Powóz dla ministra, czyli w trosce o bezpieczeństwo
Do długiej listy „wydarzeń drogowych” z udziałem rządowych pojazdów dopisany został wypadek, do którego doszło na Podlasiu. Cywilna mazda zderzyła się czołowo z policyjnym radiowozem jadącym na końcu rządowej kawalkady. Poszkodowanych zostało sześć osób, w tym policjant. Nie wiadomo jeszcze, kto ponosi winę za kraksę.
Zdajemy sobie sprawę, że generalnie wypadki chodzą po ludziach, ale dlaczego akurat ta ekipa to tacy notoryczni pechowcy? Przypomnijmy, że parę lat temu pod Toruniem w stojący na światłach samochód przydzwoniła limuzyna wioząca ówczesnego ministra obrony narodowej. W Oświęcimiu samochód z panią premier na tylnym siedzeniu wjechał w drzewo. Cud, że wszyscy wyszli z tego względnie bez szwanku. Z kolei pancerna gablota z prezydentem udającym się na narty wycięła poślizgowego obertasa po tym jak strzeliła w niej opona, podobno drugiej świeżości, niczym łosoś w bufecie teatru Variétés w „Mistrzu i Małgorzacie”. O drobnych stłuczkach i obcierkach rządowych bryk nie ma co wspominać z powodu braku miejsca na tę kronikę.
Jak poprawić bezpieczeństwo zatroskanych naszym losem, oby żyli wiecznie, rządzących? Mamy parę propozycji. Po pierwsze niech tyle nie jeżdżą. Po co bez sensu wypalać paliwo na podróże po całym kraju? O tym że jest dobrze, wręcz bardzo dobrze, a będzie jeszcze trzy razy lepiej, każdy chętnie posłucha, nawet przez internet.
Po drugie postulujemy przesiadkę ministrów do samochodów krajowej marki. Mowa rzecz jasna o elektrycznych Izerach, które już lada moment zaczną wyjeżdżać z fabryki w Jaworznie. To dobry obyczaj, że rządzący promują krajową markę. Adenauer jeździł Mercedesem „Adenauerem”, de Gaulle Citroenem DS, Breżniew ZiŁ-em, nasi będą bezemisyjnie zasuwać Izerami.
Tymczasem, zanim produkcja wystartuje, a to przecież lada moment, niech dygnitarzy noszą w lektykach, a jak gdzieś dalej, to wołać dryndę. W ostatnich latach nie słyszeliśmy o żadnych „zdarzeniach drogowych” z udziałem dorożek. Wniosek jest więc oczywisty – powozem bezpieczniej. I weselej! Zamiast niepewnego funkcjonariusza SOP za kierownicą, stary sałaciarz na koźle mocno trzymający lejce umili podróż śpiewem: Bujaj się, Fela, bo jutro niedziela, pojedziem na spacer w Aleje! Tłok w tramwajach, w autobusach, a my luz, a my kłusa, bo od Wisły wiatr znajomy wieje…