Wieczne interesy

04 wrz 2019

Hrabia Henry Temple, słynny polityk brytyjski z czasów wiktoriańskich wsławił się bon motem, który często jest przytaczany jako przykład politycznego realizmu (jak chcą jedni) lub cynizmu (jak uważają drudzy). Premier i wielokrotny minister Jej Królewskiej Mości powiedział otóż, że Wielka Brytania nie ma wiecznych wrogów ani sojuszników, ma natomiast wieczne interesy.

No więc w świetle korowodów z Brexitem nic nie wydaje się wieczne, a brytyjskie interesy w szczególności. Politolodzy i konstytucjonaliści z całego świata bacznie obserwują, co się właśnie dzieje w Westminsterze, a dzieją się rzeczy, z których dałoby się ukręcić kilka uciesznych sitcomów zaprawionych angielskim poczuciem humoru. Nowy premier Boris Johnson, któremu Elżbieta II podczas wręczania nominacji powiedziała z bolesną ironią: „dziwię się, że jeszcze ktoś chce tę robotę”, próbuje wykołować parlamentarną większość, doprowadzając do Brexitu bez umowy wbrew Izbie Gmin.

Kością niezgody między UE a UK jest granica oddzielająca Ulster od Republiki Irlandii. Dopóki była, przechodziła przez wsie i miasteczka. W Belfaście, Derry, Craigavon przez całe dziesięciolecia dochodziło do aktów przemocy, a konflikt między katolikami i protestantami zatruwał krew mieszkańcom Szmaragdowej Wyspy. Dzięki wejściu Wielkiej Brytanii i Irlandii do Unii, granica znikła i zapanował spokój, ale po twardym Brexicie szlabany znów mają się pojawić, co rodzi obawy, że dawne demony się obudzą. Czy to leży w interesie Wielkiej Brytanii?

Przechodząc zaś do spraw motoryzacyjnych, warto przypomnieć, że Wielka Brytania, mimo że już w zasadzie nie ma własnych samochodowych marek, wciąż jest krajem, w którym przemysł samochodowy stanowi kluczową gałąź gospodarki. Dzięki tanim liniom lotniczym i Eurotunelowi, ludzie odwykli już od oglądania promowych terminali w Calais i Dover, więc nie wszyscy zdają sobie sprawę, że codziennie przez kanał La Manche przeprawiają się tysiące tirów, z których spora część wiezie rozmaite komponenty do fabryk samochodów. Jeśli teraz celnicy będą musieli obwąchać każdą naczepę, zrobią się takie kolejki, że dostawy nie będą już „just-in-time”, tylko najwyżej „sometime”. Grozi to perturbacjami w produkcji na trudną przewidzenia skalę. Czy to leży w interesie Wielkiej Brytanii?

Pytanie o wieczne brytyjskie interesy jest oczywiście retoryczne, więc musi zawisnąć w próżni. Ale że konieczna jest pointa, sięgnijmy do klasyki brytyjskiej satyry, czyli wspaniałej trupy Monty Python. Jeden z jej twórców, John Cleese zamieścił na swoim twitterze kadr ze słynnego skeczu o patafianach, opatrzony podpisem: „Brytyjski zespół negocjacyjny”.

 

 

 

 

 

Zostaw Komentarz