Tesla z zakazem pierdzenia
W związku z dniem dziecka postanowiliśmy na chwilę odłożyć tematy poważne, takie jak na przykład marże naszych narodowych producentów paliw, które właściwie należałoby już uznać za rozbój na prostej drodze. Motoryzacja ma w końcu wiele aspektów, nie tylko ekonomiczny, ale również kulturowy i obyczajowy, o który zresztą czasem zahaczamy, a dziś okazja do tego w sam raz.
No więc do rzeczy: z Ameryki dotarła do nas wstrząsająca nowina. Tesla nie będzie już mogła… pierdzieć. Zabronił jej tego amerykański urząd ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego (National Highway Traffic Safety Administration). Otóż samochody Tesli oferowały funkcję Boombox, która umożliwiała kierowcom odtwarzanie dźwięków na zewnątrz pojazdu. Z założenia miało to służyć bezpieczeństwu. Elektryczny pojazd przemieszczający się cichaczem może przecież zaskoczyć pieszych na drodze. Kiedy jednak kierowca włączy ostrzegawczy dźwięk, samochód z daleka manifestuje swoją obecność, uprzedzając swoje pojawienie się.
Takie założenie przyświecało projektantom i wydawało się całkiem rozsądne. Pewnie też to rozwiązanie świetnie by się sprawdziło, gdyby szefem Tesli był ktoś mniej więcej poważny, a nie ekscentryczny geniusz z poczuciem humoru 12-latka. Elon Musk osobiście bowiem podjął decyzję, by zbiór dostępnych w Tesli dźwięków zaopatrzyć w całą gamę odgłosów puszczania wiatrów, nazwaną, jakże dowcipnie „trybem testowania emisji”. Poszczególne kompozycje również mają swoje nazwy, a nadano im je na cześć przedsięwzięć Elona Muska. Na przykład najpotężniej brzmiący odgłos nazwano „Falcon Heavy”, co jest osobliwym hołdem dla najpotężniejszej rakiety firmy SpaceX, którą zbudowano z myślą o lotach na księżyc, a nawet na Marsa. Może nie jest to humor najwyższej próby, ale trzeba przyznać, że dystans Muska do własnych sukcesów i niechęć do pompatycznej wzniosłości są bardzo zabawne. Niestety muskowe poczucie humoru nie bardzo odpowiada urzędnikom z NHTSA. Urząd nakazał wprowadzenie modyfikacji oprogramowania, by Tesla już więcej nie mogła wydawać nieobyczajnych odgłosów.
Zapewne dowcip Muska nie zostałby wyjęty spod prawa, gdyby kierowcy Tesli nie nadużywali owego „trybu testowania emisji”. Tak się bowiem składa, że robienie pieszym „fart pranków” stało się popularną zabawą, a polegała ona na zaskakiwaniu pierdzącym dźwiękiem przechodniów. Z przechodniami bywa różnie. Jedni się uśmieją, drudzy popukają w czoło, a jeszcze inni przerażą, obrażą, doznają załamania nerwowego, poniosą ciężki uszczerbek na zdrowiu, zagubią sens istnienia – jak to w Ameryce, kraju w którym armia prawników codziennie toczy w sądach boje w imieniu klientów żądających np. 5 milionów dolarów za szkody moralne wyrządzone w wyniku oblania kawą, i to nawet nie gorącą.
Choć Tesla otrzymała od rządu zakaz pierdzenia, miłośnicy wzdęć i ich konsekwencji nadal mogą sobie obejrzeć dowcipasy z „Emissions Testing Mode” na Youtube.