Ta grupa samochodów używanych często budzi uprzedzenia wśród kupujących. Czy mechanicy podzielają ich obawy?
W Polsce bardzo popularny jest taki żart: “Jaki samochód najłatwiej podjeżdża pod wysokie krawężniki? Służbowy.” Czy uprzedzenia do samochodów flotowych są słuszne, a zakup takiego pojazdu wiąże się z koniecznością częstych napraw?
Jakie są samochody poflotowe?
Skrajnie zaniedbane, a może wprost przeciwnie? Często mówi się, że o auta służbowe nikt nie dba. W pierwszej kolejności należy jednak wyraźnie oddzielić auto poleasingowe pochodzące z floty pojazdów i takie, którym jeździł przedsiębiorca, nierzadko prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą. O tym, czy warto kupować poleasingowe i poflotowe auta używane oraz co sprawdzić przed zakupem, mówią eksperci z sieci warsztatów ProfiAuto Serwis i firmy MOTO Flota.
Na bazie wieloletnich doświadczeń mechaników, pojazdy jeżdżące w dużych flotach zazwyczaj nie są szanowane i mogą być w wyraźnie gorszym stanie technicznym niż samochody używane prywatnie. Nawet wtedy, gdy mają podobne przebiegi. Niestety to samo może dotyczyć aut menedżerów czy dyrektorów, dla których czas to pieniądz. Wymieniają oni samochody dość często, więc nie przejmują się ich stanem technicznym, jako że auto traktowane jest przez nich po prostu jako narzędzie pracy.
Wg mechaników inaczej można jednak patrzeć na samochód służbowy, który przysługiwał pracownikowi i był jakąś formą dodatkowego wynagrodzenia bądź „benefitu”. Takie osoby w niektórych firmach mają pierwszeństwo odkupienia auta, więc starają się o nie dbać, z zamiarem wykupu i korzystania z niego prywatnie. Nawet jeśli pojazdy te są sprzedawane, to często wśród znajomych. Właśnie dlatego, że są w dobrym stanie.
– Podobnie jak z samochodami od osób prywatnych, tak i w poflotowych najważniejsza jest historia. Jeśli mamy możliwość rozmowy z użytkownikiem, to już jest to duży plus. Tego typu pojazdy często trafiają jednak do komisów i możemy się tylko domyślać, jak były używane. O historii pojazdu można wtedy zwykle zapomnieć. Takie auta warto kupować z dużą rozwagą i po dogłębnym sprawdzeniu stanu technicznego w profesjonalnym serwisie. Czasem mają one nawet „kręcone” liczniki, choć oczywiście jest to przestępstwo. Pamiętajmy też, że nowy samochód pierwsze badanie techniczne przechodzi dopiero po trzech latach, więc jeśli nigdy nie zatrzymała go policja, wiarygodność jego przebiegu pozostaje tylko w rękach właściciela – przestrzega Adam Lehnort, ekspert należącej do firmy Moto-Profil sieci warsztatów ProfiAuto Serwis.
Samochody po przedstawicielach handlowych i dostawcach to „grupa wysokiego ryzyka”
Odrębną grupą samochodów są te, którymi jeżdżą przedstawiciele handlowi lub dostawcy. Tu nie ma dla aut litości i bardzo często są one mocno wyeksploatowane, nawet jeśli mają nie więcej niż dwa lata. Samochody takie traktuje się jak narzędzie do pracy i jeździ się nimi najszybciej i najostrzej, jak tylko się da. Oczywiście są od tego wyjątki, ale zwykle to tylko wyjątki potwierdzające regułę.
Zupełnie inaczej można patrzeć na samochody poleasingowe, które były w rękach właściciela jednoosobowej działalności gospodarczej. Takie samochody można niekiedy traktować nawet jako auta użytkowane prywatnie. Dobrze jest natomiast przynajmniej spróbować sprawdzić firmę, w której auto było wykorzystywane oraz profil jej działalności. Pamiętajmy, że często same przepisy podatkowe są powodem kupowania samochodów (podniesienie kosztów w firmie) i dlatego nie muszą być one mocno wyeksploatowane. Mogą mieć nawet niewielki przebieg i być w znakomitym stanie.
Czym różni się typowa flotówka od samochodu prywatnego?
Typowe auto flotowe od prywatnego czy używanego przez osobę prowadzącą jednoosobową działalność różni się przede wszystkim intensywnością eksploatacji. Nie chodzi tylko o przebieg w danym okresie, ale także sam sposób użytkowania. W autach flotowych nikt nie skupia się na ”rozgrzewaniu silnika”, nikt nie czeka na osiągnięcie jego optymalnej temperatury czy nie studzi turbosprężarki po intensywnej jeździe. Nie wykonuje się też napraw drobnych usterek. Sama jazda jest intensywna, choć wiele firm wdraża programy ecodrivingu, nagradzając najbardziej oszczędnych kierowców.
– Samochód poflotowy, czyli typowe auto służbowe przedstawiciela czy dostawcy można traktować tak, jakby miało znacznie wyższy przebieg niż rzeczywisty. I to pomimo młodego wieku. Intensywność eksploatacji wpływa na zużycie części i niekiedy po 100 – 150 tys. km przebiegu do wymiany są części, które w normalnie używanym samochodzie wymienilibyśmy dużo później – mówi Adam Lehnort z ProfiAuto Serwis.
– Pewnym pocieszeniem z kolei jest fakt, że większe organizacje wprowadzają kompleksowe polityki samochodowe, które regulują i określają zasady korzystania z pojazdów służbowych i tym samym odpowiedzialność za nie pracowników. Trafiając na auto używane z takiej floty mamy większe szanse na kupienie samochodu w nieco lepszym stanie technicznym. Ponadto kupując auto z komisu profesjonalnej firmy mamy rękojmię oraz wsparcie przy wyborze i zakupie aut poleasingowych czy poflotowych. Przedstawiają one między innymi odpowiednie dokumenty określające i regulujące zużycie pojazdu w czasie, uwzględniając przebieg czy amortyzację – dodaje Krzysztof Ostas, Head of Fleet Management z zajmującej się serwisowaniem i zarządzaniem flotami samochodowymi firmy MOTO Flota.
Co najczęściej może „paść” w autach poflotowych?
Według mechaników największym ryzykiem jest zwykle zakup poflotowego diesla. Często modele te są sprzedawane z przebiegami bliskimi poważnym naprawom, jak konieczność wymiany turbosprężarki, koła dwumasowego czy wtryskiwaczy. To może generować duże koszty niedługo po zakupie. W samochodach poleasingowych często do wymiany są także opony oraz części układu jezdnego, takie jak amortyzatory, łożyska kół czy przekładnia kierownicza. Są to podzespoły, których nie wymienia się po dwóch, trzech latach w samochodzie prywatnym, ale poleasingowym już tak.
Poleasingowe i poflotowe auta mogą być dobrym wyborem, jeśli sprawdzimy ich stan
To jednak nie oznacza, że samochody poleasingowe mają same wady. Zaletą samochodów po flotach – względem aut kupowanych z rąk prywatnych – jest stan nadwozia i podwozia. Takie auta z racji młodego wieku jeszcze nie korodują, choć bywają poobijane. Kupując młody egzemplarz, choć z dużym przebiegiem, możemy liczyć przynajmniej na to, że nie będziemy walczyć z korozją przez kolejne dwa do trzech lat.
Zaletą aut poleasingowych, a szczególnie poflotowych jest też to, że w czasie tak intensywnej eksploatacji szybko wychodzą na jaw typowe dla danego modelu usterki. Dzięki temu kupujemy auto już po akcjach serwisowych bądź z usuniętymi usterkami, które przydarzają się po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów. Jak wskazują mechanicy, najważniejsze to jednak sprawdzić przed zakupem auto (nieważne z jakiego źródła) w profesjonalnym warsztacie. To może zaoszczędzić nowym właścicielom przykrych niespodzianek po zakupie.
– Pamiętajmy, że firmom zarządzającym flotami samochodowymi zależy na tym, by ich klienci posiadali jak najbardziej sprawne samochody i by firmy je posiadające mogły je po okresie leasingu dobrze sprzedać. By tak było, samochody te są regularnie serwisowane w profesjonalnych sieciach warsztatowych, gdzie często usuwane są również fabryczne wady „wieku dziecięcego”, które później już nie zaskoczą nowego, prywatnego właściciela. Dlatego jeśli tylko zdecydujemy się na sprawdzenie samochodu poleasingowego lub poflotowego przed jego zakupem w pewnym, sieciowym warsztacie lub kupimy je od sprawdzonej firmy z branży CFM (Car Fleet Management), możemy trafić na naprawdę dobre auto, które posłuży nam przez wiele lat – podsumowuje Krzysztof Ostas, Head of Fleet Management z MOTO Floty.