicznie i zagrażających bezpieczeństwu użytkowników dróg czy też środowisku naturalnemu, jednak eliminacja takich przypadków powinna następować na skutek rzetelnych badań technicznych przy rejestracji pojazdów, a nie na drodze obciążeń fiskalnych. Powinniśmy pracować nad poprawą funkcjonowania systemu stacji kontroli pojazdów. Cieszą nas zatem zapowiedzi zmian w tym zakresie, choć należy pamiętać, co stało się z ostatnim projektem, który miał wprowadzić zmiany dotyczące okresowych badań technicznych – dodaje Alfred Franke.

Jak podkreśla prezes SDCM, po ostatnich doniesieniach medialnych Stowarzyszenie zwróciło się do wicepremier Emilewicz, ale też przedstawicieli Ministerstwa Finansów i Klimatu, by to pracom na rzecz poprawy funkcjonowania SKP nadano prymat przed jakimikolwiek zmianami podatku akcyzowego, które w najbliższym czasie nie powinny mieć miejsca.

 

Zostaw Komentarz