Widzenie prezesa, czyli długi marsz ku elektromobilności

21 cze 2023

Na stronie IBRM Samar ukazał się wywiad z Jackiem Pawlakiem, prezesem Toyota Central Europe. Prezes znany jest z umiejętności spojrzenia na motoryzację w szerszej perspektywie i wygłaszania poglądów idących często pod prąd obowiązującym doktrynom. Jego trzeźwe spojrzenie na temat elektromobilności przydałoby się tam, gdzie decydenci teoretycy swobodnie i radośnie unoszą się nad gruntem, coraz bardziej tracąc kontakt z rzeczywistością.

Zapewne dla wszystkich entuzjastów samochodów elektrycznych herezją będzie wieszczenie Pawlaka, który twierdzi, że wymiana całego polskiego parku samochodowego na elektryczny zajmie nam 80 lat. Ktoś przytomnie zauważy, że to tylko figura retoryczna, bo pewne jest tylko to, że za 80 lat wszyscy będziemy już w innym wymiarze. Niemniej spostrzeżenia prezesa TCE wydają się trafne. „Czy jesteśmy w stanie wyprodukować zeroemisyjną energię w Europie i czy rzeczywiście możemy dostarczyć odpowiednią jej ilość, czy jesteśmy w stanie postawić tak gigantyczną liczbę ładowarek? W tej ostatniej kwestii warto bowiem przypomnieć, że w Polsce większość ludzi mieszka w budynkach wielorodzinnych, przy których często jest po kilkaset miejsc parkingowych. Jeśli w bloku, powiedzmy z 300 miejscami parkingowymi do każdego dociągniemy ładowarkę 20 kW, to potrzebne będzie zasilanie o mocy 6 megawatów i stacja transformatorowa” – zauważa prezes.

Jacek Pawlak wskazuje również barierę technologiczną, którą trzeba jakoś przeskoczyć na drodze ku powszechnej elektromobilności. „Obecnie montowane w autach baterie są bardzo duże, bardzo ciężkie i bardzo drogie. Do tego wykorzystują rzadkie metale, jak lit i kobalt, których nie mamy na naszej planecie zbyt wiele. Jeżeli rzeczywiście myślimy poważnie o elektromobilności, to musimy stworzyć takie ogniwa, które będą lekkie, niedrogie i umożliwią szybkie ładowanie, a dostępu do metali ziem rzadkich nie zmonopolizują np. Chiny” – powiada prezes Toyota Central Europe, sugerując, że zakaz sprzedaży samochodów spalinowych po 2035 roku to jedynie pewna „wizja przyszłości”, czyli jak mawiają stare krakusy – austriackie gadanie.

Skoro mowa o elektromobilności warto jednak zauważyć, że niepostrzeżenie, niespodziewanie i w ogóle bez planu zmienia się polski miks energetyczny. Otóż okazuje się, że Polska staje się potentatem w fotowoltaice i udział prądu uzyskiwanego w ten sposób zaczyna momentami osiągać niemal połowę naszego zapotrzebowania. Oczywiście to nie zasługa rządu, tylko tzw. prosumentów, czyli obywateli, którzy sobie zamontowali na dachach panele i sami dostarczają prąd do sieci. Rząd nasz patrzy na to wszystko z narastającą zgrozą, bo on chciałby mieć wszystkie elektrownie pod kontrolą, a poza tym musi jakoś wytłumaczyć górnikom, że w związku z tą całą panelizacją potrzeba będzie coraz mniej węgla dla elektrowni, a o tym górnicy nie chcą słyszeć.

Gdyby tak jeszcze rząd nie zwalczał rozwoju energetyki wiatrowej, to moglibyśmy w olbrzymim stopniu wykorzystywać źródła odnawialne, trzymając w odwodzie parę elektrowni konwencjonalnych celem stabilizacji systemu. Wtedy elektryfikacja transportu nabrałaby przynajmniej sensu ekologicznego, a my wszyscy nie byliśmy straszeni informacjami, że hałdy rosną, to znów składy są puste, a statkami zamiast węgla przypłynął muł rzeczny.

Zostaw Komentarz