„Przechodniu, tu się kiedyś produkowało”, czyli czy zamienimy fabryki na pomniki

15 wrz 2021

Komisja Europejska zaproponowała niedawno, by do 2035 roku normy emisji ograniczyć o 100%, czyli de facto zdelegalizować silniki spalinowe w samochodach osobowych i dostawczych. Do dziś nie doczekaliśmy się natomiast jakiegoś kompletnego studium na temat tego, co to oznacza dla przemysłu motoryzacyjnego, ile fabryk kompletnych silników, a także rozmaitych komponentów będzie musiało zostać zamkniętych, ilu pracowników straci w związku z tym robotę, a także ile to będzie poszczególne kraje unijne kosztowało.

Nas oczywiście szczególnie interesuje los polskich fabryk, a przypomnijmy, że jest ich trochę. Produkuje się u nas zarówno całe motory, ale też tłoki, tuleje, panewki, zawory i różne inne klamoty, które do samochodów elektrycznych nie pasują. Jakoś nie chce nam się wierzyć, że wszystkie te zakłady przejdą szczęśliwie konwersję na elektromobilność (co jak się zdaje zakładają brukselscy biurokraci, którzy w żadnej fabryce nie byli) i zaczną sobie produkować co innego.

Nie słychać też żadnych głosów zatroskania z kręgów rządowych, zapewne zajętych innymi ważnymi sprawami, o których można przeczytać w prasie, albo obejrzeć w telewizji w programach z cyklu „ja panu nie przerywałem”. Krótko mówiąc zanosi się, że polski przemysł motoryzacyjny zostanie w dużym stopniu rozmontowany zupełnie po cichu, i po części fabryk zostaną tylko pamiątkowe tablice z epigramami w rodzaju: „Przechodniu, tu niegdyś produkowano pierścienie tłokowe”.

Wzięło nas te refleksje, ponieważ na warszawskiej Woli, w zapyziałej niegdyś części dzielnicy, w której głównie mieściły się różne magazyny z tym i tamtym, jakieś zakładziki i warsztaty, a dziś jest eleganckie osiedle, stanął monument w formie pięknie odrestaurowanego silnika z ciężarówki marki Tatra. Przypomina on, że w latach 1952-2018 mieściło się tam Przedsiębiorstwo Zaplecza Technicznego „Transbud”, gdzie naprawiono samochody ciężarowe, przede wszystkim wspomniane Tatry.

Silnik ma oryginalną i charakterystyczną dla czeskiej marki konstrukcję, bowiem widlasta ósemka chłodzona była powietrzem, co zdradzają charakterystyczne żebra na cylindrach. Dodajmy, że inną osobliwością Tatry była rurowa rama nośna i niezależne zawieszenie kół napędowych, które w niezaładowanym pojeździe ustawiały się skośnie do wewnątrz.

Czy doczekamy czasów, kiedy silniki spalinowe będzie można zobaczyć jedynie w muzeach, albo w miejscach, gdzie kiedyś były fabryki, które produkowały do nich części? Jeśli tak, to będziemy przystawać przy tych pomnikach w smutnej zadumie.

Zostaw Komentarz