Tajemnicza skrzynia

11 lut 2014

Znane w przyrodzie zjawisko mimikry, czyli upodabniania się jednego gatunku do drugiego, celem udania, że jest się kimś innym, występuje również w diagnostyce samochodowej. Niektóre awarie mogą bowiem mieć objawy, które potrafią sugerować zupełnie nieprawdziwe przyczyny.

Automatyczne skrzynie biegów, niegdyś w Polsce egzotyczne, coraz częściej spotykane są w samochodach jeżdżących po naszych drogach. Mało który warsztat chce się do tych podzespołów dotykać, bo obsługa nowoczesnych 6-, 7-biegowych przekładni sterowanych elektronicznie wymaga zaawansowanej wiedzy i odpowiedniego sprzętu diagnostycznego. Kiedy więc zaświeci się lampka kontrolna automatycznej skrzyni, użytkownik wpada zazwyczaj w uzasadniony popłoch .

Wygoda przede wszystkim

Bohaterem tego odcinka naszego nieustającego cyklu poświęconego nietypowym awariom jest BMW X5, w automatyczną skrzynię wyposażony. Właścicielką owego komfortowego SUV-a była pani Sylwia, zażywna jejmość prowadząca w Warszawie sieć pawilonów z odzieżą. Samochód został kupiony z drugiej ręki, a konkretnie sprowadzony za pośrednictwem wyspecjalizowanej firmy zza Wielkiej Wody. Pani Sylwia poszukiwała auta bezpiecznego i przestronnego, do którego wygodnie się wsiada. Wszystkie te warunki BMW X5 spełniało. Co prawda oswojenie się z automatyczną skrzynią biegów zajęło pani Sylwii kilka dni, ale potem szybko się stała zaprzysięgłą zwolenniczką tego rozwiązania i zapowiedziała, że autem z tradycyjną, manualną przekładnią jeździć już nie zamierza. Automat uwalnia bowiem, jak tłumaczyła, prawą rękę, w której można trzymać telefon, szczotkę do włosów, a nawet szminkę.

Niestety, czy to za sprawą komfortu automatycznej skrzyni biegów, dającej pani Sylwii możliwość zajmowania się podczas jazdy nie tylko prowadzeniem auta, czy to z powodu zwyczajnego pecha, któregoś dnia pani Sylwia przyłożyła w jadącą przed nią ciężarówkę. Przybyli na miejsce policjanci za nic nie chcieli dać sobie wytłumaczyć, że winien jest kierowca ciężarówki, który zajechał pani Sylwii drogę. Stróże prawa uroczyście wypisali jej pięćsetzłotowy mandat i zalecili zachowanie większej ostrożności podczas jazdy.

skrzynia5Zaświeciło się

Kolizja zapoczątkowała nieoczekiwane problemy serwisowe. Najpierw BMW trafiło do warsztatu blacharskiego, który trzymał auto dobry miesiąc z powodu oczekiwania na jakieś elementy. Kiedy wreszcie pojazd wydano, okazało się, że kraksa wywarła na BMW takie wrażenie, iż czasami nie chciało jeździć. Nie reagowało na wciskanie pedału gazu, a na desce rozdzielczej zapalała się jakaś tajemnicza kontrolka.

Pani Sylwia na wszelki wypadek przewertowała instrukcję obsługi samochodu, w której znalazła informację, że lampka oznacza jakieś kłopoty z automatyczną skrzynią biegów. Następnego dnia wróciła do warsztatu, który wykonywał naprawę blacharską i opowiedziała o problemach z samochodem. Jednak blacharze rozłożyli ręce, bowiem nie dysponowali nawet testerem diagnostycznym. Poza tym absolutnie nie chcieli zapuszczać się w meandry skomplikowanej technologii, o której pojęcie mieli dość blade. Zarekomendowali więc pani Sylwii fachowca, który mógłby się BMW zająć.

Sprawa skrzyni na szczęście ucichła, bowiem samochód przestał wykazywać objawy usterki. Trwało to jednak tylko dwa tygodnie. Potem kontrolka znów się zapaliła i pani Sylwia, która przez cały czas jeździła zestresowana, bez przerwy zezując na deskę rozdzielczą, pojechała do wskazanego przez blacharzy specjalisty.

W warsztacie okazało się, że po zgaszeniu i ponownym uruchomieniu silnika lampka zagasła, a wraz z nią niespodziewanie ulotniły się również objawy usterki. Żadnych błędów nie wykrył także test komputerowy. Fachowiec stwierdził, że w tych okolicznościach zupełnie nie ma punktu zaczepienia, niezbędnego, by wysnuć jakieś wnioski diagnostyczne. Ale nie pozostawił pani Sylwii zupełne bez pomocy, bowiem przedstawił jej dwa warianty postępowania, które można było zastosować. Pierwszy polegał na tym, żeby jeździć, dopóki objawy nie powrócą. Drugi zaś przewidywał wymianę oleju w skrzyni biegów, co dawało nadzieję, że problemy ustąpią.

Nowy olej, stare kłopoty

Pani Sylwia nie chciała o pierwszym wariancie słyszeć, ponieważ miała już dość nerwowego zerkania na deskę rozdzielczą i obawy, że w końcu samochód zepsuje się na amen. Przystała więc na drugą propozycję. Wymieniono zatem olej wraz z filtrem, co opiewało na okrągły tysiąc złotych polskich. Kiedy pani Sylwia kwotę uiszczała, westchnęła ciężko i przypomniała sobie żart znajomego z Bytomia, który skrót będący nazwą marki jej pojazdu rozwijał następująco: „bydziesz mioła wydatki”. Na odchodnym mechanik powiedział, że jeśli wymiana nie pomoże, pozostanie zająć się sterownikiem i zespołem mechatroniki. Operację tę trzeba będzie jednak poruczyć specjalistycznemu warsztatowi naprawiającemu automaty. Pani Sylwia kompletnie nie wiedziała, co to jest sterownik i mechatronika, jednak intuicyjnie wyczuwała, że słowa te oznaczają kolejne słone wydatki. Na pytanie, ile taka naprawa może kosztować, mechanik wykonał gest, jakby chciał dać do zrozumienia, że na tak egzystencjalne pytanie nie da się udzielić jednoznacznej odpowiedzi, a następnie stwierdził, cytujemy: „z pięć tysięcy albo i lepiej”.

Nie trzeba tłumaczyć, w jakim nastroju klientka wyjeżdżała z warsztatu. Na domiar złego zbliżał się termin zaplanowanych wczasów w Chorwacji, na które pani Sylwia miała zamiar jechać samochodem. Użytkowniczka widziała już siebie samą oczami wyobraźni stojącą gdzieś przy bałkańskiej szosie i próbującą dogadać się przez telefon komórkowy z jakąś tamtejszą pomocą drogową. Rozkoszna myśl o zbliżającym się urlopie ustąpiła stresowi podróżnemu, zwanemu w ojczyźnie jej auta „reisefieber”.

Nerwowość pani Sylwii pogłębiła się, kiedy auto znów zaczęło niedomagać. Co jakiś czas na desce rozdzielczej zapalała się kontrolka skrzyni biegów, auto słabło, dostawało zadyszki, a wówczas luksusowy SUV zmieniał się w drogową snuję, którą wyprzedzały wszystkie inne pojazdy, łącznie z wozami asenizacyjnymi. Objawy te to pojawiały się, to zanikały.

Marek ratuje wczasy

Jako że i tak zbliżał się termin przeglądu okresowego, pani Sylwia pojawiła się w pewnym niezależnym warsztacie, który polecili jej znajomi. Poprosiła tam o kompleksowe sprawdzenie auta wraz z wymianą oleju, filtrów, obsługą klimatyzacji itd. Zasięgnęła również informacji, czy w ogóle może wybrać się w daleką podróż autem z awarią automatycznej skrzyni biegów. Zdała przy tym szczegółową relację ze wszystkich dotychczasowych perypetii.

Mechanicy uwinęli się raz dwa ze wszystkimi czynnościami obsługowymi, po czym przekazali auto koledze Markowi, który był wyjątkowo dociekliwym elektromechanikiem, znanym z tego, że potrafi – jak mawiali koledzy – „rozkminić” największe diagnostyczne zawiłości.

Tak więc Marek przystąpił do dzieła, a zaczął od testów komputerowych całego układu sterowania, także automatycznej skrzyni biegów, celem zorientowania się w sytuacji. Nic konkretnego nie udało się jednak ustalić. Owszem, tester odłowił zapis o awaryjnym trybie pracy skrzyni – usterki sporadycznej, a także paru błędach w innych systemach, m.in. w ABS, centralnej elektronice, sterowniku silnika, jednak nie sposób było na tej podstawie stwierdzić, co właściwie autu dolega. Co prawda Marek już wtedy nabrał pewnych podejrzeń co do przyczyny awarii, jednak uznał, że najpierw należy wykasować stare błędy, pojeździć autem, a następnie ponownie sprawdzić, co się zapisało w pamięci sterowników i dopiero wtedy postawić ostateczną diagnozę. Swoim konstruktywnym podejściem wlał nieco otuchy w serce pani Sylwii.

Parę dni później usterka pojawiła się ponownie. Przyjechawszy do warsztatu klientka oświadczyła, że może zostawić auto nawet i na tydzień, byle tylko awaria została raz na zawsze usunięta.

BMW ponownie poddano badaniom. Test komputerowy wykazał zapis, który potwierdził podejrzenia Marka. Awarię usunięto w ciągu kilkudziesięciu minut (szczęśliwym trafem potrzebna część leżała bowiem na półce w magazynie), po czym samochód wydano pani Sylwii, która bez najmniejszych problemów pojechała nim do Dalmacji i z powrotem.

skrzynia6

Z naprawą udało się uporać tak szybko, albowiem przyczyna wszystkich kłopotów wbrew pozorom nie tkwiła wcale w skrzyni automatycznej. Powodem problemów okazała się niesprawność w zupełnie innym podzespole. Wskazał ją drugi test komputerowy, w trakcie którego znów odczytany został błąd – za niskie ciśnienie paliwa w szynie. Weryfikacja układu wtryskowego pozwoliła odnaleźć przyczynę zapisu, winny okazał się uszkodzony zawór regulacji ciśnienia. Po jego wymianie samochód jeździł już bez zarzutu.

Zostaw Komentarz